19 grudnia 2015

,,Leniodzień..." - dedyk dla Olcigg23

HEY!
  Przepraszam cię Olu, że tak długo czekałaś na dedykowany imagin, ale niestety koniec półrocza się zbliża i święta.. Mam trochę zamieszania.. No ale co tam XD w końcu udało mi się napisać pierwszą część! :D Mam nadzieję, że cię się spodoba ;)
+ Zbliżają się święta, więc z okazji świąt zrobię posta <lub dwa>, o czym tylko chcecie <oczywiście związanego z Abrahamem>. Rzucajcie pomysłami a dwa najciekawsze pomysły postaram się zrealizować ;)
Pozdrawiam
i
miłego czytania ;*
__________________________________________
    Miłości to piękna sprawa, jednak jest przyczyną wielu dobrych jak i złych chwil w życiu. Jak to się mówi: ,,Serce nie sługa”, robi co chce i wcale nie słucha się rozumu. Chodź ten krzyczy: ,,Przestań! Ogarnij się!”, ono dalej robi swoje… Z miłością jest trochę jak z tragedią antyczną, chodź chcesz dobrze i działasz z jak najlepszymi chęciami, to i tak zawsze ktoś będzie cierpiał. Najgorzej jest gdy serce dzieli się na pół.. Kochasz dwie osoby na raz i nie wiesz, którą z nich kochasz bardziej… Wtedy podjęcie odpowiedniej decyzji wymaga poświęcenia…
^^^^^^^^^^^^^^^^
    Wszystko szło dziś źle.. Najpierw pomyliłem wszystkie kroki w układzie, a potem nie potrafiłem zaśpiewać czysto ani jednego dźwięku. Najgorszy dzień świata! Dzień?! Chyba tydzień?!?! To trwa już od jakiegoś czasu… Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje.. Jakiś kryzys młodzieńczy czy co?!
   Zdenerwowany chodziłem w kółko po korytarzu.
- Abraham, co się dzieje? – zapytała zaniepokojona Ola.
- Nie wiem!? – wrzasnąłem.
- Ok… - wymamrotała i zaczęła się wycofywać.
    Ola to moja najlepsza przyjaciółka, zawsze mogłem na nią liczyć. Gdy tego potrzebowałem, wysłuchała mnie i pocieszyła. Może teraz też mnie pocieszy i pomoże?
   Złapałem ją za rękę.
- Czekaj, przepraszam.. Po prostu coś nie pozwala mi się skupić..
- Może, za dużo pracujesz. Abraham ty masz 17lat! Rozumiem, że musisz ćwiczyć, ale jeśli nie będziesz odpoczywał to..
- Wszystko pójdzie źle? – dokończyłem.
- Tak.
- Kurczę.. Faktycznie, nie pamiętam kiedy ostatnio robiłem coś poza pracą i szkołą.
- Widzisz.. Musisz wziąć wolne i trochę polenić się.
- Czy ty pilna i odpowiedzialna dziewczyna, karzesz mi się lenić? – zaskoczony, aż zamrugałem.
    Jej propozycja był dziwna... Ona nie uznawała czegoś takiego jak lenistwo. Jest grzeczną i poukładaną siedemnastolatką. Właściwie to czasem się zastanawiam czy nie jest starsza.. Niekiedy poucza mnie jak moja babcia!  Sądzi iż lenistwo to strata czasu i zawsze ćwiczyła więcej od innych dziewczyn z zespołu <Jest kapitanem, zespołu tancerek ,, Rayos”, ich grupa taneczna wygrywa wszystkie konkursy w Hiszpanii> . Często też brała dodatkowe prace na rzecz szkoły.. Więc jej propozycja był wręcz szokująca. Może w końcu zmądrzała..?
- Sama nie wieże, że to powiedziałam.. Ale tak, każe ci się polenić.
    W sumie to niezły pomysł... Od jakiegoś miesiąca mój dzień wygląda tak samo.. Próba, szkoła, próba, nauka.. I tak w kółko..
- Wiesz, twoja propozycja wydaje się kusząca.. Więc może sama z niej skorzystasz? – wyciągnąłem do niej rękę – Idziesz lenić się ze mną.
- Ale..
- Ale tonie też to się na pewno przyda. – przerwałem jej.
    Westchnęła.
- Ok. – chwyciła mnie za rękę i zaczęliśmy nasz ,,Leniodzień”.
   Dla reszty zostawiliśmy karteczkę na drzwiach, z napisem: Poszliśmy się polenić, nie szukajcie nas ;) .
   Najpierw poszliśmy na pizzę.. W restauracji, wszyscy się na nas gapili i to w cle nie dla tego, że oboje jesteśmy sławni, tylko dla tego, że zachowywaliśmy się trochę jak dzieci… Zamiast jeść, zorganizowaliśmy bitwę na salami… Jednak gdy dostaliśmy upomnienie od kelnera trochę się uspokoiliśmy i zjedliśmy pizzę. Potem poszliśmy do parku nad staw i karmiliśmy kaczki, okruszkami chleba, którego kupiliśmy wcześniej. Ola miała niezły ubaw gdy okazało się, że nie umiem puszczać kaczek… Zrobiła mi cały wykład na ten temat. Nadawała chyba przez piętnaście minut! Nie rozumiem jak można tyle gadać?! Wyłączyłem się już po trzeciej minucie, jednak wciąż udawałem, że jej słucham. Potem kazała mi zrobić to co mi tłumaczyła. Podniosłem więc kamień i  nie do końca pewien co robię, rzuciłem kamień i… I udało się! Ale ze mnie farciarz! Ola zaczęła mi bić brawo, a wszystkie kaczki uciekły…
- Ten dzień trzeba zapisać w kominie! – stwierdziłem.
- Czemu?
- Leniłaś się przez… - spojrzałem na zegarek – sześć godzin! – powiedziałem dumnie.
-Co?! Która godzina? – zapytała zdumiona.
- Siedemnasta…
- O kurczę… - złapała się za głowę – Mam być w domu o siedemnastej trzydzieści!
- Oj tam, raz się spóźniasz… - machnąłem ręką – Nic się nie stanie.
- Stanie! – wrzasnęła i chwyciła mnie za rękę – Idziemy!
- Gdzie? – zapytałem, niestety nie dostałem odpowiedzi.
   Ola pociągnęła mnie prosto do jej domu. Zazwyczaj dojście do niej zajmowało nam pół godziny, dziś dotarliśmy tam w piętnaście minut.
- Miszcze! – wrzasnąłem zasapany.
- Taaaak… - wymamrotała łapiąc oddech – To ja już pójdę. – pomachała mi.
   Sam nie wiem, co mi się stało, ale pocałowałem ją w policzek.
- Pa! – powiedziałem i dziewczyna weszła do domu.
   Sam nie wiem, czemu to zrobiłem.. Dziwne… Przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. Poza tym już raz próbowali nas sparować i nie wyszło…

   Zamyślony szedłem przed siebie i niespodziewanie….

4 komentarze:

  1. Wspaniały, idealnie boski czekam na następny rozdział i życzę dużo weny i czasu kocham Cię miśka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, jest świetny :****

    OdpowiedzUsuń
  3. super, z resztą jak wszystkie twoje wpisy

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe, cudowne, piękne! Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wasze komentarze ;)