24 lipca 2014

Imagin Cz.I



- Aaaa..! Daj mi spokój! – Krzyknęłam
   Nie uwierzycie, ale dziś przeżyłam najgorszy dzień w swoim życiu. Zaczynało się tak niewinnie… Potem strąciłam idola, zostałam ochlapana wodą z kałuży, zgubiłam się i mało się nie utopiłam, a na zakończenie dnia (jakby wcześniejszych katastrof było mi mało) zatrzasnęłam się razem z Abrahamem Mateo (tak z tym sławnym piosenkarzem) w jakiejś starej (ale solidnej) szopie! Ta.. wiem pewnie pomyślicie, że zwariowałam, ale On nie jest wcale tak idealny……
   No dobra, może zacznę od początku…..
10 godzin wcześniej
- Wcześnie dziś wstałaś kochanie. – Mama uśmiechnęła Siudo mnie.
- Wcześnie? – Przewróciłam oczami. – Jest ósma mamo!
- Ale to weekend i…
- To co nie lubię długo spać. – Przerwałam jej, a potem dodałam. – Mogę zjeść w spokoju śniadanie?
- Jasne. – Mama podała mi jajka.
- Dziękuję. – Uśmiechnęłam się do niej.
- Jak się spało? – Zapytała mama, gdy kończyłam jeść.
- Dobrze. – Odpowiedziałam z uśmiechem.
   Oddałam mamie pusty talerz.
- Gdzie tata? – Zapytałam.
   Mama zaśmiała się.
- W pracy. Zapomniałaś, teraz pracuje również w soboty.
- No tak. Mamo.. mogę iść do parku? – Zapytałam nieśmiało.
- Jakiego parku? – Zapytała zdziwiona.
- Tego niedaleko.
- Mówisz o tym parku, który jest trzy ulice dalej.
- Tak. - Wyszczerzyłam się do niej. - Ale to mały szczegół. – Zrobiłam minę małego szczeniaczka (to zawsze działa na mamę) – Proszę.
-  No nie wiem, jeszcze nie znasz dobrze Madrytu, poza….
- Prooszę. – Powtórzyłam.
- Ok. Tylko wródź przed siódmą.
- Mogę tak późno wrócić? – Zapytałam zdziwiona.
- A niech stracę w końcu jest weekend. – Mama uśmiechnęła się do mnie.
Dzięki! – Rzuciłam jej się na szyję. – To ja pójdę się ubrać i lecę. Pa! – Powiedziałam wychodząc z kuchni.
-  Pa!
    Poszłam na górę do swojego pokoju wzięłam ubrania i poszłam do łazienki.
    Na szczęście moja durna siostrzyczka jeszcze spała i nie zajęła łazienki. Weszłam i spojrzałam w lustro.
- O matko. – Powiedziałam
   Wyglądałam okropnie. – Trzeba się ,,ogarnąć”! – Pomyślałam.
   Najpierw umyłam zęby, a potem założyłam białą bluzeczkę z żółtym kołnierzykiem na krótki rękaw i żółtą spódniczkę. Na koniec przeczesałam włosy szczotką.
*********************
- To ja wychodzę! – Krzyknęłam zatrzaskując za sobą drzwi.
   Niestety nie usłyszałam co krzyczy mama, ale pewnie coś w stylu ,,Pamiętaj wróć na 7” lub ,,Uważaj”, albo coś w tym stylu.
   Byłam w Madrycie dopiero tydzień i jeszcze nikogo nie znałam, poza tym jeszcze nie bym w nowej szkole (miałam zacząć nową szkołę dopiero od następnego poniedziałku). Nie miałam więc z nikim iść, ale lubiłam samotność w starej szkole nie miałam zbyt dużo znajomych więc zmiana szkoły nie była taka zła….
   Była taka zamyślona, że prawie walnęłam w znak. Poniosłam głowę i przeczytałam napis ,,parque” (park).
-Wow. – Powiedziałam.
   Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam na miejsce (prawie musiałam jeszcze przejść na drugą stronę) i pewnie gdyby nie znak pewnie poszła bym dalej.
   Podeszłam do przejście. Rozejrzałam się jechał jakiś samochód, więc cofnęłam się.
   Niestety to nic nie dało. Jakiś palant (bo za kierownicą siedziała jakiś chłopak), specjalnie pojechał blisko krawężnika, tak by ochlapać mnie wodą z kałuży.
-  Aaa..! – Krzyknęłam i tupnęłam nogą.
   Nie dość, że byłam cała mokra to jeszcze ten chłopak zatrąbił. Byłam mega zdenerwowana. Byłam prawie na miejscu i nie opłacało mi już się wracać. Uspokoiłam się, przeszłam przez ulicę i weszłam do parku.
-  Dobra gdzie tu można się schować. – Powiedziałam szeptem.
   Wypatrzyłam ładne miejsce; zaciszne i słoneczna. – Będę miała spokój i wyschnę za jednym zamachem. - pomyślałam i poszłam w upatrzone miejsce.
*********************
   Było idealnie siedziałam sobie na trawce i patrzyłam na staw po którym pływały kaczki. Wstałam by sprawdzić, czy już wyschłam, gdy nagle.. 
     Ktoś, a raczej jakiś chłopak wpadł na mnie.
-  Ałła! – Krzyknęliśmy jednocześnie.
   Oboje upadliśmy na ziemię. Chłopak szybko jednak wstał otrzepał spodnie rozejrzał się (pewnie sprawdzał, czy nikt nie widział).
-  Uważaj! – Krzyknął, ni stąd, ni zowąd.
- Ja?! To ty wpadłaś na mnie! – Wstałam  i przyjrzałam się bliżej chłopakowi. – Zaraz ty jesteś..... – Zaniemówiłam.
__________________________________________________________________________________
   Kolejna część będzie jutro ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wasze komentarze ;)