18 października 2015

Szczęśliwy dzień? - imagin dla Naty Celeban

No hej!
 Niestety wcześniej, nie udało mi się znaleźć czasu na napinacie kolejnej części, :( dlatego jest tak późno :( Ale by wam to zrekompensować kolejna część pojawi się już jutro ;)
PS. Kto jeszcze nie brał udziału w ankiecie proszę by zagłosował ;)
Pozdrawiam i 
miłego czytania ;*
_________________________________
    Abraham pogłaskał mnie po głowie i ucałował w czoło. Sama nie wiedziałam co ja wyprawiam, ale przy nim czułam się dobrze.. Jego obecność sprawiała, że wszystko to co złe odpłynęło…
- Dziękuje - wybełkotałam przez łzy.
  Chłopak objął moja twarz dłońmi i przyjrzał mi się. Po jago minie wywnioskowałam, że wyglądam okropnie.
- Czy ty pró...
- Nie. - przerwałam mu. -Po prostu potknęłam się.
  Dobrze wiedziałam o co chciał zapytać. Wolałam jednak nie wspominać o przyczynie potknięcia.
    Chłopak westchną i odsuną się ode mnie.
- To moja wina prawda? - wbił wzrok w podłogę.
- Nie, to nie twoja wina. - wzięłam go za ramię - Po prostu ja wprowadziłam cię w błąd.
- Mogłaś powiedzieć że masz chłopaka... – odsunął się bardziej - Wtedy nigdy bym cię nie pocałował.
   Przełknęłam silne.
- Właściwie to już nie mam chłopaka.... -poinformowałam go - Próbowałam być z nim szczera.. A..a on ze.. – nie przeszło mi to przez gardło.
  Znów zaczęłam płakać. Niezdarnie usiadłam, a Abraham usiadł obok.
- Przykro mi... - wyszeptał, a potem dodał - Może jak z nim pogadam.. - zaproponował.
- Nie! - zaprotestowałam. - Proszę cię, nie wtrącaj się. To tylko pogorszy sprawę..
- Ok. - powiedział tylko.
***
   Gdy zjeżdżaliśmy na dół windą, nie odzywaliśmy się do siebie. Żadne z nas w sumie nie wiedziało co powiedzieć. To była jedna z najbardziej niezręcznych sytuacji w moim życiu...
   Stanęłam na przeciwko lustra. Wyglądałam okropnie.. Czerwone, podkrążone oczy i napuchnięte policzki, do tego jeszcze doszedł rozmazany makijaż... Normalnie jak zombie.. Jestem pewna, że przestraszyła bym nie jedno dziecko.... I jeszcze ta noga! To zdecydowanie najgorszy dzień ever!
   Abraham zauważył, że kuleje, więc pomógł mi zejść po schodkach na parter. Co prawda to tylko jakieś trzy niewielkie stopnie, ale wolałam nie ryzykować kolejnym upadkiem. Potem pożegnał się i o nic nie pytając poszedł. Rozdaliśmy się w dość pochmurnych nastrojach... Czyżby był na mnie zły? Użalam się nad sobą, a On.. Na pewno tez nie jest mu lekko..
- Gdzie ty się podziewałaś?! Wiesz co ja tu przechodziłam?! - z rozmyślne wyciągnął mnie krzyk mamy - Masz.. O matko?! - zamilkła - Dziecko drogie, co ci się stało? - tym razem jej głos, był ciepły i opiekuńczy.
- Zły dzień..
  Mama westchnęli i przytuliła mnie.
- Jak cię znam, nie chcesz o tym rozmawiać, prawda? - pokręciłam tylko głową - Co powiesz na późny obiad? - zapytała zupełnie z innej beczki.
- Brzmi świetnie.
  Mama uśmiechnęła się do mnie. Uwielbiałam ten jej uśmiech. Nikt inny nie miał takiego.. To jej taki specjalny uśmiech, przeznaczony tylko dla jej ukochanej córeczki..
***
   Następnego dnia nie poszłam do szkoły. Wyjątkowo mama pozwoliła mi, zrobić sobie wolne. Poza tym, w moim stanie i tak nic bym nie wyniosła z lekcji.. Co sutego, że ciałem była bym w szkole, kiedy mój duch byłby gdzie indziej...
  Sama nie wiem czemu ale już mniej bolało mnie, rozdanie z Maxem, moje myśli zaprzątało już coś innego... Abraham. Sposób jaki na mnie patrzy.... Max nigdy tak na mnie nie patrzył.  A Abraham.. Co ja wyprawiam?! Powinnam myśleć jak uratować mój związek z Maxem, a nie!
  Pobiegłam do szafy. Noga już przestała mnie boleć, więc nie musiałam się już nią przejmować. Chociaż jeden problem z głowy... Spojrzałam na ten bajer.. Załamka. Wsadziłam rękę pod stertę ubrań w poszukiwaniu ulubionej, błękitnej bluzki z krótkim rękawem.. Po jakichś pięciu minutach w końcu znalazłam ja!
- Alleluja! - wrzasnęłam uradowana.
  Musiałam wyglądać naprawdę ślicznie!
- Co mogę do niej włożyć? - zapytałam sama siebie.
   W oko wpadła mi nowa spódnica od mamy. Była granatowa i lekko przedłużana z tylu. Pasowała idealnie!  Do tego biały pasek i srebrne baleriny na małej koturnie.
     Po ubraniu się, przyszedł czas na włosy! Układały się w miarę.. Potraktowałam je odżywką, a grzywkę lekko podkręciłam, resztę postanowiłam zostawić
nietknięte. Max lubił mnie w rozpuszczonych włosach.
  Jeszcze tylko makijaż i gotowe! Wyjątkowo kreski nad oczami, wyszły mi identyczne! Trochę tuszu... Różowa pomadka na usta i gotowe! Nie lubiłam nakładać na siebie zbyt dużo tapety...
   Chwyciłam za telefon. Punkt 16. Max już wyszedł z treningu! Włożyłam telefon do szarej torebki i wyszłam z domu.
   Udałam się do parku, mając nadzieje, że Go tam znajdę. Jak na razie wszystko szło świetnie. Kto wie, może to będzie mój szczęśliwy dzień!
***
  Idąc główną aleją, usłyszałam śmiech Maxa. Uśmiechnęłam się i rozsyłam w kierunku dochodzącego odgłosu..
    Mina mi zrzedła gdy zobaczyłam go w objęciach wczorajszej blondyny.
- Widzę, że szybko się pocieszyłaś?!- wrzasnęłam.
- Naty?! - chłopak szybko odsuną się od dziewczyny.
    Ta z niezadowoleniem uderzyła go w ramię. On jednak nie zwrócił na to uwagi.
- To nie tak! - zaczął się tłumaczyć - Bo to...
- Oj daj spój! - wtrąciła się blondyna - Nie jesteście już razem! Możesz jej chyba powiedzieć o Nas! - podkreśliła ostatnie słowo - Poza tym on chyba zasługuje...
- Zamknij się Diana! - warkną Max.
- Na co zasługuje? - darzyłam.
- Nie warz..
- Na prawdę. - Przerwała mu Diana.
- Co? Nic nie rozumiem?!
   Diana spojrzała gniewnie na Maxa.
- Dobra chcesz prawdy?! To ją dostaniesz!

1 komentarz:

  1. Nie w takim momencie błagam ! :O

    Rozdział jest świetny :D
    Cudowny, wspaniały ;333
    Nie mogę się doczekać jutrzejsze części ;33 <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wasze komentarze ;)