HEY!
Przepraszam cię Olu, że tak długo czekałaś na dedykowany imagin, ale niestety koniec półrocza się zbliża i święta.. Mam trochę zamieszania.. No ale co tam XD w końcu udało mi się napisać pierwszą część! :D Mam nadzieję, że cię się spodoba ;)
+ Zbliżają się święta, więc z okazji świąt zrobię posta <lub dwa>, o czym tylko chcecie <oczywiście związanego z Abrahamem>. Rzucajcie pomysłami a dwa najciekawsze pomysły postaram się zrealizować ;)
Pozdrawiam
i
miłego czytania ;*
__________________________________________
Miłości to
piękna sprawa, jednak jest przyczyną wielu dobrych jak i złych chwil w życiu.
Jak to się mówi: ,,Serce nie sługa”, robi co chce i wcale nie słucha się
rozumu. Chodź ten krzyczy: ,,Przestań! Ogarnij się!”, ono dalej robi swoje… Z
miłością jest trochę jak z tragedią antyczną, chodź chcesz dobrze i działasz z
jak najlepszymi chęciami, to i tak zawsze ktoś będzie cierpiał. Najgorzej jest
gdy serce dzieli się na pół.. Kochasz dwie osoby na raz i nie wiesz, którą z nich kochasz
bardziej… Wtedy podjęcie odpowiedniej decyzji wymaga poświęcenia…
^^^^^^^^^^^^^^^^
Wszystko szło
dziś źle.. Najpierw pomyliłem wszystkie kroki w układzie, a potem nie potrafiłem
zaśpiewać czysto ani jednego dźwięku. Najgorszy dzień świata! Dzień?! Chyba
tydzień?!?! To trwa już od jakiegoś czasu… Nie mam pojęcia co się ze mną
dzieje.. Jakiś kryzys młodzieńczy czy co?!
Zdenerwowany
chodziłem w kółko po korytarzu.
- Abraham, co się dzieje? – zapytała zaniepokojona Ola.
- Nie wiem!? – wrzasnąłem.
- Ok… - wymamrotała i zaczęła się wycofywać.
Ola to moja
najlepsza przyjaciółka, zawsze mogłem na nią liczyć. Gdy tego potrzebowałem, wysłuchała
mnie i pocieszyła. Może teraz też mnie pocieszy i pomoże?
Złapałem ją za
rękę.
- Czekaj, przepraszam.. Po prostu coś nie pozwala mi się
skupić..
- Może, za dużo pracujesz. Abraham ty masz 17lat!
Rozumiem, że musisz ćwiczyć, ale jeśli nie będziesz odpoczywał to..
- Wszystko pójdzie źle? – dokończyłem.
- Tak.
- Kurczę.. Faktycznie, nie pamiętam kiedy ostatnio
robiłem coś poza pracą i szkołą.
- Widzisz.. Musisz wziąć wolne i trochę polenić się.
- Czy ty pilna i odpowiedzialna dziewczyna, karzesz mi
się lenić? – zaskoczony, aż zamrugałem.
Jej propozycja
był dziwna... Ona nie uznawała czegoś takiego jak lenistwo. Jest grzeczną i poukładaną siedemnastolatką. Właściwie to czasem się zastanawiam czy nie jest starsza.. Niekiedy poucza mnie jak moja babcia! Sądzi iż lenistwo to strata
czasu i zawsze ćwiczyła więcej od innych dziewczyn z zespołu <Jest
kapitanem, zespołu tancerek ,, Rayos”, ich grupa taneczna wygrywa wszystkie
konkursy w Hiszpanii> . Często też brała dodatkowe prace na rzecz szkoły..
Więc jej propozycja był wręcz szokująca. Może w końcu zmądrzała..?
- Sama nie wieże, że to powiedziałam.. Ale tak, każe ci
się polenić.
W sumie to niezły pomysł... Od jakiegoś miesiąca mój dzień wygląda tak samo.. Próba, szkoła, próba, nauka.. I tak w kółko..
- Wiesz, twoja propozycja wydaje się kusząca.. Więc może
sama z niej skorzystasz? – wyciągnąłem do niej rękę – Idziesz lenić się ze mną.
- Ale..
- Ale tonie też to się na pewno przyda. – przerwałem jej.
Westchnęła.
- Ok. – chwyciła mnie za rękę i zaczęliśmy nasz
,,Leniodzień”.
Dla reszty
zostawiliśmy karteczkę na drzwiach, z napisem: Poszliśmy się polenić, nie szukajcie nas ;) .
Najpierw
poszliśmy na pizzę.. W restauracji, wszyscy się na nas gapili i to w cle nie
dla tego, że oboje jesteśmy sławni, tylko dla tego, że zachowywaliśmy się
trochę jak dzieci… Zamiast jeść, zorganizowaliśmy bitwę na salami… Jednak gdy
dostaliśmy upomnienie od kelnera trochę się uspokoiliśmy i zjedliśmy pizzę.
Potem poszliśmy do parku nad staw i karmiliśmy kaczki, okruszkami chleba,
którego kupiliśmy wcześniej. Ola miała niezły ubaw gdy okazało się, że nie
umiem puszczać kaczek… Zrobiła mi cały wykład na ten temat. Nadawała chyba
przez piętnaście minut! Nie rozumiem jak można tyle gadać?! Wyłączyłem się już
po trzeciej minucie, jednak wciąż udawałem, że jej słucham. Potem kazała mi
zrobić to co mi tłumaczyła. Podniosłem więc kamień i nie do końca pewien co robię, rzuciłem kamień
i… I udało się! Ale ze mnie farciarz! Ola zaczęła mi bić brawo, a wszystkie kaczki
uciekły…
- Ten dzień trzeba zapisać w kominie! – stwierdziłem.
- Czemu?
- Leniłaś się przez… - spojrzałem na zegarek – sześć godzin!
– powiedziałem dumnie.
-Co?! Która godzina? – zapytała zdumiona.
- Siedemnasta…
- O kurczę… - złapała się za głowę – Mam być w domu o siedemnastej
trzydzieści!
- Oj tam, raz się spóźniasz… - machnąłem ręką – Nic się
nie stanie.
- Stanie! – wrzasnęła i chwyciła mnie za rękę – Idziemy!
- Gdzie? – zapytałem, niestety nie dostałem odpowiedzi.
Ola pociągnęła
mnie prosto do jej domu. Zazwyczaj dojście do niej zajmowało nam pół godziny,
dziś dotarliśmy tam w piętnaście minut.
- Miszcze! – wrzasnąłem zasapany.
- Taaaak… - wymamrotała łapiąc oddech – To ja już pójdę. –
pomachała mi.
Sam nie wiem, co
mi się stało, ale pocałowałem ją w policzek.
- Pa! – powiedziałem i dziewczyna weszła do domu.
Sam nie wiem, czemu
to zrobiłem.. Dziwne… Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. Poza tym już raz
próbowali nas sparować i nie wyszło…
Zamyślony szedłem
przed siebie i niespodziewanie….
Wspaniały, idealnie boski czekam na następny rozdział i życzę dużo weny i czasu kocham Cię miśka :)
OdpowiedzUsuńDzięki, jest świetny :****
OdpowiedzUsuńsuper, z resztą jak wszystkie twoje wpisy
OdpowiedzUsuńWspaniałe, cudowne, piękne! Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuń