28 grudnia 2015

Wydanie Świąteczne cz.III

HEJKA!
I znów nie wyrobiłam się przed północą X( Eh... (Cóż przyjmijmy, że jest jeszcze niedziela XD). Tak więc jest to już ostatnie wydanie Świąteczne, gdyż Święta się skończyły :( Trochę szkoda... Jak wam minęły Święta? Bo mi trochę nudno :/
__________________________________

Zakończenie

Abraham

- Ja… Ale ja nie mogę z tobą iść. – zatrzymała się.
- Dla czego?
- Bo. Bo nie wiem gdzie mnie ciągniesz! A co jeśli mnie porwiesz?
    Spojrzałem jej w oczy.
- Serio sądzisz, że byłbym w stanie coś ci zrobić?
   Dziewczyna przyjrzała mi się badawczo.
- Nie…
- Więc w czym tak naprawdę tkwi problem? – złapałem ją za drugą rękę.
- Bo tata.. – spuściła wzrok – Powinnam już wracać.
- Rozumiem. Ale chyba możesz mi poświęcić jeszcze trochę czasu? – zapytałem z nadzieją.
- No… Mogę.. – uśmiechnęła się.
- To chodź!
   Tym razem nie sprawiała już problemów, zaprowadziłem ją do ,,mojej” Sali prób.
- O to cały ja! – wskazałem na salę pełną instrumentów i luster.
- To znaczy? – spojrzała na mnie.
   Zaśmiałem się.
- Jestem artystą. – ukłoniłem się i pocałowałem ją w dłoń – Abraham Mateo. Do Pani usług. – uśmiechnąłem się łobuzersko.
- To nazwisko coś mi mówi… - zamyśliła się - To sąsiedzi taty! – powiedziała nagle.
- Serio? – zdziwiłem się – Nic, więcej ci to nie mówi?
- Nie.. A powinno?
- Tak. Jestem dość znany w Hiszpanii…
- No chyba nie dość, skoro cię nie znam. – założyła rękę na rękę.
- Zgrywasz się?
- Nie? A czekaj.. Pewnie powinnam teraz polecieć na to, co? Ale wiesz co zawiodę cię.
- Nie, nie oto chodzi. Wiesz, w sumie to fajnie, że mnie nie kojarzysz.

   (T.I)

      Z każdą chwilą zaczynało być coraz dziwniej. Nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi.. Ja chce stąd iść!
- Wiesz co.. Ja już pójdę. – powiedziałam nieśmiało.
- Musisz?
- Tak.
- Ok, to cię odprowadzę.
- Nie! – powiedziałam, automatycznie – Sama się przejdę.
- Ok.
- To pa! – pożegnałam się i wyszłam.
   Gdy tylko wyszłam na zewnątrz spadł mi kamień z serca. Owszem lubię go, jeśli to można tak nazwać… Ale jest… Dziwny! Może nie powinnam się z nim więcej widywać?
   Wchodząc do domu przywitałam się z tatą i ciocią, i pobiegłam do siebie. Otworzyłam laptopa, a w wyszukiwarkę wpisałam: ,,Abraham Mateo”. Wyskoczyło mi mnóstwo Jego zdjęć! To był ON! Weszłam w Wikipedie. Oczy mało nie wyskoczyły mi z orbity, gdy zaczęłam czytać informacje o Nim. Jejku, ile On już osiągnął?! Ok. Teraz rozumiem o co mu chodziło… Wiem już chyba wszystko.
- Można? – od laptopa odciągnął mnie głos taty.
- Jasne. – zamknęłam komputer i odłożyłam na bok.
- Rano byłem tak zakręcony, że zapomniałem przekazać ci prezent od Mikołaja. – mrugną do mnie.
   Zaśmiałam się.
- Oh. Dziękuję! Będę musiała, Mu podziękować.
- Wystarczy, że mnie przytulisz, a ja mu przekażę podziękowania.
- Jasne! – wyściskałam tatę, a on dał mi paczuszkę.
   Już miałem otworzyć, gdy poczułam wibracje telefonu.
- To mama… - wyszeptałam.
- Odbierz.. – uśmiechną się i wyszedł.
- Cześ mamuś.
- Wesołych Świąt, słoneczko!
- Dziękuję i nawzajem. – odłożyłam prezent na biurko -  Jak ci mijają święta?
- Dobrze. A tobie?
- Też…
- Coś nie słyszę przekonania w twoim głosie. Coś się stało? – zaniepokoiła się.
- Nie.. No skąd. – uspokoiłam ją – Dopiero co wróciłam ze spaceru i jestem trochę zajęta.
- Na pewno? – zapytała podejrzliwym głosem.
- Tak.. A co u Fredo?
- A dobrze wiesz jaki ostatnio numer wyciął…. – no i się rozgadała.
   Zawsze gdy mama zaczyna mnie wypytywać o coś schodzę na temat psa, to zawsze działa  i ratuje mnie z opresji..
   Rozmawialiśmy prawie dwie godziny, kiedy już się rozłączyła, myślałam że ręka mi odpadnie! Zawsze tak jest.. Gdy jestem w domu rozmawiamy góra dziesięć minut, a gdy już się roztajemy, ahh… Mogła by gadać ze mną godzinami. Rozumiem ją.. Jestem jej jedyną córeczką i się martwi..
   Z obolałą ręką zeszłam na dół, by coś zjeść. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam kurczaka. Podgrzałam go, a następnie zjadłam razem z sałatką.
- Zgłodniałaś? – zapytała Alisa wchodząc do kuchni.
- Troszeczkę.. – wyszczerzyłam się.
- Smacznego.
- Dziękuję.
- Późny obiad czy wczesna kolacja?
- To i to.. – powiedziałam przełykając kawałek kurczaka.
2 Dzień Świąt
    Zjedliśmy śniadanie, a następnie oglądaliśmy wspólnie jakąś komedie hiszpańską. Ja i Alisa chcieliśmy komedie romantyczną, ale tata się nie zgodził. Musieliśmy więc zadowolić się zwykłą komedią.   Przynajmniej przez półtorej godziny śmialiśmy się w niebo głosy. Tuż przed końcem filmu, zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam od telewizora i podeszłam do drzwi.

Abraham

- Abraham?! – powiedziała zdziwiona (T.I)
- Hej. Nie przeszkadzam?
- To to? – ze środka dobiegł męski głos, chyba jej taty.
- Nikt, pomyłka! – krzyknęła i zwróciła się do mnie – Idź, proszę. – poprosiła błagalnie.
- Ok, jeśli obiecasz, że spotkasz się ze mną, za trzydzieści minut, pod drzewem.
- Ee… Ok, tylko już idź. – i zatrzasnęła drzwi.
   Ale była zdenerwowana… To pewnie coś związanego z Jej tatą..
- Cześć! – przywitała się – Sorry, za to wcześniej…
- Spoko. Mogę cię o coś zapytać?
- Pytaj.
- Obiecujesz, że odpowiesz szczerze?
   Zawahała się.
- Obiecuję.
- Przestraszyłem cię wczoraj?
- Trochę.. Ale poczytałam trochę w necie i uznałam, że nie jesteś taki zły. – uśmiechnęła się.
- Naprawdę?
- Tak..
- To.. Teraz chyba mnie znasz. – wziąłem ją za rękę.
- Za to, ty nie znasz mnie.. – spojrzała mi w oczy.
- Z miłą chęcią cię poznam…
   Usiedliśmy pod ,,naszym” drzewem i zaczęła się rozmowa.. Dowiedziałem się, że jej ulubiony kolor to wszystkie, bo nie chce urazić żadnego… Że lubi słuchać wszystkiego co wpada w ucho, że ma psa i wielu innych rzeczy…

(T.I)

- Zupełnie jakbym cię znała od dawna.. – stwierdzałam – Fajnie mi się z tobą gada. – oparłam głowę o jego ramie.
- A mnie z tobą.
- Abraham, bo wiesz ja ci jednej rzeczy nie powiedziałam…
- Niech zgadnę.. Jesteś aniołem i przyfrunęłaś z nieb!?
   Zaśmiałam się.
- Nie.. Nie jestem też Hiszpanką, tylko Polką. – wydusiłam to w końcu.
- Wiedziałem, że nie jesteś z Hiszpanii, masz dziwny akcent. Ale nie rozumiem, czemu to takie ważne..
- Bo ja tu nie mieszkam.. – odsunęłam się od niego.
- Jak to, przecież twój tata..
- On tu mieszka, ale ja nie. – przerwałam mu.
-Oł…
    Spojrzałam na niego.
- Po sylwestrze wracam do Polski.
- Przecież istnieje coś takiego jak Internet. – uśmiechnął się pocieszająco – Jest wiele sposobów na utrzymanie kontaktu.
- Wiem, że związki na odległość nie mają sensu.
- Związki? – zapytał z iskrą w oku.
- Tak, bo.. – spojrzałam mu w oczy – bo ja cię chyba kocham.
   Abraham uśmiechnął się i przytulił mnie. W tym momencie właśnie tego potrzebowałam… Jednak musiałam to przerwać. Nie mogę się do Niego przywiązać…
   Wyplątałam się z objęć i wstałam.
- Co się stało? – zapytał.
- Mówiła ci, to nie ma sensu.
- Ale..
- Nie! Prędzej czy później rozstaniemy się. Wiem, że odległość rozbija wszystko, zwłaszcza że jesteś sławny… A ja nie chce cierpieć. – poczułam coś mokrego na policzku.
   Czy to łza?
- Chodź to boli, to rozumiem twoją decyzję.
- Pa, Abraham! – pocałowałam go w policzek na pożegnanie i poszłam do domu.
   Zrobiłam dobrze?
   Przed domem wytarłam oczy i dopiero wtedy pociągnęłam za klamkę. Weszłam po cichu, by nikt nie usłyszał. Udało się… Weszłam na palcach po schodach do pokoju. Siadając na łóżku dostrzegłam prezent od ,,Mikołaja”. Wzięłam go i odwinęłam kokardę. Delikatnie zdjęłam papier i otworzyłam pudełeczko. Zajrzałam do środka. Siedziała tam kartka papieru.
- Teraz wiem, czemu tym razem zostaję do sylwestra….
____________________________
Jesteście ciekawi co było w paczce?
Przeczytajcie Wydanie Sylwestrowe ;)
Pozdrawiam ;*

3 komentarze:

  1. Super zakończenie choć bym wolała by byli razem :). Gdzie jest to wydanie sylwestrowe ? Bo nwm nie mogę go znaleźć: ( a chciałabym wiedzieć co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa spk thx misia no dobra sorki mój błąd. :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wasze komentarze ;)