Przepraszam, że tak późno, ale najlepiej pisze mi się w nocy XD Chociaż, teoretycznie jest rano... Nie przedłużając, o to kolejna część..
PS. Wiem, że jest po północy, ale przyjmijmy, że ukazał się on Pierwszego Dnia Świąt ;)
_______________
Rozwinięcie
Abraham
Trzymałem Ją przez pewien czas, patrząc jej
w oczy. Potem pomogłem jej wstać.
- Nic ci nie jest? – zapytałem
lekko zszokowany.
- Nie.. – pokręciła głową.
- Na pewno.
- Tak, dziękuję…
- Nie ma za co. – uśmiechnąłem
się do niej – Jestem Abraham, a ty?
- (T.I), jeszcze raz dziękuję,
ale muszę iść..
- Nie, poczekaj… - poprosiłem.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, pomachała
tylko i poszła.. Wow.. Widziałem wiele dziewczyn, ale Ona.. Niesamowita….
(T.I)
Kiedy mnie złapał i spojrzał w oczy..
Poczułam coś dziwnego.. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Pomógł mi wstać. Kiedy
już stałam, na nogach, wciąż patrzyłam mu w oczy. Nie potrafiłam przestać.
- Nic ci nie jest? – zapytał.
- Nie.. – onieśmielona,
pokręciłam głową.
- Na pewno.
- Tak, dziękuję…
- Nie ma za co. – uśmiechnął
się do mnie – Jestem Abraham, a ty?
- (T.I), jeszcze raz dziękuję,
ale muszę iść.. – Powiedziałam szybko i odwróciłam się
- Nie, poczekaj… - poprosił.
Byłam zbyt przejęta, tym co się stało,
dlatego pomachałam mu tylko i jak najszybciej skierowałam się w stronę domu…
Całą wilię siedziałam z głową w chmurach..
Przed oczami miałam Jego i moment naszego spotkania. To było takie niesamowite.
Brakuje słów by to opisać.
- (T.I)? – z zamyślenia wyrwał
mnie głos taty.
Odłożyłam widelec.
- Tak? – zamrugałam.
- Co się dzieje? Jesteś jakaś
nieobecna.
Kurczę, zauważył…
- Nic się nie stało, po
porostu jestem trochę zmęczona… Mogę iść już do siebie? – zapytałam niepewnie.
- Jasne. – tata obdarował mnie
ciepłym uśmiechem.
Pożegnałam się i odeszłam od stołu. W pokoju
usiadłam na łóżku, za oknem usłyszałam stukające o parapet krople deszczu.
Podeszłam do niego. Deszcze… Teraz będzie kojarzyć mi się z nim… Co się dzieje?
Czy ja? Nie, to niemożliwe bym się zakochała… A może…
Westchnęłam.. Odeszłam od okna i położyłam
się na łóżku. Jutro też wybiorę się na spacer. W końcu mamy święta, może zdarzy
się świąteczny cud i spotkam Go tam jutro… Ale co ja Mu powiem? A jeśli
sparaliżuje mnie strach? Nie.. Lepiej tam nie iść.. A jeśli stracę szansę na
miłość? Pf.. Jaką miłość mam 17 lat?!
Poderwałam się z łóżka.
- Ogarnij się! – upomniałam samą
siebie.
Mimo, że próbowałam o Nim nie myśleć, za każdym
razem gdy zamykałam oczy widziałam Jego twarz..
- Można? – do pokoju weszła
Alisa.
- Jasne. – uśmiechnęłam się.
Ciocia usiadła obok.
- Dobrze, a teraz powiedz, kto
ci siedzi w głowie? Hmm… - wymownie
spojrzała na mnie.
- Nikt.. – zaczęłam się
wykręcać.
- Aha.. Widziałam jaka byłaś
zamyślona… Poza tym twoje oczy mówią same za siebie. – zaśmiała się – Zakochane
spojrzenie…
- Co ty pleciesz… - Alisa
uniosła jedną brew, pod wpływem jej spojrzenia pękłam – No dobrze… Masz mnie.. –
przyznałam – Czy, aż tak to było widać?
Zaniepokoiłam się, bo jeśli tata to zauważył,
to czeka mnie niezłe kazanie.. Można powiedzieć, że najchętniej trzymał by mnie
100000 kilometrów z dala od chłopców, a może i jeszcze dalej.. Ale chyba
wszyscy ojcowie tacy są.
- Nie.. Tylko ja to zauważyłam.
– uspokoiła mnie.
Odetchnęłam z ulgą.
- No więc, kto to?
- Nie wiem dokładnie…
Spotkałam go dziś na spacerze…
Opowiedziałam Jej wszystko. Wiem, że mogę
zaufać Cioci. Napawano nic nie powie tacie.
- I co pójdziesz tam?
- Nie wiem, chyba nie…
- Czemu?
- Przecież to szaleństwo!
Alisa wzięła mnie za ręce.
- Skąd. Kto wie.. może to twoja
przyszła, wielka miłość. Wykorzystaj ten ,,dar od losu”.
- Nie wiem…
- Zrobisz jak uważasz… -
pocałowała mnie w czoło – Teraz już śpij. Późno jest.
- Dobrze. – przytuliła mnie i
wyszła z pokoju.
Westchnęłam.
- Może ma racje… - położyłam
się i zamknęłam oczy.
Abraham
Cały czas myślałem o dziewczynie z pod
drzewa… Dziwne, zazwyczaj nie przejmuje się dziewczyną dłużej jak godzinę.. Nie
mogę zapomnieć o tych przecudnych oczach… Mimo, że na wigilii udzielałem się i
śpiewałem kolędy, to cały czas byłem w połowie nieobecny. Część mnie, została
przy tym właśnie drzewie…
- Dobrze się czujesz? – zapytał
Tony.
- Nie… - przyznałem się.
- Oj nie wymiguj się, wiem… -
zamilkł – Chwila?! Ty się przyznałeś?
- Takie to dziwne?
- Tak! Wow! Ah, ta magie świąd!
– zaczął się śmiać i poczochrał mnie po czuprynie.
- Oooo… NIE! – wrzasnąłem –
Teraz to po tobie! – krzyknąłem i zacząłem go gonić.
Gdy już go dopadłem, poczochrałem go tak, że
na moich dłoniach zostały pozostałości jego włosów. Oczywiście dostało nam się
od rodziców. Żeby przemyśleć nasze zachowanie zostaliśmy odesłani do naszych pokoi.
W sumie, to nawet fajnie. Tony nie będzie mi przeszkadzał….
Za oknem padał deszcz… To spowodowało, że
przed moimi oczami zjawiła się Ona… Może powinienem tam juto iść… Kto wie, może
też tam będzie. Chociaż po tym jak dziś szybko uciekła, wątpię w to. Boże
Narodzenie, zamieniło się w Walentynki..
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- W sumie i tak zamierzałem
się jutro przewietrzyć… - z uśmiechem na ustach położyłem się i zamknąłem oczy.
****
Narrator
- Myślałem, że cię już nie
spotkam.
- Coś kazało mi tu przyjść…
- Mnie też. – Zaśmiali się –
Tak szybko wczoraj uciekłaś..
- Nie uciekłam… - spuściła wzrok
– Po prostu, byłam w szoku.
- Tnie tylko ty. Masz śliczny
uśmiech… Bardzo onieśmiela.
- Naprawdę?
-Tak, wiesz.. od wczoraj wciąż
o tobie myślę.
- A ja o tobie. Czy to
możliwe, że… - zaczęła.
- Kocham cię. – powiedzieli jednocześnie.
Po prostu mega słodkie :) kocham mocno :) czekam na kolejny rozdział o ile będzie? :)
OdpowiedzUsuńTak będzie dziś ;)
Usuń