26 grudnia 2015

Wydanie Świąteczna cz.II

Hej! Dziękuję wszystkim za życzenia! :D
Przepraszam, że tak późno, ale najlepiej pisze mi się w nocy XD Chociaż, teoretycznie jest rano... Nie przedłużając, o to kolejna część..
PS. Wiem, że jest po północy, ale przyjmijmy, że ukazał się on Pierwszego Dnia Świąt ;)
_______________

Rozwinięcie

Abraham

    Trzymałem Ją przez pewien czas, patrząc jej w oczy. Potem pomogłem jej wstać.
- Nic ci nie jest? – zapytałem lekko zszokowany.
- Nie.. – pokręciła głową.
- Na pewno.
- Tak, dziękuję…
- Nie ma za co. – uśmiechnąłem się do niej – Jestem Abraham, a ty?
- (T.I), jeszcze raz dziękuję, ale muszę iść..
- Nie, poczekaj… - poprosiłem.
   Dziewczyna nic nie odpowiedziała, pomachała tylko i poszła.. Wow.. Widziałem wiele dziewczyn, ale Ona.. Niesamowita….

(T.I)

   Kiedy mnie złapał i spojrzał w oczy.. Poczułam coś dziwnego.. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Pomógł mi wstać. Kiedy już stałam, na nogach, wciąż patrzyłam mu w oczy. Nie potrafiłam przestać.
- Nic ci nie jest? – zapytał.
- Nie.. – onieśmielona, pokręciłam głową.
- Na pewno.
- Tak, dziękuję…
- Nie ma za co. – uśmiechnął się do mnie – Jestem Abraham, a ty?
- (T.I), jeszcze raz dziękuję, ale muszę iść.. – Powiedziałam szybko i odwróciłam się
- Nie, poczekaj… - poprosił.
   Byłam zbyt przejęta, tym co się stało, dlatego pomachałam mu tylko i jak najszybciej skierowałam się w stronę domu…
    Całą wilię siedziałam z głową w chmurach.. Przed oczami miałam Jego i moment naszego spotkania. To było takie niesamowite. Brakuje słów by to opisać.
- (T.I)? – z zamyślenia wyrwał mnie głos taty.
    Odłożyłam widelec.
- Tak? – zamrugałam.
- Co się dzieje? Jesteś jakaś nieobecna.
    Kurczę, zauważył…
- Nic się nie stało, po porostu jestem trochę zmęczona… Mogę iść już do siebie? – zapytałam niepewnie.
- Jasne. – tata obdarował mnie ciepłym uśmiechem.
   Pożegnałam się i odeszłam od stołu. W pokoju usiadłam na łóżku, za oknem usłyszałam stukające o parapet krople deszczu. Podeszłam do niego. Deszcze… Teraz będzie kojarzyć mi się z nim… Co się dzieje? Czy ja? Nie, to niemożliwe bym się zakochała… A może…
   Westchnęłam.. Odeszłam od okna i położyłam się na łóżku. Jutro też wybiorę się na spacer. W końcu mamy święta, może zdarzy się świąteczny cud i spotkam Go tam jutro… Ale co ja Mu powiem? A jeśli sparaliżuje mnie strach? Nie.. Lepiej tam nie iść.. A jeśli stracę szansę na miłość? Pf.. Jaką miłość mam 17 lat?!
    Poderwałam się z łóżka.
- Ogarnij się! – upomniałam samą siebie.
    Mimo, że próbowałam o Nim nie myśleć, za każdym razem gdy zamykałam oczy widziałam Jego twarz..
- Można? – do pokoju weszła Alisa.
- Jasne. – uśmiechnęłam się.
    Ciocia usiadła obok.
- Dobrze, a teraz powiedz, kto ci siedzi w głowie? Hmm… -  wymownie spojrzała na mnie.
- Nikt.. – zaczęłam się wykręcać.
- Aha.. Widziałam jaka byłaś zamyślona… Poza tym twoje oczy mówią same za siebie. – zaśmiała się – Zakochane spojrzenie…
- Co ty pleciesz… - Alisa uniosła jedną brew, pod wpływem jej spojrzenia pękłam – No dobrze… Masz mnie.. – przyznałam – Czy, aż tak to było widać?
   Zaniepokoiłam się, bo jeśli tata to zauważył, to czeka mnie niezłe kazanie.. Można powiedzieć, że najchętniej trzymał by mnie 100000 kilometrów z dala od chłopców, a może i jeszcze dalej.. Ale chyba wszyscy ojcowie tacy są.
- Nie.. Tylko ja to zauważyłam. – uspokoiła mnie.
    Odetchnęłam z ulgą.
- No więc, kto to?
- Nie wiem dokładnie… Spotkałam go dziś na spacerze…
   Opowiedziałam Jej wszystko. Wiem, że mogę zaufać Cioci. Napawano nic nie powie tacie.
- I co pójdziesz tam?
- Nie wiem, chyba nie…
- Czemu?
- Przecież to szaleństwo!
   Alisa wzięła mnie za ręce.
- Skąd. Kto wie.. może to twoja przyszła, wielka miłość. Wykorzystaj ten ,,dar od losu”.
- Nie wiem…
- Zrobisz jak uważasz… - pocałowała mnie w czoło – Teraz już śpij. Późno jest.
- Dobrze. – przytuliła mnie i wyszła z pokoju.
    Westchnęłam.
- Może ma racje… - położyłam się i zamknęłam oczy.
Abraham
   Cały czas myślałem o dziewczynie z pod drzewa… Dziwne, zazwyczaj nie przejmuje się dziewczyną dłużej jak godzinę.. Nie mogę zapomnieć o tych przecudnych oczach… Mimo, że na wigilii udzielałem się i śpiewałem kolędy, to cały czas byłem w połowie nieobecny. Część mnie, została przy tym właśnie drzewie…
- Dobrze się czujesz? – zapytał Tony.
- Nie… - przyznałem się.
- Oj nie wymiguj się, wiem… - zamilkł – Chwila?! Ty się przyznałeś?
- Takie to dziwne?
- Tak! Wow! Ah, ta magie świąd! – zaczął się śmiać i poczochrał mnie po czuprynie.
- Oooo… NIE! – wrzasnąłem – Teraz to po tobie! – krzyknąłem i zacząłem go gonić.
   Gdy już go dopadłem, poczochrałem go tak, że na moich dłoniach zostały pozostałości jego włosów. Oczywiście dostało nam się od rodziców. Żeby przemyśleć nasze zachowanie zostaliśmy odesłani do naszych pokoi. W sumie, to nawet fajnie. Tony nie będzie mi przeszkadzał….
   Za oknem padał deszcz… To spowodowało, że przed moimi oczami zjawiła się Ona… Może powinienem tam juto iść… Kto wie, może też tam będzie. Chociaż po tym jak dziś szybko uciekła, wątpię w to. Boże Narodzenie, zamieniło się w Walentynki..
    Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- W sumie i tak zamierzałem się jutro przewietrzyć… - z uśmiechem na ustach położyłem się i zamknąłem oczy.

****


Narrator

- Myślałem, że cię już nie spotkam.
- Coś kazało mi tu przyjść…
- Mnie też. – Zaśmiali się – Tak szybko wczoraj uciekłaś..
- Nie uciekłam… - spuściła wzrok – Po prostu, byłam w szoku.
- Tnie tylko ty. Masz śliczny uśmiech… Bardzo onieśmiela.
- Naprawdę?
-Tak, wiesz.. od wczoraj wciąż o tobie myślę.
- A ja o tobie. Czy to możliwe, że… - zaczęła.
- Kocham cię. – powiedzieli jednocześnie.

2 komentarze:

  1. Po prostu mega słodkie :) kocham mocno :) czekam na kolejny rozdział o ile będzie? :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wasze komentarze ;)