- Abraham Mateo. – Dokończył.
Nie byłam w stanie
nic powiedzieć, stałam tam tylko i jak idiotka gapiłam się na Niego. Chociaż… kto by się nie
gapił. - Od zawrze marzyłam o tym, by go poznać (no może tylko w lepszych okolicznościach…).
- No co się gapisz?! – Wrzasnął, a ja podskoczyłam (na szczęście
nie zauważył). – Masz szczęście, że nikt nie widział, bo…. – Przerwał nagle i
przyjrzał mi się. – Zaraz. – Uśmiechnął się wrednie. – To ciebie, razem z
kumplem ochlapaliśmy! – Znów się uśmiechnął (wrednie).
Przeniosłam wzrok,
z niego na moje ubranie. Nie byłam już mokra, ale było widać błoto.
- To… to byłeś ty… - Wymamrotałam.
- Dokładniej mój kumpel. -
rozejrzał się i powiedział nagle. – Dobrze Ci tak, to za to, że mnie
przewróciłaś!
- Ja?! – Powtórzyłam. – To ty na mnie wpadłeś! – Dobra może
i był gwiazdą, i moim idolem, ale no halo! To nie oznacza, że może robić co
chce!
- Żebyś tu nie siedziała to bym nie wpadł! – Krzyknął.
- Ja siedziałam z boku…
- No właśnie z boku, co ty ukrywałaś czy jak?! – Przerwał mi.
- Było patrzeć, gdzie się idzie! – dokończyła, nie zwracając
uwagi na jego wtrącenie - Nie zamierzam
Mu się tłumaczyć! – Pomyślałam, ale to była prawda ukrywałam się.
Szczerze mówiąc
zawiodłam się na Abrahamie, myślałam że jest inny. A tymczasem to zwykły
palant! Wredny palant, który uważa, że wolno Mu wszystko! W tamtym momencie nie
był już moim idolem i chciałam już po prostu żeby dał mi spokój.
Właśnie otworzył
usta, by coś powiedzieć (a raczej pewnie krzyknąć), gdy usłyszeliśmy jakieś głosy.
- Super! – Powiedział i złapał mnie za ramie. – Choć! –
Nakazał.
- Puszczaj! – Krzyknęłam, niestety nie udało mi się uwolnić.
- Sieć cicho! – Nakazał szeptem i pociągnął mnie za sobą.
- Zostaw… - Uciszył mnie.
- Z chęcią, ale nie mogą nas zobaczyć. – Powiedział szepcząc.
Co? Kto nie może
nas zobaczyć? O co mu kurde chodzi!
- To po wiec, chociaż gdzie mnie ciągniesz. – Ja również mówiłam
szeptem (nie chciałam być znowu uciszona).
Zatrzymałam się.
Odwrócił się i z wściekłością powiedział (szczerze to trochę się przestraszyłam):
- Zobaczysz, a teraz sieć cicho! – Ścisnął mnie mocniej (za
ramię) i znów pociągnął.
*********************
Doszliśmy… właściwie sama nie winem gdzie.
- Gdzie my jesteśmy? – Zapytałam.
Abraham puścił (ściskał tak mocno, że aż
ręka zaczęła mnie boleć, ale nie chciałam Mu tego mówić, bo znowu pewnie, by
nakrzyczał na mnie i tyle).
- Na tyłach parku. – Powiedział,
a potem dodał. – Dobra a teraz spadaj!
Ale gdzie? – Pomyślałam nie byłam nigdy w
tej części parku i nie miałam pojęcia dokąd iść, postanowiłam zapytać Abrahama
gdzie to dokładnie jesteśmy, ale znowu krzyknął.
- Nie słyszałaś spadaj! Dopóki tu
nikogo nie ma!
Dobra poradzę sobie sama! – Pomyślałam. Odwróciłam się na pięcie i bez słowa
odeszłam od Abrahama.
*********************
Byłam zdruzgotana nie dość, że Abraham tak strasznie mnie potraktował (a
nic Mu przecież nie zrobiłam), to jeszcze zostawił mnie tu samą. W tej obcej
(Mi) i strasznej części parku. Postanowiłam zadzwonić do mamy, by powiedzieć
jej, że się zgubiłam.
Wyjęłam komórkę.
- Nie! – Krzyknęłam. Moja komórka rozładowała się i nie
miałam jak zadzwonić. Miałam ochotę usiąść i rozpłakać się. – Uspokój się! –
Nakazałam sobie. – Musisz być silna, nie możesz się teraz rozkleić! Pomyśl,! Abraham
mówił, że jesteśmy w tylnej części parku. – Powiedziałam sama do siebie.
Próbowałam
przypomnieć sobie, którędy szliśmy z Abrahamem, ale nie wyszło mi to najlepiej.
Wszystkie te drzew wyglądały tak samo... Więc szłam przed siebie. – Może na
kogoś trafie… - Westchnęłam.
*********************
Szłam właśnie obok jakiegoś
jeziora (niestety to nie było to jezioro co wcześniej), gdy usłyszałam jakiś
głos. Pełna nadziei, że w końcu ktoś mi pomoże, podbiegłam do miejsca, z kąt
dochodził głos.
- No nie. - Szepnęłam zrezygnowana.
To był znowu Abraham, chciałam odejść,
nie chciałam, żeby znów na mnie nakrzyczał. Już wolałam bym nikogo nie spotkać
i błąkać się dalej.
Już miałam odejść gdy Abraham zauważył
mnie.
- No nie to znowu ty?! – Podszedł bliżej. – Śledzisz mnie czy co?!
Nie miałam już siły się z nim kłócić,
poza tym miałam wrażenie, że jak tylko zacznę mówić rozpłaczę się. – nie zamierzałam
dawać Mu tej satysfakcji!
- Odpowiadaj! – Wrzasnął i popchnął mnie.
Potknęłam się i wpadłam do stawu.
- Abraham! – Krzyknęłam z przerażeniem. – Ja nie
umiem….. - Nie dałam rady dokończyć...
Potem
pamiętam tylko, że gardo zaczęło mnie palić, jakiś krzyk i ciemność….
__________________________________________________________________________________
Hej następną część dodam może jeszcze dziś wieczorem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wasze komentarze ;)