24 grudnia 2015

Wydanie Świąteczne cz.I

Hej! Wesołych Świąt Wam życzę! Nie mogę w to uwierzyć, jak ten rok szybko zleciał XD U Was też, to tak szybko zleciało?
Ah... Jak ja kocham święta.. Mimo, że jest tyle przygotowań do nich to i tak je KOCHAM JE! A wy lubicie czy kochacie święta? A może ich nie lubicie :(.......
 W dniu Bożego Narodzenia ja i Abraham,
Ślemy wam świąteczne życzenia.
Zdrowia, szczęścia, pomyślności
I pysznego karpia - bez ości!
Niech Abraham wam kolędy śpiewa 
i  niech spełniają wam się najskrytsze marzenia!
WESOŁYCH ŚWIAT!
___________________________________________

Zapowiedź

(T.I)*

    Święta to magiczny czas… Czas gdy marzenia się spełniają. Tylko wtedy niemożliwe staje się możliwe. Magia płynąca ze Świąt jest jedyna w swoim rodzaju…. Tych świąt nigdy nie zapomnę. Dostałam najlepszy prezent na świecie.. Do dziś nie mogę w to uwierzyć.. Nigdy nie sądziłam, że zasłużę właśnie na Jego miłość.. To prezent od losu i zrobię wszystko by nie stracić Go z byle powodu.

Abraham

   Lubię Święta, ten ich ,,czar”…  Magia, która im towarzyszy.. Co roku dostawałem przeróżne i bardzo piękne prezenty.  Jednak tegoroczny prezent, jaki podarował mi los.. jest niezwykły. Niesamowity i uroczy.. Nigdy go nie zapomnę i nie stracę. Oooo! Mam postanowienie na nowy rok!

Wstęp

(T.I)

    Moje święta co roku wyglądają podobnie. Jednego roku zostaję na wigilię u mamy, a następnego lecę do Hiszpanii do taty. W tym roku lecę do taty. Lubię święta w Hiszpanii, jednak brakuje mi śniegu.. Nasza wigilia jest tradycyjna.. Polska! Chodź taty narzeczona jest hiszpanką, lubi polskie święta. 
     Zazwyczaj spędzam tam tylko Boże Narodzenie, w tym roku jednak zostaję również na Nowy Rok. Nie wiem czemu mama podjęła taką decyzję, ale wolę o tym nie myśleć..
- Tata! – krzyknęłam rzucając mu się na szyję.
- Hej, królewno. Jak tam podróż?
- W porządku. – powiedziałam z uśmiechem – Hej Alisa. – przytuliłam ją.
    Alisa i mój tata spotykają się już od pięciu lat. Mimo, że tak trochę spowodowała rozwód moich rodziców, lubię ją. Jest bardzo miła.. Nie ma własnych dzieci, więc traktuje mnie jak córkę. Jest bardzo kochana…
- Witaj, skarbie. – kobieta, obdarzyła mnie uśmiechem.
- To co jedziemy? – zaproponowałam.
- Jasne. – tata wziął moją walizkę i skierowaliśmy się w stronę samochodu.
    W domu, czekał na mnie już mój pokój nr.2. Nic się nie zmienił od ostatniego mojego pobytu tutaj… Postawiłam walizkę na łóżku i usiadłam obok niej.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę!
- Hej! – zza drzwi wychyliła się głowa Alis. – Pomóc ci rozpakować się? – zaproponowała.
- Jasne.
   Kobieta weszła i usiadła obok.
- Starałam się niczego nie przestawić, gdy sprzątałam.
- Miło..
- Coś się stało?
- Nie… - od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech – Po prostu jestem trochę zmęczona. Wiesz lot samolotem i te sprawy…
- Rozumiem, to co zabieramy się za robotę!
   Alis pomogła poukładać ciuchy w szafie. Zawsze kiedy wracam do Polski, jest ich dwa razy więcej niż gdy tu jechałam… Poszło nam to wyjątkowo szybko. Jak zwykle gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Oczywiście wypytywała mnie o chłopców.. Nie wiem czemu, ale przy niej nie krępuję się przy takich tematach.. Może dlatego, że traktuje ją jak koleżankę….
- Ok, skończone. Teraz zostawię cię, to sobie odpoczniesz.
- Dzięki, za pomoc. – przytuliłam ją, a ona pocałowała mnie w czoło.
- Nie ma za co… - uśmiechnęła się i wyszła.
    Ja natomiast położyłam się na łóżku. Gdy poczułam się naprawdę senna, wzięłam prysznic i położyłam się spać. Pomimo, że była dopiero siódma, ja nie miałam siły nawet mrugać…
    Gdy obudziłam się i spojrzałam na zegarek była dziewiąta. Naprawdę długo spałam… Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki… Po porannej toalecie, pościeliłam łóżko i ubrałam. Założyłam białą bluzkę i na nią luźniejszą, krótką i lekko brązową bluzkę w czarne, serca. Do tego czarne spodnie i ulubione czarne converse. Pomimo, że był grudzień w Hiszpanii jest bardzo ciepło. Dlatego, mój strój nie jest zbytnio ciepły. By sprawić przyjemność tacie, założyłam jeszcze bransoletkę od niego. Wzięłam telefon i  zeszłam na dół… Niestety, tata i ciocia (tak mówiłam do Alisy), więc zrobiłam sobie śniadanie sama.
    Za oknem dostrzegłam piękną pogodę, postanowiłam nie marnować tego pięknego dnia. Wzięłam karteczkę i napisałam na niej liścik, że wyszłam na spacer. Zostawiłam go w kuchni i wyszłam. Mimo, że przyjeżdżam tu rzadko, znam  świetnie tą okolicę i szanse, że się zgubie są nikłe. Mimo, że wiał wiatr, nie brałam ze sobą żadnej kurtki. Jak to mama mówiła ,,Jestem odporna na zimno”.
    Szłam przed siebie, rozkoszując się widokiem pięknej dzielnicy. Tata, ma ogromne szczęście, że mieszka w tak zielonej dzielnicy… Zazdroszczę mu. U mnie z okna widać tylko bloki, a tu.. Można zapomnieć, że jest się w centrum miasta… Do wigilii, mam jeszcze jakieś osiem godzin tak więc mam sporo czasu na podziwianie okolicy. Chyba nigdy mi się to nie znudzi….
   Niespodziewanie, wyczułam jak coś kapie mi na głowę. Spojrzałam w górę. Super.. Zaczęło padać. Na moje nieszczęście, deszcz z każdą chwilą stawał się coraz mocniejszy… Podbiegłam więc do rozłożystego drzewa, by rozejrzeć się w która stronę muszę wracać. Na szczęście, pod drzewem było sucho. Rozejrzałam się… Gdy byłam pewna swego ruszyłam w stronę domu. Niestety, przez deszcz piasek zmienił się w błoto i gdy nastąpiłam na niego osunął się a ja zaczęłam lecieć w tył….

Abraham

   Odkąd zostałem sławny, moje święta nie są ,,normalne”. Owszem razem z rodziną, zasiadamy do wspólnej wigilii, ale pierwszego i drugiego dnia świąt zamiast spędzać go z rodziną, mam różne występy. Lubię to, jednak czasem brakuje mi tych rodzinnych chwil…
   Wstałem dziś bardzo wcześnie. Mimo, że starałem się wolno wykonywać wszystkie poranne czynności, kiedy skończyłem było dopiero dziewiąta. Zasiadłem więc w fotelu w salonie.
- Hej! – przywitał się Tony i usiadł obok.
- Cześć…. – wymamrotałem.
- Jak, optymistycznie!
- Czy to sarkazm?
- Aaależ skąd… - machnął ręką i się zaśmiał.
   Prychnąłem.
- Co jest? – zapytał.
- Nic, nudzi mi się..
- To idź na próbę! – zaproponował.
- Nie.. Ekipa jest zmęczona i ma dość prób…
- Hm… Mam pomysł! – wrzasną nagle.
- Jaki? – spojrzałem na niego z nadzieją.
- Chodź na spacer!
- Dalej…
 Tony zmierzył mnie wzrokiem.
- Chodź, jest ładna pogoda. Nie pozwolę kisić ci się w domu! – wstał i spojrzał na mnie – Idziesz po dobroci, czy mam cię siłą zaciągnąć.
- Wybieram drugą opcje. – wyszczerzyłem się do niego.
- Dobra sam chciałeś! – i zaczął mnie ciągnąć za ręce.
Dzielnie walczyłem i zapierałem się nogami. Tony nie poddawał się, ja również opierałem się ze wszystkich sił…
- Tony, nie!
- No wstawaj!
   Nasze wrzaski było słychać chyba w całym domu.. Dobrze, że rodzice wyszli…
   Nie miałem już siły się opierać i Tony w końcu wyciągną mnie z fotela. Był starszy i trochę silniejszy.. Ale tylko trochę! Więc już po chwili szyliśmy ulicą.
- I co tak strasznie?
- Tak! – warknąłem chowając ręce do kieszeni.
   Mimo, że było ciepło czasem zawiał lodowaty wietrzyk…
- Oj, nie mów, że ci zimno?! Jest 20 stopni ciepła!
    Przewróciłem oczami.
- Dobra, mów jaki jest prawdziwy powód tego, że mnie wyciągnąłeś na ten spacer? – przyjrzałem mu się.
- Oj, to już brat nie może wyciągnąć cię na wspólny spacer?
- Nie urodziłem się wczoraj wiesz…
- Dobra no! Bo dziś wigilia, a ja dalej nie mam prezentu dla Sofii.
    Sofia to jego nie-dziewczyna. Mimo, że twierdzą iż nie są razem to zachowują się jak para. Wszędzie ze sobą łażą , trzymają się za rączki itp.. Jedynie się nie całują… A może, gdy nikt nie patrzy… A zresztą co mnie to!
- Kup jej naszyjnik lub bransoletkę. To zawsze trafiony prezent.
- Nie… To zbyt przewidywalne. Chcę jej dać coś wyjątkowego. Wiesz, może w końcu będziemy oficjalnie parą.
- CO?! – na te słowa zatrzymałem się – Ty i Sofia!? No w końcu! A myślałem, że to będzie wieczne trwać… - zacząłem się śmiać – Brawo! – poklepałem go po ramieniu.
- Dzięki, ale wiesz nie wiem czy się zgodzie..
- Proszę cię… Ona czeka na to od roku!
- Tak myślisz?
- Ja nie myślę, ja to wiem!
- Masz rację ty nie myślisz! – zaczął się śmiać i poczochrał mnie po czuprynie.
   Eh.. Jak ja tego nie lubię?! Układałem te włosy przez piętnaście minut, a on to rozwalił!
- Tony! Jak ja cię dorwę.
   Mój najukochańszy braciszek, zaczął wiać a ja go goniłem, odgrażając mu się. Już miałem go dorwać, gdy zadzwonił mój telefon.
- Farciarz.. – powiedziałem sam do siebie i odebrałem – Halo?
- Hej skarbie.
- Hej mamo.
- Jest może koło ciebie Tony, bo nie mogę się do niego dodzwonić..
- Jest.. – odsunąłem telefon od twarzy i wrzasnąłem do brata – Tony! Do ciebie!
    Chłopak, ostrożne podszedł do mnie i wziął komórkę. By poczuć się bezpiecznie odszedł ode mnie. Jaki on przestraszony! I śmieszny jednocześnie… Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać. Tony naburmuszył się i poszedł, zabierając mój telefon.
- Fajnie.. – powiedziałem sam do siebie.
   Może to lepiej, że go wziął.. Nikt nie będzie mi przeszkadzał.. W sumie fajny ten spacer.. Ładnie tu..
- O świetnie! – spostrzegłem, że moje sznurowadło rozwiązało się.
   Zszedłem więc na bok, ukląkłem i zawiązałem go. W między czasie zaczął padać deszcz, więc schowałem się w głąb, pod wielkie drzewo. W co ten Tony mnie wpakował, zmoknę.. Deszcz stawał się coraz większy…
   Kidy już miałem zamiar iść do domu, usłyszałem kroki, a potem dziewczynę.. Wybiegł zza drzewa i poślizgnęła się. Odruchowo podbiegłem i złapałem ją…. 
*(T.I) - Twoje Imię

4 komentarze:

  1. Awwww słodkie *-*
    Rozdział cute! :3
    Nie mogę się doczekać następnego :*

    Wzajmenie życzę ci WESOLYCH I RADOSNYCH SWIAT <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne, słodkie, super. Niemogę doczekać się kolejnej części!

    PS. Tobie również Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega słodkie superanckie i Życzę ci miśka Wesołych, radoanych a przede wszystkim spokojnych Świąt :) rozdział czad czekam na następny :) kocham mocno

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdzial ;) Również życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia ;) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wasze komentarze ;)