Ah... Jak ja kocham święta.. Mimo, że jest tyle przygotowań do nich to i tak je KOCHAM JE! A wy lubicie czy kochacie święta? A może ich nie lubicie :(.......
W dniu Bożego Narodzenia ja i Abraham,
Ślemy wam świąteczne życzenia.
Zdrowia, szczęścia, pomyślności
I pysznego karpia - bez ości!
Niech Abraham wam kolędy śpiewa
i niech spełniają wam się najskrytsze marzenia!
WESOŁYCH ŚWIAT!
Zapowiedź
(T.I)*
Święta to magiczny czas… Czas gdy marzenia
się spełniają. Tylko wtedy niemożliwe staje się możliwe. Magia płynąca ze Świąt
jest jedyna w swoim rodzaju…. Tych świąt nigdy nie zapomnę. Dostałam najlepszy
prezent na świecie.. Do dziś nie mogę w to uwierzyć.. Nigdy nie sądziłam, że
zasłużę właśnie na Jego miłość.. To prezent od losu i zrobię wszystko by nie
stracić Go z byle powodu.
Abraham
Lubię Święta, ten ich ,,czar”… Magia, która im towarzyszy.. Co roku
dostawałem przeróżne i bardzo piękne prezenty.
Jednak tegoroczny prezent, jaki podarował mi los.. jest niezwykły.
Niesamowity i uroczy.. Nigdy go nie zapomnę i nie stracę. Oooo! Mam
postanowienie na nowy rok!
Wstęp
(T.I)
Moje święta co roku wyglądają podobnie.
Jednego roku zostaję na wigilię u mamy, a następnego lecę do Hiszpanii do taty.
W tym roku lecę do taty. Lubię święta w Hiszpanii, jednak brakuje mi śniegu..
Nasza wigilia jest tradycyjna.. Polska! Chodź taty narzeczona jest hiszpanką,
lubi polskie święta.
Zazwyczaj spędzam tam tylko Boże
Narodzenie, w tym roku jednak zostaję również na Nowy Rok. Nie wiem czemu mama
podjęła taką decyzję, ale wolę o tym nie myśleć..
- Tata! – krzyknęłam rzucając
mu się na szyję.
- Hej, królewno. Jak tam
podróż?
- W porządku. – powiedziałam z
uśmiechem – Hej Alisa. – przytuliłam ją.
Alisa i mój tata spotykają się już od
pięciu lat. Mimo, że tak trochę spowodowała rozwód moich rodziców, lubię ją.
Jest bardzo miła.. Nie ma własnych dzieci, więc traktuje mnie jak córkę. Jest
bardzo kochana…
- Witaj, skarbie. – kobieta,
obdarzyła mnie uśmiechem.
- To co jedziemy? –
zaproponowałam.
- Jasne. – tata wziął moją
walizkę i skierowaliśmy się w stronę samochodu.
W domu, czekał na mnie już mój pokój nr.2.
Nic się nie zmienił od ostatniego mojego pobytu tutaj… Postawiłam walizkę na
łóżku i usiadłam obok niej.
- Proszę!
- Hej! – zza drzwi wychyliła
się głowa Alis. – Pomóc ci rozpakować się? – zaproponowała.
- Jasne.
Kobieta weszła i usiadła obok.
- Starałam się niczego nie
przestawić, gdy sprzątałam.
- Miło..
- Coś się stało?
- Nie… - od razu na mojej
twarzy pojawił się uśmiech – Po prostu jestem trochę zmęczona. Wiesz lot
samolotem i te sprawy…
- Rozumiem, to co zabieramy
się za robotę!
Alis pomogła poukładać ciuchy w szafie.
Zawsze kiedy wracam do Polski, jest ich dwa razy więcej niż gdy tu jechałam…
Poszło nam to wyjątkowo szybko. Jak zwykle gadaliśmy o wszystkim i o niczym.
Oczywiście wypytywała mnie o chłopców.. Nie wiem czemu, ale przy niej nie
krępuję się przy takich tematach.. Może dlatego, że traktuje ją jak koleżankę….
- Ok, skończone. Teraz
zostawię cię, to sobie odpoczniesz.
- Dzięki, za pomoc. –
przytuliłam ją, a ona pocałowała mnie w czoło.
Ja natomiast położyłam się na łóżku. Gdy
poczułam się naprawdę senna, wzięłam prysznic i położyłam się spać. Pomimo, że
była dopiero siódma, ja nie miałam siły nawet mrugać…
Gdy obudziłam się i spojrzałam na zegarek
była dziewiąta. Naprawdę długo spałam… Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do
łazienki… Po porannej toalecie, pościeliłam łóżko i ubrałam. Założyłam białą
bluzkę i na nią luźniejszą, krótką i lekko brązową bluzkę w czarne, serca. Do
tego czarne spodnie i ulubione czarne converse. Pomimo, że był grudzień w
Hiszpanii jest bardzo ciepło. Dlatego, mój strój nie jest zbytnio ciepły. By
sprawić przyjemność tacie, założyłam jeszcze bransoletkę od niego. Wzięłam
telefon i zeszłam na dół… Niestety, tata
i ciocia (tak mówiłam do Alisy), więc zrobiłam sobie śniadanie sama.
Za oknem dostrzegłam piękną pogodę,
postanowiłam nie marnować tego pięknego dnia. Wzięłam karteczkę i napisałam na
niej liścik, że wyszłam na spacer. Zostawiłam go w kuchni i wyszłam. Mimo, że
przyjeżdżam tu rzadko, znam świetnie tą
okolicę i szanse, że się zgubie są nikłe. Mimo, że wiał wiatr, nie brałam ze
sobą żadnej kurtki. Jak to mama mówiła ,,Jestem odporna na zimno”.
Szłam przed siebie, rozkoszując się
widokiem pięknej dzielnicy. Tata, ma ogromne szczęście, że mieszka w tak
zielonej dzielnicy… Zazdroszczę mu. U mnie z okna widać tylko bloki, a tu..
Można zapomnieć, że jest się w centrum miasta… Do wigilii, mam jeszcze jakieś
osiem godzin tak więc mam sporo czasu na podziwianie okolicy. Chyba nigdy mi
się to nie znudzi….
Niespodziewanie, wyczułam jak coś kapie mi
na głowę. Spojrzałam w górę. Super.. Zaczęło padać. Na moje nieszczęście,
deszcz z każdą chwilą stawał się coraz mocniejszy… Podbiegłam więc do
rozłożystego drzewa, by rozejrzeć się w która stronę muszę wracać. Na
szczęście, pod drzewem było sucho. Rozejrzałam się… Gdy byłam pewna swego
ruszyłam w stronę domu. Niestety, przez deszcz piasek zmienił się w błoto i gdy
nastąpiłam na niego osunął się a ja zaczęłam lecieć w tył….
Abraham
Odkąd zostałem sławny, moje święta nie są
,,normalne”. Owszem razem z rodziną, zasiadamy do wspólnej wigilii, ale
pierwszego i drugiego dnia świąt zamiast spędzać go z rodziną, mam różne
występy. Lubię to, jednak czasem brakuje mi tych rodzinnych chwil…
Wstałem dziś bardzo wcześnie. Mimo, że
starałem się wolno wykonywać wszystkie poranne czynności, kiedy skończyłem było
dopiero dziewiąta. Zasiadłem więc w fotelu w salonie.
- Hej! – przywitał się Tony i
usiadł obok.
- Cześć…. – wymamrotałem.
- Jak, optymistycznie!
- Czy to sarkazm?
- Aaależ skąd… - machnął ręką
i się zaśmiał.
Prychnąłem.
- Co jest? – zapytał.
- Nic, nudzi mi się..
- To idź na próbę! –
zaproponował.
- Nie.. Ekipa jest zmęczona i
ma dość prób…
- Hm… Mam pomysł! – wrzasną nagle.
- Jaki? – spojrzałem na niego
z nadzieją.
- Chodź na spacer!
- Dalej…
Tony zmierzył mnie wzrokiem.
- Chodź, jest ładna pogoda.
Nie pozwolę kisić ci się w domu! – wstał i spojrzał na mnie – Idziesz po
dobroci, czy mam cię siłą zaciągnąć.
- Wybieram drugą opcje. – wyszczerzyłem
się do niego.
- Dobra sam chciałeś! – i zaczął
mnie ciągnąć za ręce.
Dzielnie walczyłem i zapierałem
się nogami. Tony nie poddawał się, ja również opierałem się ze wszystkich sił…
- Tony, nie!
- No wstawaj!
Nasze wrzaski było słychać chyba w całym
domu.. Dobrze, że rodzice wyszli…
Nie miałem już siły się opierać i Tony w
końcu wyciągną mnie z fotela. Był starszy i trochę silniejszy.. Ale tylko
trochę! Więc już po chwili szyliśmy ulicą.
- I co tak strasznie?
- Tak! – warknąłem chowając
ręce do kieszeni.
Mimo, że było ciepło czasem zawiał lodowaty
wietrzyk…
- Oj, nie mów, że ci zimno?!
Jest 20 stopni ciepła!
Przewróciłem oczami.
- Dobra, mów jaki jest
prawdziwy powód tego, że mnie wyciągnąłeś na ten spacer? – przyjrzałem mu się.
- Oj, to już brat nie może
wyciągnąć cię na wspólny spacer?
- Nie urodziłem się wczoraj
wiesz…
- Dobra no! Bo dziś wigilia, a
ja dalej nie mam prezentu dla Sofii.
Sofia to jego nie-dziewczyna. Mimo, że
twierdzą iż nie są razem to zachowują się jak para. Wszędzie ze sobą łażą ,
trzymają się za rączki itp.. Jedynie się nie całują… A może, gdy nikt nie
patrzy… A zresztą co mnie to!
- Kup jej naszyjnik lub bransoletkę.
To zawsze trafiony prezent.
- Nie… To zbyt przewidywalne. Chcę
jej dać coś wyjątkowego. Wiesz, może w końcu będziemy oficjalnie parą.
- CO?! – na te słowa
zatrzymałem się – Ty i Sofia!? No w końcu! A myślałem, że to będzie wieczne
trwać… - zacząłem się śmiać – Brawo! – poklepałem go po ramieniu.
- Dzięki, ale wiesz nie wiem
czy się zgodzie..
- Proszę cię… Ona czeka na to
od roku!
- Tak myślisz?
- Ja nie myślę, ja to wiem!
- Masz rację ty nie myślisz! –
zaczął się śmiać i poczochrał mnie po czuprynie.
Eh.. Jak ja tego nie lubię?! Układałem te
włosy przez piętnaście minut, a on to rozwalił!
- Tony! Jak ja cię dorwę.
Mój najukochańszy braciszek, zaczął wiać a
ja go goniłem, odgrażając mu się. Już miałem go dorwać, gdy zadzwonił mój
telefon.
- Farciarz.. – powiedziałem sam
do siebie i odebrałem – Halo?
- Hej skarbie.
- Hej mamo.
- Jest może koło ciebie Tony,
bo nie mogę się do niego dodzwonić..
- Jest.. – odsunąłem telefon
od twarzy i wrzasnąłem do brata – Tony! Do ciebie!
Chłopak, ostrożne podszedł do mnie i wziął komórkę.
By poczuć się bezpiecznie odszedł ode mnie. Jaki on przestraszony! I śmieszny
jednocześnie… Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać. Tony naburmuszył się i
poszedł, zabierając mój telefon.
- Fajnie.. – powiedziałem sam
do siebie.
Może to lepiej, że go wziął.. Nikt nie
będzie mi przeszkadzał.. W sumie fajny ten spacer.. Ładnie tu..
- O świetnie! – spostrzegłem,
że moje sznurowadło rozwiązało się.
Zszedłem więc na bok, ukląkłem i zawiązałem
go. W między czasie zaczął padać deszcz, więc schowałem się w głąb, pod wielkie
drzewo. W co ten Tony mnie wpakował, zmoknę.. Deszcz stawał się coraz większy…
Kidy już miałem zamiar iść do domu,
usłyszałem kroki, a potem dziewczynę.. Wybiegł zza drzewa i poślizgnęła się.
Odruchowo podbiegłem i złapałem ją….
*(T.I) - Twoje Imię
Awwww słodkie *-*
OdpowiedzUsuńRozdział cute! :3
Nie mogę się doczekać następnego :*
Wzajmenie życzę ci WESOLYCH I RADOSNYCH SWIAT <3
Piękne, słodkie, super. Niemogę doczekać się kolejnej części!
OdpowiedzUsuńPS. Tobie również Wesołych Świąt :)
Mega słodkie superanckie i Życzę ci miśka Wesołych, radoanych a przede wszystkim spokojnych Świąt :) rozdział czad czekam na następny :) kocham mocno
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial ;) Również życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia ;) Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń