Cześć!
Wiem mówiłam, że wstawię imagina wczoraj, niestety zapomniałam, że 30 są imieniny cioci.. No i miałam cały dom gości... Wiecie w takich warunkach nie da się pracować... :/ Przepraszam :(
Jeszcze nie wiem kiedy opublikuje kolejną część, to zależy od ilości zajęć jutro... :/
PS. Dziękuję wszystkim, którzy oddali swój głos na Fundację Kotkowo :D Bardzo Nam <wolontariuszom i kotkom> pomogliście ;)
DZIĘKUJĘ :*
_______________________
*Róża*
Zazwyczaj Fifi jest
bardzo grzeczny na spacerze… Jednak dziś wyjątkowo strasznie był nieposłuszny.
Szczekał na inne psy.. Nawet próbował się zerwać! To do niego nie podobne.
- Fifi, spokój! – zganiłam go.
Dalej nie reagował.
Na szczęce doszliśmy już do parku dla psów i mogłam go spuścić. Odpięłam mu
smycz, a ten wystrzelił jak rakieta.
Jeju.. Naprawdę
musiał się wybiegać. Biegał przez cały czas i ani razu nie ustał by odpocząć..
Z kąt on ma tyle siły? Ten pies , chyba nigdy
nie przestanie mnie zaskakiwać..
Usłyszałam, brzęk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam
telefon i odczytałam ją:
- Hej kochanie mam
dziś zajęcia, możemy przesunąć nasze spotkanie na 19? :/
- Jasne. ;)
Odpisałam. Po wysłaniu
wiadomości, zerknęłam na godzinę.
- Jak późno. – powiedziałam sama
do siebie.
Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie dostrzegłam Fifi.
- Fifi! – krzyknęłam.
Niestety na próżno. Dalej go nie widziała, ani nawet nie słyszała..
- Fifi, do nogi! – krzyknęłam.
Nerwowo chodziłam po całym parku, rozglądając się. Tak to jest, jak
zostawi się psa bez opieki…
Moją uwagę zwróciło szczekanie. Odwróciłam się.
- Fifi! – krzyknęłam radośnie.
Szybkim krokiem ruszyłam w jego stronę. Ku mojemu zdziewaniu Fifi nie
zaczął biec w moją stronę, wbrew przeciwnie wybiegł z terenu parku. Co mu się
dziś stało?!
- Fifi! Wracaj! – wrzeszczałam…
Biegłam za nim, nerwowo nawołując go. Nie potrafiłam go dogonić.
Spróbowałam przyśpieszyć, niestety nie miałam już siły. Jak na złość, dziś w
parku było mnóstwo dzieci, więc był to prawdziwy tor z przeszkodami. Nic tylko
krzyczałam by Fifi wrócił lub przepraszałam jakiegoś dzieciaka za potrącenie.
Nie wiem właściwie gdzie on biegnie….
- O nie! –
krzyknęłam widząc jak Fifi skacze na jakiegoś chłopaka przewracając go.
Resztkami sił dobiegłam no psa i oderwałam
go od chłopaka. Szybko podpięłam mu smycz.
- Ja.. ja
przepraszam za psa.. – wybełkotałam sapiąc – Nie.. nie wiem co w niego.. wstąpiło.
– wzięłam głęboki wdech –Bardzo mi przykro. – przeprosiłam.
*Abraham*
Idąc w kierunku restauracja, gdzie miałem spotkać
się z mamą, wciąż myślałem o moim ,,ślubie” z Igą. Ale chłopaki będą mieli z
nas ubaw… Pewnie na następnym spotkaniu, będą pytać o ilość dzieci..
Uśmiechnąłem się sam do siebie. Usłyszałem
swoją piosenkę. Wyciągnąłem szybko telefon, dzwonił Bob. Odebrałem szybko.
- Hej stary. – przywitałem się.
- Siema, słuchaj przez ten swój ślub
zapomniałeś o swoim pendrive
- Co?! O nie! – złapałem się za głowę – Kurczę..
Ej mógłbyś mi go przynieść?
Usłyszałem w komórce westchnięcie Boba.
- No dobra.. Tylko gdzie?
- Do kawiarenki ,,Sisi”. Wiesz gdzie to?
- Tsa.. Będę za godzinę.
- Ok. Cześć.
- Nara.
Rozłączyłem się i wtedy spadła na mnie kupka
sierści i zaczęła lizać po twarzy.
- Hahaha… -
zacząłem się śmieć.
Najwyraźniej jakiś pies zrobił sobie ze mnie
lizaka…
Ktoś zdjąć ze mnie psa, a ja mogłem
się podnieść. Wtedy ujrzałem, jak jakaś dziewczyna zakłada mu smycz. Wyglądała na
strasznie zmęczoną.
- Ja.. ja
przepraszam za psa.. – wybełkotała –
Nie.. nie wiem co w niego.. wstąpiło. – wzięła głęboki wdech –Bardzo mi
przykro. – przeprosiła.
Potem zaczęła gwałtownie i ciężko oddychać.
- Nic się nie
stało. – uspokoiłem ją.
- Naprawdę..
- Tak, bardzo
lubię jak psy robią sobie ze mnie lizaka.. – Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Naprawdę mi
przykro.. – przeprosiła ponownie, następnie zwróciła się do psa – Przeproś Fifi!
– rozkazała.
Niesamowite.. Pies usiadł przede mną i
podał mi łapę. Uścisnąłem ją i spojrzałem pytająco na właścicielkę/
- On tak
przeprasza.. – wyjaśniła.
- On? – zdziwiłem
się.
- Tak.
- Fifi to mało
męskie imię. – stwierdziłem.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Może…
Zresztą co cię obchodzi jak on ma na imię!
- Tak tylko
mówię.. Część Fifi. – uśmiechnąłem się do psa.
- Lubi cię.
- Co? –
spojrzałem na nią pytająco.
- Wiesz.. Nie każdy
ma zaszczyt zostać jago lizakiem.
- Aha, w takim
razie bardzo mi miło. – przyklęknąłem i podrapałem go za uchem.
- Dziwne,
zazwyczaj nie daje się tak łatwo dotknąć. – dziewczyna również kucnęła. –
Zazwyczaj warczy i udaje bardzo groźnego.. – zaśmiała się.
- Wow, jaki
mnie zaszczyt spotkał. – uśmiechnąłem się do niej i przez przypadek spojrzałem
w oczy.
W jej spojrzeniu było coś niezwykłego. Jej błękitne oczy były takie cudowne. Dziewczyna
odgarnęła brązowe włosy z twarzy i uśmiechnęła się. Właśnie dostrzegłem
najpiękniejszy uśmiech na świecie.. Jest taka piękna.. Zupełnie inna niż
wszystkie dziewczyny, które do tond poznałem..
- Ja cię z skądś
znam.. – z rozmyślań wyrwał mnie jej słodki głosik.
Brunetka przyjrzała mi się. O nie.. i
zaraz się zacznie… Już zacząłem przygotowywać się do jej pisków, gdy
usłyszałem:
- Ty jesteś
Abraham tak? –zapytała bardzo niepewnie.
- Tak.. –
odpowiedziałem zbity z tropu.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Ja jestem.. –
urwała i zaczęła nerwowo grzebać w kieszeni bluzy. – Przepraszam muszę odebrać.
- W porządku. –
dziewczyna wstała i odeszła kawałek.
Ja zostałem i głaskałem futrzaka po
brzuchu.
- Muszę już
iść.. – usłyszałem po chwili – Fifi chodź.
Chciałem zapytać jak się nazywa, niestety przeszkodziła
mi komórka. Spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła mam.
Odebrałem.
- Gdzie ty jesteś? Mie..
- Tak już idę. – przerwałem ej i rozłączyłem
się.
Niestety pięknej nieznajomej już nie było.
Jak ja teraz ją znajdę.. Nawet nie wiem jak się nazywa, za to znam jej psa. I
to dobrze.. Uśmiechnąłem się sam do siebie, przypominając sobie scenę z psem. Ciekawe
czy będzie tu jutro? Śmieszne, żeby nie pies, nie spotkał bym jej. Już lubię tą
kupkę futra!
*Róża*
- Ja jestem..
– urwałam, czując wibracja telefonu i zaczęłam szukać go – Przepraszam muszę
odebrać.
- W porządku.
Wstałam i odeszłam kawałek.
- Tak słucham.
- Hej tu Luis.
- Luis? Z czyjego numeru dzwonisz?
- Mamy.. Nie wiażne.. Słuchaj dostaliśmy
zaproszenie na jakąś imprezę charytatywną.
- Iii..?
- Ona jest za jakąś godzinę!
- Co? Gdzie?
- Spokojnie przyjadę po ciebie, za jakieś…
czterdzieści minut. Ok?
- Dobrze.
Rozłączyłam
się i wróciłam do Abrahama i psa. Bawili się ze sobą całkiem nieźle.
- Muszę już
iść.. – powiedziałam – Fifi chodź. – chwyciłam za jego smycz.
Abraham, chyba chciał coś powiedzieć, ale
zadzwonił jego telefon. Nie miałam czasu czekać, liczyła się każda sekunda,
więc szybkim krokiem udałam się w stronę domu.
Dopiero w taksówce przypomniało mi się, że
nie powiedziałam mu mojego imienia.
- Ojeju..
- Coś się
stało? – zapytał taksówkarz.
- Nie nic..
Tylko straciłam szansę na poznanie kogoś
ciekawego…
Abraham jest fajny i Fifi go lubi.. No
naprawdę dziwne. Jeszcze nigdy Fifi nie zachowywał się tak przed kimś obcym…
Nawet Luisa, zaczął tolerować dopiero po jakichś dwóch dniach.. widocznie
uznał, że Abraham jest dobry materiałem na
kumpla.
Spojrzałam na mojego pupilka. Leżał
grzecznie na siedzeniu. Pogłaskałam go.
- Uważam ten
spacer za udany a ty? – zapytałam go.
Może to dziwne, ale lubiłam czasem z nim
pogadać. Oprócz Luisa, tylko mu mogłam się wygadać…
Fifi podniósł łepek i polizał mnie po ręku.
- To chyba
znaczy, tak… - zaśmiałam się.