To maiła być już ostania część... :/ Jednak znów nie wszystko poszło po mojej myśli i jet to przed ostania część ;) Ostatnia część pojawi się najpewniej w piątek ;)
Pozdrawiam
i
miłych snów <3
_____________________________________
*Róża*
Otworzyłam oczy, nade
mną stała jakaś plama..
- Halo? Dziewczyno? Nic ci nie jest?
Z czasem plama
robiła się coraz wyraźniejsza, aż w końcu zamieniła się w jakąś panią.
- Co? – zapytałam zdezorientowana – A tak, nic mi nie
jest.
- Na pewno?
- Tak.. – spróbowałam wstać. – Ałć! – krzyknęłam.
- Może lepiej nie wstawaj! – Kobieta posadziła mnie na
ziemi – Powinien zobaczyć cię lekarz.. – stwierdziła.
- Nie trzeba..
- Masz spuchniętą kostkę!
- Co? – spojrzałam na nogę..
To pewnie
dlatego jej nie czuję… Zaraz nie czuje nogi?!
- Wie pani, ta propozycja z lekarzem.. jest dalej
aktualna? – zapytałam po chwili.
Kobieta pomogła
mi dotrzeć do szpitala. Była bardzo miła i pomocna. Nie wiem czy robiła to bo
naprawdę się martwiła czy tylko próbował zadość uczynić mi.. Jakby nie patrzeć
nie stałam na ścieżce rowerowej, więc to jej wina i gdybym chciała mogła bym ją
podać na policje… Jednak nie chcę.. Mam dość zmartwień. Abraham… I znowu
wróciło wszystko, a na chwile oderwałam się od tej smutnej rzeczywistości…
Lekarz
powiedział, że to tylko niegroźne stłuczenie i wystarczy opaska uciskowa orz
maść. Przy okazji opatrzył mój rozcięty łuk brwiowy. To była taka okropnie
wielka rana, że gdyby nie lekarz nie wiedziała bym o niej… Zaśmiałam się w
duchu… Pan doktor nakleił mi plaster na głowę i wręczył naklejkę dzielnego pacjenta!
Z ogromną dumą wyszłam z gabinetu.
- I co jest z nogą? – podbiegła do mnie zaniepokojona
kobieta od roweru.
- Będę żyć! – Zaśmiałam się.
- To znaczy? – drążyła.
- Oj lekkie stłuczenie.. Jak ponoszę to.. – wskazałam na
opaskę na nodze – przez trzy tygodnie nie będzie nawet śladu.
- Tak długo?
- No żeby trochę usztywnić, a potem żeby maść się trzymała.
- Aha.. – odetchnęła z ulgą.
- Nom.. To ja już wrócę do domu.
- Może..
- Nie trzeba.. – uprzejmie spławiłam kobietę i udałam się
w kierunku domu.
Idąc, a raczej
kuśtykając.. cały czas myślałam o Abrahamie.. Mogłam mu powiedzieć.. Gdybym mu
wyznała prawdę na początku, pewnie by zrozumiał…. A tak.. Teraz bardziej bolało
mnie złamane serce niż spuchnięta noga…
*Abraham*
Wściekły sam
nie wiem, czy bardziej na nią, że mnie okłamała, czy na siebie, bo dałem się
wkręcić, wróciłem do domu. Trzasnąłem drzwiami i skierowałem się w stronę
pokoju. Kiedy byłem już prawie u celu, mój kochany braciszek pojawił się w polu
widzenia.
- Ooo jaki masz dziś świetny nastrój.. – stwierdził z
ironią.
- Nie mam ochoty na żarty..
- Ty?! O matko jest, aż tak źle? – wytrzeszczył oczy.
Przyjrzałem mu
się… Nie wiem teraz czy żartuje sobie, ze mnie, czy mówi na serio. Jest
naprawdę dobrym aktorem… Aż mu się dziwie, że jeszcze nie poszedł na karting,
od razu by go przyjęli…
- Tak. – stwierdziłem pochmurnie.
- Co jest?
- Nie chce mi się gać.. – chciałem wejść do pokoju, ale
On mi to skutecznie uniemożliwił.
Chwycił mnie za
rękę i pociągną do piekła! A raczej jego pokoju, ale czułem się tam jak w
piekle… Zawsze mnie tam zaciągał na swoje ,,przesłuchanie”.. Ah.. Kocham go,
ale czasem mam chęć utopić go w łyżce wody.. I dziś jest taki dzień.
- Więc? – zapytała gdy już posadził mnie na krześle.
Sam stanął
przede mną i założył rękę na rękę.
Siedziałem cicho
,,Nie pęknę, nie pęknę” powtarzałem w duchu.. To moja sprawa i nie zamierzam z
Nim o tym gadać, znów będzie mnie pouczał…
Nie dawał za
wygraną. Zaczęła się wojna! Wojna na spojrzenia. W wytrzeszczył te swoje
paczadła na mnie. Dzielnie walczyłem.. Jedna, dróg, trzecia minuta, a my dalej
nie mrugamy. Czułem jak oczy pomału mi się wypalają, ale nie mogłem polec, nie
teraz! Walczyłem, dzielnie… Nie! Oczy mi płoną. Mrugnąłem.. I poniosłem
klęskę.. Tony to chyba przykleja sobie te powieki.. Nie możliwe, żeby za każdym
razem wygrywał.
- Wygrałem! – krzyknął ciesząc się jak małe dziecko – A
teraz gadaj! – rozkazał oślepiając mnie lampką.
- Ta jest panie komisarzu.. – zrobiłem naburmuszoną minę
– A zresztą co ja będę gadał… Masz! – rzuciłem w niego tą przeklętą gazetą.
Myślałem, że no
nie wiem zdziwi się, albo chociaż powie te swoje ,,a nie mówiłem”. Ale nie on
po prostu się roześmiał?! O co mu chodzi?! Ja tu przeżywam zdradę,
teoretycznie, a On się śmieje?!
- I z czego tak rżysz?! – wyrwałem mu gazetę.
- Serio to jest problem? – zapytał z niedowierzaniem.
Zmarszczyłam
brwi.
- Wychodzę. – oświadczyłem.
- Dobra sorry! – zatrzymał mnie – Tylko nie rozumiem,
czemu się wściekasz… Przecież myślałem, że ją lubisz, lubisz, poza tym nikt nie
traktuje tego pisma na poważnie…
- Tu nie chodzi o zdjęcie?! – warknąłem.
Spojrzał na
mnie pytająco.
- Ona mnie zdradzała!
- Nie byliście razem. – stwierdził.
- I co? Mogła powiedzieć, że ma chłopaka. A tak działała
na dwa fronty!
- Jakie fronty, człowieku co ty gadasz.. Przecież ich
związek to jedna wielka ściema.
- Co? – teraz to mnie zamurowało.
*Róża*
Jakoś nie miałam
ochoty wracać do domu… Mszę się najpierw ogarnąć, inaczej będę musiał w domu
odpowiedzieć na wiele trudnych pytań. Wyjęłam z torebki telefon, który teraz
służył mi jako lusterko. Usiadłam na ławce i zaczęłam przeczesywać palcami
włosy. Wyglądałam jak czarownica.. A nawet gorzej. Eh… Gdy byłam w miarę
ogarnięta, wyjęłam z torebki nawilżoną chusteczkę i zmyłam rozmazany makijaż.
Teraz już wyglądałam przynajmniej jak człowiek. Miałam właśnie schować telefon
do torebki, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu, że dzwoni Tony. Czego on może
chcieć….?
- Halo? – odebrałam niepewnie.
- Cześć. Słuchaj mam do ciebie małą prośbę.
- Słucham.
- Mogła byś przyj… - coś zaczęło przerywać – bo Abraha…..
ja… wiem.. On ma…. Spaść… - później coś nas rozłączyło.
Dziwny telefon,
zrozumiałam tylko, że mam przejść.. Ale gdzie? I po co?
- Czy Abraham ma spaść?! – wykrzyczałam fragment rozmowy –
Czy on chce sobie coś zrobić?!
Nie byłam
pewna, czy dobrze to usłyszałam, wolałam jednak to sprawdzić. Nie przeżyła bym,
gdy Abrahamowi coś się stało. W miarę szybkim tempem zaczęłam kuśtykać w stronę
domu Mateo. Przeklęta noga!?
Super, ekstra mam nadzieję, że będą razem i, że Abri wybaczy Różyczce ? :) błagam. Dużo weny i czasu misia ci życzę :)
OdpowiedzUsuńAle super! <3 Mam nadzieję, że Abraham nie chce "spaść", tylko ma zamiar przeprosić Różę za swoje zachowanie! ^^
OdpowiedzUsuńOby byli razem! :D Taka słodka parka!
Już nie mogę doczekać się ostatniej części! I oczywiście pierwszej nowego imaginu! :3
Chcę już ten piątek! :*
Kocham! Mocno! <3