2 lipca 2014

Imagin dla Pauliny Cz.IV



- Nie ładnie tak zamykać drzwi przed nosem! – Krzyknął gość, zza drzwi.
    Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam.
- A krzyczeć na ludzi to już ładnie?! – Zapytałam, bo moim gościem był nie kto inny jak sam Abraham.
   Tak ten Abraham, który wczoraj nakrzyczała na mnie dwa razy! I ani razu nie przeprosił. Dobra też nie zachowałam się w porządku wylewając na niego ten sok, ale.. ale On mnie obraził, a na to nie pozwolę nikomu, nawet tak sławnej osobie jak On.
- Ej, ty też na mnie krzyczałaś!
- Przeprosiłam!
- Tak, ale potem wylałaś na mnie sok, a…
- Dobra jeśli chcesz sobie pokrzyczeć, to znajdź sobie inną ofiarę! – Przerwałam Mu.
   Już chciałam zamknąć drzwi, ale powstrzymał mnie.
- Nie! Czekaj! – Krzyknął. – Przepraszam. – Zrobiłam pytającą minę. – No, przepraszam za to wczoraj. Nie potrzebnie nakrzyczałem na ciebie.
- W sumie, to też nie potrzebnie wylałam na ciebie ten sok. Sorry.
- To zgoda? – Uśmiechnął się i wyciągnął rękę.
- Zgoda. - Odwzajemniłam uśmiech.
   Uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Zaimponowałaś mi.
- Co? – Nie rozumiałam.
- Jeszcze, żadna dziewczyna, na mnie nie nakrzyczała. – Uśmiechnął się. – No może prócz mojej mamy. – Zachichotałam.
- Może wejdziesz? – Zaproponowałam.
- Jasne. – Zgodziła się.
   Gdy już wszedł do pokoju, ja usiadłam na łóżku a On na fotelu.
- Na serio uważasz, że moje koszule są brzydkie? – Zapytał nagle Abraham.
- Szczerzę? – Pokiwał głową. – Tak, tamte dwie tak, ale ta jest całkiem ładna. – Stwierdziłam.
- Dzięki za szczerość. – Uśmiechnął się do mnie, a potem wstał i usiadł obok.
- Proszę. – Odpowiedziałam, gdy Abraham siedział już obok mnie. – Z skąd ta nagła zmiana? – Zapytałam po chwili.
- Wiesz, gdy wtedy na korytarzu wygarnęłaś mi, a potem olałaś, najpierw uznałem, że jesteś jakaś stuknie albo coś. – Złapał mnie za rękę. – Ale potem w restauracji, jak oblałaś mnie sokiem i wyszłaś. – Uśmiechnął się uroczo. – Zrozumiałam, że jesteś wyjątkowa.
- Jestem wyjątkowa, bo oblałam cię sokiem? – Zapytałam, a on się roześmiał.
- Nie dlatego jesteś wyjątkowa. – Znowu się uśmiechnął. – Jesteś wyjątkowa, dlatego że nie skaczesz na de mną, tylko dlatego, że jestem sławny. Mówisz po prostu prawdę.
- Dziękuję. – Odpowiedziałam nieśmiało (Abraham dalej trzymał mnie za rękę. – Czułam się trochę dziwnie.)
- Nie to ja dziękuję. – Chciał mnie pocałować w policzek, ale spanikowałam i wstałam, wyrywając rękę, tak by już jej nie trzymał.
- Wiesz obiecała mamie, że dziś zadzwonię do niej. – Powiedziałam nagle.
- Jasne, to ja już pójdę. – Albo mi się wydawało, albo posmutniał.
   Już chciał wyjść, gdy się zatrzymał.
- Tamten obiad się nie udał, więc może dziś aj coś razem zjemy, a potem oprowadzę cię po Madrycie. W końcu wygrałaś konkurs. – Zaproponował.
- Jasne. – Odpowiedziałam.
- To cześć. – Pożegnał się.
- Pa! – Odpowiedziałam Mu szybko i wyszedł.
   Może nie jest taki zły. – Powiedziałam sama do siebie. – I może to nie jest zwykły konkursowy obiad. – Pomyślałam. – Nie... A wracając do mamy, nie skłamałam, naprawdę obiecałam to jej. Chwyciłam za telefon i wykręciłam numer do mamy.
******************************
   Z mamą przegadałam dwie godziny. Dwie godziny! Czułam się trochę jak na przesłuchaniu, coś w stylu: ,,Kiedy doleciałaś? Ile leciałaś? Kogo spotkałaś?’’. Mama jest kochana, ale stanowczo nad opiekuńcza. Spojrzałam na godzinę w telefonie. – Co? już dwunasta! – powiedziałam głośno. - Matko jak ten czas leci.- stwierdziłam.
   Usiadłam na łóżku. Nudziło mi się, więc postanowiłam przejść się po hotelu.
******************************
   Wyszłam z windy i szłam sobie wolno korytarzem, kiedy za rogiem usłyszałam głos Abraham. – rozmawiał z jakimś chłopakiem (najwyraźniej był to jego dobry kolega). Nie chciałam podsłuchiwać, ale usłyszałam swoje imię, więc schowałam się i wyjrzałam lekko.
- Co ty nie dasz rady. – Chłopak się zaśmiał. – Przegrasz!
- Ha! Ja? Przegram!- Abraham prychnął. – Zobaczysz jeszcze będzie moja!
- Ta pamiętaj masz czas do środy, a jak nie stówka będzie moja! – Chłopak uśmiechnął się wrednie.
- Pamiętam! To jeszcze dwa dni. – powiedział spokojnie Abraham. – Nie dostaniesz tej stówki.
    Nie słuchałam dalej. To mi wystarczyło. – To głupi zakład.. On się założył! – Powiedziałam cichutko płaczliwym głosem i pobiegłam do pokoju.
*********************************************************************************************
   Mam nadzieję, że się spodoba ;) Jednak to nie była ostatnia część ;) kolejną (i prawdo podobnie jeszcze nie ostatnią) część dodam jutro. :) 

2 komentarze:

Dziękuję za wasze komentarze ;)