O to druga część imainu dla Venney ;) Mam nadzieje, że wam rozśmieszy ;D Jeśli tak, to dajcie znać ;)
Kolejna część pojawi się, aż w piątek.. :( Chyba, że będę miała mało nauki, wtedy może wcześniej.. Nie wiem :/
Pozdrawiam i miłego czytania ;)
_____________________________________
*Róża*
Dziś jak zwykle miałam zajęcia z panią Darią. Ona jest moją
guwernantką. Mówiła dziś coś o geografii... Chyba o koloniach czy coś.. Właściwie
to mało jej słuchałam..
- Halo panienko! - wyrwał mnie z rozmyślne Jej głos.
- Tak? - otrzeźwiałam.
- Słucha mnie panienka?
- Tak.
- To o czym mówiłam? – zmierzyła mnie wzrokiem
- Eee... O koloniach.. – wyszczerzyłam zęby.
- A dokładniej - drążyłam.
- Eee..
- Panienka nie słuchała. Kiedy panienka zacznie się w końcu uczyć?
- Od jutra! Obiecuję! - przyrzekłam - A dziś już muszę lecieć!
- wyszczerzyłam się i wybiegłam z pokoju.
- Panienko..! - usłyszałam tylko za sobą.
Lubię moją
nauczycielkę, ale jest strasznie drętwa i czasem jej lekcje są tak nudne, że
usypiam na siedząco…
Nie zwracając uwagi
na wołania pani Darii, pobiegłam do ogrodu.
- Róża! - usłyszałam za sobą głos Berty.
- Tak? - odwróciłam się.
- Kochanie co chcesz na podwieczorek? - zapytała kobieta.
Przewróciłam oczami.
- A może.. nic? - uśmiechnęłam się.
Kobieta uniosła
jedną brew.
- To zrobię ci tosty. -oznajmiła.
- Ale.. - kobieta uciszyła mnie gestykulacjami.
Wzięła mnie za rękę
i poprowadziła mnie do kuchni. Usiadłam na krzesełku i przyglądałam się jak przyrządza
tosty.
- Z czym chcesz?
- Obojętnie.. - wymamrotałam, podpierając głowę ręką.
Berta zaśmiała się. Uwielbiała
mnie torturować.. Tak dokładnie to tortury! Jestem nie jodkiem i najchętniej jadła
bym raz dziennie.. Oczywiście słodycze mogę jeść o każdej porze nocy i dnia!
Ale mniejsza z tym… Niestety Berta dba o moje posiłki i nie da mi przegapić ani
jednego. Stwierdziła, że gdyby nie Ona zniknęła bym z powierzchni ziemi..
Westchnęłam ciężko
na widok tostów i to aż trzech! Pokręciłam głową.
- Nie dam rady. - oznajmiłam kończąc pierwszego tosta.
- Dasz, dasz.. - dopingowała.
- Nie. - odsunęłam talerz.
- Mam ci pomóc?
- Nie.. – wymamrotałam z przerażeniem w oczach.
Podnosząc drugiego
tosta i ugryzłam kawałek. Berta bacznie mnie obserwowała…
Ta męczarnia trwała
wiecznie… Na szczęście zadzwonił telefon i Berta musiała wyjść, ja w tym czasie
chwyciłam za tosty i poczęstowałam mojego psa nimi. Bardzo mu smakowały! Fifi uwielbia
tosty. Często wyręcza mnie w jedzeniu… Mój bohater!
Fifi to moje oczko
w głowie. Jest rasy Golden retriever, już trzy lata mieszka zemną. Pamiętam jaki
był malutki.. Teraz to ogromne psisko, ale dalej jest słodki! Ma złotą sierść, gdzie nigdzie widać białe plamki. Często spuszcza uszka do dołu. Nie dlatego bo coś przeskrobał, tylko dlatego, że często próbuje ode mnie coś wysępić. Wie, że to na mnie zawsze działa.. Nauczyłam go
wielu sztuczek takich jak siat, turlaj się, czy poproś. Jest bardzo mądry i
szybko łapie nowe komendy. Bardzo go kocham! Jestem z nim naprawdę zżyta.
Gdy problem z
tostami był załatwiony odstawiłam talerzyk do zmywarki. Usłyszałam szczekanie
psa. Patrzył na mnie taką słodką minką. Chce wyjść na spacer… Z uśmiechem
chwyciłam za smycz i wyszliśmy z domu.
*Abraham*
Jak co dzień o
szesnastej nasza próba dobiegła końca. Wiktoria! Wreszcie wolne! Nadchodził
weekend i o dziwo nie miałam, żadnych planów na niego. Zazwyczaj mój grafik
pękał w szwach od spotkać czy mini występów…
- Abraham, to jakie plany na weekend? – zapytał Bob,
chowając gitarę.
- Właściwie, to nie mam planów..
- Co? – chłopcy powiedzieli chórem.
- To takie dziwne?
- Tak, ty nigdy nie masz wolnego. – zauważył Diego.
- No a teraz mam.
- Koniec świata! – wrzasnęła Iga, jedna z tancerek.
- No widzisz Abraham, przez ciebie koniec świata jest już bliski..
– zaśmiał się Bob.
Ja również
zacząłem się śmieć, a inni patrzyli na nas jak na idiomów.
- No co? Nie rozumiecie? – Zapytał Bob.
Pokręcili głową..
Ja właściwie też nie do końca wiedziałem o co mu chodzi, wolałam jednak tego nie
okazywać.
- Dobra ekipa, ja się będę zbierać. – oświadczyłem.
- Czemu? – zapytała Iga – Przecież mówiłeś, że nie masz
żadnych planów?
- No właśnie dlatego chcę się odprężyć, poza tym obiecałem
mamie, że zjem z nią lunach.
- Aha.. Ale widzimy się jutro? – puściła do mnie oczko.
- Ulala.. Czyżby szykował się romansik? – dopytywał Diego.
- A co nie wolno! – krzyknąłem i pocałowałem Igę w policzek.
Iga to moja dobra przyjaciółka,
jest dla mnie jak siostra. Dużo czasu spędzamy razem, a chłopaki nie rozumieją
tego. Często więc padają takie głupie komentarze..
Po moim całusie,
cała sala zaczęła gwizdać i śpiewać marsz weselny.. Iga miała taki ubaw,
zresztą ja też… Nie wiem gdzie, ale dziewczyny znalazły ryż i zaczęły w nas rzucać..
Ja aby odegrać swoją rolę do końca, chwyciłem Igę, tak że teraz znajdowała się
w moich ramionach.
- Co robisz? – zapytała zdezorientowana.
- Zabieram cię w podróż poślubną. – wyszczerzyłem się, a następnie zwróciłem się do reszty – Do zobaczenia
moi mili! – krzykną i wyniosłem Igę z budynku.
Na dworze
postawiłem ją z powrotem na ziemię.
- I ja się czujesz jako moja małżonka? – zapytałem uwodzicielsko.
- Cudownie. – powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
Zaczęliśmy się
śmieć.
- No dobra, a teraz na poważnie. – wzięła wdech – Możemy jutro
się spotkać, wiesz dziewczyny nie są pewne układu i..
- Jasne. – przerwałem jaj. – Tylko o której?
- No nie wiem, trzynasta? – zaproponowała.
- Ok. – odpowiedziałem z uśmiechem.
Pożegnaliśmy się i
każde z nas ruszyło w swoją stronę..
Wohohohoho !! Hehehe, padłam ze śmiechu :D :D
OdpowiedzUsuńAaa ten ślub najlepszy xddd Ale szczerze mówiąc, to ja często jak jestem w jakimś związku to słyszę pytania typu: Kiedy ślub? i Ile dzieci? Masakra :D :D Ale jest z czego się pośmiać ;***
Nie mogę się już doczekać następnej części <33
Nie mogę doczekać się następnej części. Zapraszam do mnie funclub-amateo.blogspot.com
OdpowiedzUsuń