8 grudnia 2015

,,Przeklęta noga" - imagin dla Venney

Hej! :D
To maiła być już ostania część... :/ Jednak znów nie wszystko poszło po mojej myśli i jet to przed ostania część ;) Ostatnia część pojawi się najpewniej w piątek ;)
Pozdrawiam
i
miłych snów <3
_____________________________________

          *Róża*

     Otworzyłam oczy, nade mną stała jakaś plama..
- Halo? Dziewczyno? Nic ci nie jest?
  Z czasem plama robiła się coraz wyraźniejsza, aż w końcu zamieniła się w jakąś panią.
- Co? – zapytałam zdezorientowana – A tak, nic mi nie jest.
- Na pewno?
- Tak.. – spróbowałam wstać. – Ałć! – krzyknęłam.
- Może lepiej nie wstawaj! – Kobieta posadziła mnie na ziemi – Powinien zobaczyć cię lekarz.. – stwierdziła.
- Nie trzeba..
- Masz spuchniętą kostkę!
- Co? – spojrzałam na nogę..
    To pewnie dlatego jej nie czuję… Zaraz nie czuje nogi?!
- Wie pani, ta propozycja z lekarzem.. jest dalej aktualna? – zapytałam po chwili.
   Kobieta pomogła mi dotrzeć do szpitala. Była bardzo miła i pomocna. Nie wiem czy robiła to bo naprawdę się martwiła czy tylko próbował zadość uczynić mi.. Jakby nie patrzeć nie stałam na ścieżce rowerowej, więc to jej wina i gdybym chciała mogła bym ją podać na policje… Jednak nie chcę.. Mam dość zmartwień. Abraham… I znowu wróciło wszystko, a na chwile oderwałam się od tej smutnej rzeczywistości…
    Lekarz powiedział, że to tylko niegroźne stłuczenie i wystarczy opaska uciskowa orz maść. Przy okazji opatrzył mój rozcięty łuk brwiowy. To była taka okropnie wielka rana, że gdyby nie lekarz nie wiedziała bym o niej… Zaśmiałam się w duchu… Pan doktor nakleił mi plaster na głowę i wręczył naklejkę dzielnego pacjenta! Z ogromną dumą wyszłam z gabinetu.
- I co jest z nogą? – podbiegła do mnie zaniepokojona kobieta od roweru.
- Będę żyć! – Zaśmiałam się.
- To znaczy? – drążyła.
- Oj lekkie stłuczenie.. Jak ponoszę to.. – wskazałam na opaskę na nodze – przez trzy tygodnie nie będzie nawet śladu.
- Tak długo?
- No żeby trochę usztywnić, a potem  żeby maść się trzymała.
- Aha.. – odetchnęła z ulgą.
- Nom.. To ja już wrócę do domu.
- Może..
- Nie trzeba.. – uprzejmie spławiłam kobietę i udałam się w kierunku domu.
    Idąc, a raczej kuśtykając.. cały czas myślałam o Abrahamie.. Mogłam mu powiedzieć.. Gdybym mu wyznała prawdę na początku, pewnie by zrozumiał…. A tak.. Teraz bardziej bolało mnie złamane serce niż spuchnięta noga…

          *Abraham*

    Wściekły sam nie wiem, czy bardziej na nią, że mnie okłamała, czy na siebie, bo dałem się wkręcić, wróciłem do domu. Trzasnąłem drzwiami i skierowałem się w stronę pokoju. Kiedy byłem już prawie u celu, mój kochany braciszek pojawił się w polu widzenia.
- Ooo jaki masz dziś świetny nastrój.. – stwierdził z ironią.
- Nie mam ochoty na żarty..
- Ty?! O matko jest, aż tak źle? – wytrzeszczył oczy.
   Przyjrzałem mu się… Nie wiem teraz czy żartuje sobie, ze mnie, czy mówi na serio. Jest naprawdę dobrym aktorem… Aż mu się dziwie, że jeszcze nie poszedł na karting, od razu by go przyjęli…
- Tak. – stwierdziłem pochmurnie.
- Co jest?
- Nie chce mi się gać.. – chciałem wejść do pokoju, ale On mi to skutecznie uniemożliwił.
    Chwycił mnie za rękę i pociągną do piekła! A raczej jego pokoju, ale czułem się tam jak w piekle… Zawsze mnie tam zaciągał na swoje ,,przesłuchanie”.. Ah.. Kocham go, ale czasem mam chęć utopić go w łyżce wody.. I dziś jest taki dzień.
- Więc? – zapytała gdy już posadził mnie na krześle.
   Sam stanął przede mną i założył rękę na rękę.
   Siedziałem cicho ,,Nie pęknę, nie pęknę” powtarzałem w duchu.. To moja sprawa i nie zamierzam z Nim o tym gadać, znów będzie mnie pouczał…
  Nie dawał za wygraną. Zaczęła się wojna! Wojna na spojrzenia. W wytrzeszczył te swoje paczadła na mnie. Dzielnie walczyłem.. Jedna, dróg, trzecia minuta, a my dalej nie mrugamy. Czułem jak oczy pomału mi się wypalają, ale nie mogłem polec, nie teraz! Walczyłem, dzielnie… Nie! Oczy mi płoną. Mrugnąłem.. I poniosłem klęskę.. Tony to chyba przykleja sobie te powieki.. Nie możliwe, żeby za każdym razem wygrywał.
- Wygrałem! – krzyknął ciesząc się jak małe dziecko – A teraz gadaj! – rozkazał oślepiając mnie lampką.
- Ta jest panie komisarzu.. – zrobiłem naburmuszoną minę – A zresztą co ja będę gadał… Masz! – rzuciłem w niego tą przeklętą gazetą.
    Myślałem, że no nie wiem zdziwi się, albo chociaż powie te swoje ,,a nie mówiłem”. Ale nie on po prostu się roześmiał?! O co mu chodzi?! Ja tu przeżywam zdradę, teoretycznie, a On się śmieje?!
- I z czego tak rżysz?! – wyrwałem mu gazetę.
- Serio to jest problem? – zapytał z niedowierzaniem.
    Zmarszczyłam brwi.
- Wychodzę. – oświadczyłem.
- Dobra sorry! – zatrzymał mnie – Tylko nie rozumiem, czemu się wściekasz… Przecież myślałem, że ją lubisz, lubisz, poza tym nikt nie traktuje tego pisma na poważnie…
- Tu nie chodzi o zdjęcie?! – warknąłem.
    Spojrzał na mnie pytająco.
- Ona mnie zdradzała!
- Nie byliście razem. – stwierdził.
- I co? Mogła powiedzieć, że ma chłopaka. A tak działała na dwa fronty!
- Jakie fronty, człowieku co ty gadasz.. Przecież ich związek to jedna wielka ściema.
- Co? – teraz to mnie zamurowało.

           *Róża*

    Jakoś nie miałam ochoty wracać do domu… Mszę się najpierw ogarnąć, inaczej będę musiał w domu odpowiedzieć na wiele trudnych pytań. Wyjęłam z torebki telefon, który teraz służył mi jako lusterko. Usiadłam na ławce i zaczęłam przeczesywać palcami włosy. Wyglądałam jak czarownica.. A nawet gorzej. Eh… Gdy byłam w miarę ogarnięta, wyjęłam z torebki nawilżoną chusteczkę i zmyłam rozmazany makijaż. Teraz już wyglądałam przynajmniej jak człowiek. Miałam właśnie schować telefon do torebki, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu, że dzwoni Tony. Czego on może chcieć….?
- Halo? – odebrałam niepewnie.
- Cześć. Słuchaj mam do ciebie małą prośbę.
- Słucham.
- Mogła byś przyj… - coś zaczęło przerywać – bo Abraha….. ja… wiem.. On ma…. Spaść… - później coś nas rozłączyło.
    Dziwny telefon, zrozumiałam tylko, że mam przejść.. Ale gdzie? I po co?
- Czy Abraham ma spaść?! – wykrzyczałam fragment rozmowy – Czy on chce sobie coś zrobić?!
    Nie byłam pewna, czy dobrze to usłyszałam, wolałam jednak to sprawdzić. Nie przeżyła bym, gdy Abrahamowi coś się stało. W miarę szybkim tempem zaczęłam kuśtykać w stronę domu Mateo. Przeklęta noga!?

2 komentarze:

  1. Super, ekstra mam nadzieję, że będą razem i, że Abri wybaczy Różyczce ? :) błagam. Dużo weny i czasu misia ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super! <3 Mam nadzieję, że Abraham nie chce "spaść", tylko ma zamiar przeprosić Różę za swoje zachowanie! ^^
    Oby byli razem! :D Taka słodka parka!
    Już nie mogę doczekać się ostatniej części! I oczywiście pierwszej nowego imaginu! :3
    Chcę już ten piątek! :*
    Kocham! Mocno! <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wasze komentarze ;)