31 grudnia 2015

Wydanie Sylwestrowe!

Witajcie kochani, za chwile Nowy Rok, więc życzę wam WSZYSTKIM, szczęśliwego roku 2016! Aby spełniły wam się wszystkie najskrytsze marzenia!
__________________________

    Abraham

    Odkąd widziałem Ją w święta, nie spotkaliśmy się więcej. Mimo że znaliśmy się od niedawna, brakowało mi Jej. Próbowałem wymazać Ją z pamięci, ale nie potrafiłem.. Gdy tylko zamykam oczy widzę Jej twarz…
   Teraz szykuję się do Sylwestrowego koncertu. Wszystko jej zapięte na ostatni guzik. Przynajmniej tak wszyscy sądzą. Ja wciąż jeszcze nie skupiłem się…
- Abraham, wchodzisz za dziesięć minut! – poinformował mnie dźwiękowiec.
- Ok. – odpowiedziałem – Skup się! – nakazałem sam, sobie.
   Wziąłem głęboki wdech  i zamknąłem oczy. Próbowałem doprowadzić się do porządku. Musiałem odsunąć wszystko co mnie trapiło. To jest ważny koncert i muszę być w idealnej formie! Ostatnie poprawki i wyszedłem z garderoby. Gdy prowadzący mnie zapowiadał, podskoczyłem parę razy by wejść w dryg koncertowy.
- A teraz Abraham Mateo! – krzyknął prowadzący, a widzowie zaczęli piszczeć i krzyczeć.
   Wybiegłem na scenę, a wtedy moje fanki zaczęły krzyczeć jeszcze głośniej!
- Wydajcie kochaniii!!! – przywitałem się.
   Zaczęła grać melodia do Señority i zacząłem śpiewać. Tak właśnie rozpoczął się koncert…
   Po około trzydziestu minutach przyszedł czas na piosenkę ,,Me gustas”. Jak zwykle tą piosenkę dedykuje jakiejś fance, którą proszę na scenę. Fanki wiedziały co teraz będzie dlatego zaczęły przekrzykiwać siebie nawzajem, by zwrócić moją uwagę. Podszedłem bliżej do fanów i rozejrzałem się.. Wtedy moją uwagę zwróciła jedna, bardzo szczególna osoba.

(T.I)

   Nie powinnam tu przychodzić, ale musiałam! Musiała zobaczyć Go, ostatni raz! Poza tym Mikołaj obraził by się, gdybym nie wykorzystała prezentu.
   Na koncercie jest bardzo czadowo! Abraham jest cudowny! Słuchałam jego piosenek w internecie, ale to nie to samo co, na żywo…  Nagle fanki zaczęły piszczeć, nieznośnie głośno, a Abraham podszedł bliżej widowni. Zaczął się rozglądać. Co on robi?
- Zobaczył mnie.. – szepnęłam, prawie bez głośnie do siebie.
   Nasze spojrzenia się zetknęły. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
 - A teraz na scenę zapraszam, panienkę w brązowej bluzce, ze świecącym kołnierzykiem! – krzyknął, wszystkie światła zostały skierowane na mnie.
   O matko?! Podeszła do mnie jakaś pani i poprosiła bym poszła z nią. Zrobiłam o co prosiła. Kobieta wprowadziła mnie  za kulisy, a potem na.. Na scenę!! Serce waliło mi tak mocno.. Miałam wrażenie, że zaraz mi wyskoczy. Podeszłam do Abraham, który cały czas uśmiechał się do mnie. Złapał mnie za rękę.
- Spokojnie… - szepną, ciepłym uspokajającym tonem.
   Przełknęłam ślinę i również uśmiechnęłam się do niego. Abraham posadził mnie na stołeczku i zaczął śpiewać mi ,,Me gustas”. Ojejku…
   To było takie niesamowite..
- Poczekaj za kulisami… - znów szepną.
   Kiwnęłam głową i zeszłam ze sceny. Abraham zaśpiewał jeszcze jedną piosenkę i zakończył swój występ. Zszedł za kulisy i szybko podbiegł do mnie. Po czym przytulił i zakręcił dookoła siebie.
- Jak się cieszę, że jesteś!
- Ja też się cieszę. Dziękuję za piosenkę.
   Uśmiechnął się łobuzersko.
- Wszystko co ci zaśpiewałem jest prawdą. – wziął mnie za rękę – Nie potrafię się z tobą rozstać.
- Ale mówiłam ci…
- Cii… - zasłonił mi usta palcem – Znalazłem na to rozwiązanie.
- Jakie?
- Pojadę z tobą do Polski.
- Co? – zamrugałam.
- No tak… Mam prywatnego nauczyciela, więc nauka nie stanowi problemu. A mój menager powiedział, że to dobry pomysł. Zrobię parę występów w Polsce i będę bardziej rozpoznawalny.  
- Naprawdę?
- Tak.
   Byłam taka szczęśliwa, że rzuciłam mu się na szyję.
- Jak się cieszę! – krzyknęłam.
- Chodź.. – złapał mnie za rękę i poprowadził w głąb  kuli – Spójrz w górę. – poprosił.
   Wykonałam jego prośbę. U góry wisiał jakiś krzaczek. Wydawał się bardzo znajomy..
- Czy to jemioła… - spojrzałam na Abrahama.
- Tak.. – powiedział uśmiechając się łobuzersko – A wiesz co trzeba zrobić gdy się stanie pod jemiołą?
    Znając siebie na 100% albo i na 200% byłam czerwona jak burak.
- Co? – zapytałam udając, że nie wiem.
   Abraham ponownie obdarzył mnie uśmiecham i podszedł bliżej.
- To.. – wyszeptał i pocałował mnie.
   Spojrzałam mu głęboko w oczy.
- To najlepsze Święta i  Sylwester w moim życiu.
- No ja myślę!
    Zaśmialiśmy się.
- Cieszę się, że cię spotykałam.
- Ja też.. A tak właściwie, jak trafiłaś na koncert? – zapytał.
- Prezent od Mikołaja..
   Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniał go.
- Ah, ta magia świąt..
- Za chwile odliczamy! – wrzasnął prowadzący ze sceny.
   Dlatego Abraham poprowadził mnie bliżej, abyśmy lepiej słyszeli.
- Dziesięć, dziewięć… - zaczęli wszyscy - ..dwa, jeden, zero! – wrzasnęliśmy i wtedy odpaliły się fajerwerki.
    Zaczęto też otwierać szampana. A Abraham, złapał mnie w talii i ponownie pocałował, tym razem bardziej namiętnie, objęłam go…
   Tego wieczoru zostaliśmy parą, już oficjalnie… na zawsze. Nic nas już nie rozdzieli!

,,Zagubiony" - dedyk dla Olcigg23

Hej!
Przepraszam, że tek późno, ale nie dałam rady wcześniej :/
______________________________________________________
    Próba była tak wyczerpująca, że gdy tylko wróciłem do domu, myślałem tylko o moim łóżeczku. Położyłem się i patrzyłem w sufit. Nie chciało mi się spać, ale nie chciało mi się też wstawać z niego.. Leżałem tylko i gapiłem się w sufit. Zauważyłem, że przydało by się go odmalować. Niespodziewanie usłyszałem brzdęk komórki. Podniosłem się i odebrałem.
- Hej kochanie. – odezwała się Emma.
   Kochanie? JEJ!
- Cześć, co słychać? – zapytałem szczerząc się.
- A padam na twarz. A ty?
- Ja też… Jeszcze nigdy, tak nie zmęczyłem się na próbie. – wyznałem.
- Czyli, nie wszystkie próby są takie ostre?
- Nie… To była pierwsza taka. Ale to penie dlatego, że zbliża się ważny konkurs dla was.
- Jaki? Ola nic nie mówiła..
- No.. Nie wiem… Zawsze zapominam nazwę. Ale jest on bardzo ważny dla Oli. Co roku zajmują pierwsze miejsce.
- Jej.. Ale mam szczęście, że trafiłam na tak dobry zespół.
- Najlepszy! – zaśmiałem się do słuchawki.
- Abraham, ja już muszę kończyć. Paaa!
- Cześć. – rozłączyła się.
    Odłożyłem telefon i znów położyłem się.
    Za drzwiami usłyszałem głos Ton’ego. Trzeba z nim pogadać o Oli. Wstałem i wziąłem wdech. Wyszedłem z pokoju i ruszyłem w kierunku Jego pokoju. Zapukałem.
- Proszę! – usłyszałem, więc wszedłem.
- Hej!
- Streszczaj się, bo zaraz wychodzę.
- A gdzie? – zapytałem podejrzliwie.
    Tony spojrzał na mnie.
- Do parku.
- Z kim?
- A co to przesłuchanie?
- Powiedz. – zażądałem.
- Z Olą. Ok. Nie rozumiem, o co ci chodzi.
    Prychnąłem.
- Naprawdę nie wiesz?!
- Nie!
- Widziałem was! – krzyknąłem.
- Co?!
   Jeszcze udaje głupiego?!
- Zostaw Olę w spokoju! – wrzasnąłem do Ton’ego.
- Co?!
- To co słyszysz?! To moja przyjaciółka i nie chcę żebyś ją zranił!
   Tony prychnął.
- Jedyną osobą która ją rani to ty!
- Słucham?!
- Otwórz oczy idioto! – warkną i wyrzucił mnie z pokoju.
- Tony! – wrzeszczałem waląc w drzwi – Otwieraj?! Co to ma znaczyć….
   Eh.. Co on sobie myśli?! Co to ma znaczyć?!  Chce mi zrobić wodę z mózgu! Nie pozwolę mu na to! Pójdę za nim!
   Schowałem się w swoim pokoju i chyłkiem wyglądałem przez niewielką szparkę w drzwiach. Kiedy zobaczyłem jak Tony wychodzi z pokoju, po cichu wyszedłem za nim. Dotarłem aż do parku, gdzie była już Ola. Schowałem się za krzakiem. Tony podszedł do Niej i pocałował ją w policzek! Ech.. Stałem za daleko i niestety nie słyszałem ich rozmowy.  Niedługo potem pożegnali się i Tony odszedł. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem do Oli.

- Jak długo jesteście razem? – zapytałem nieco przygnębiony.
_______________________________

PS. Przepraszam, że tak krótko, ale nie maiłam za bardzo czasu... :( 

30 grudnia 2015

,,Oficjalnie razem" - dedyk dla Olcigg23

HEJ!
   Jutro sylwester... Cieszycie się? Bo ja nie :( Będę starsza o kolejny rok :( Eh.. Niestety dorastanie jest nieuniknione :( No cóż.....
   Jutro po południu postaram się dodać, koleją część imaginu ;) A wieczorem, dodam ,,Wydanie Sylwestrowe'' ;)
Miłego czytania
i
słodkich snów ;*
____________________________

Trzy dni później

    Wstałem jak zwykle rano i poszedłem pobiegać. Grunt to dobra forma! Poza tym lubiłem biegać, mogłem się wtedy odprężyć i pomyśleć… Może i potem byłem padnięty i mokry, ale lubiłem to. Dziś musiałem przemyśleć bardzo ważną rzecz, dlatego wybrałem dłużą trasę.
    Byłem z Emmą na randce i wszystko szło świetnie.. Tylko jedna rzec mnie męczy, dlaczego ja się z Nią jeszcze nie całowałem? Owszem pocałowałem ją parę razy w policzek, ale to nie to samo! Żebyśmy zostali oficjalnie parą, muszę ją pocałować w usta! Czy coś jest nie tak? A może ona jest z tych co nie chcą się śpieszyć… Nie chcę na nią naciskać. Następnym razem jak się spotkamy, będę musiał z Nią pogadać o naszym przyszłym związku…
    Gdy obiegłem całą trasę, miałem już wszystko poukładane w głowie. Miałem też mokre ubranie i zadyszkę…. Wchodząc do domu nie miałem nawet siły przywitać się z rodzicami.. Poszedłem, a raczej powlokłem się od razu pod prysznic. Ah.. Jak dobrze zmyć z siebie to wszystko…
    Wychodząc do pokoju ujrzałem niespodziewanego goście.
- Emma? Co ty tu robisz? – zapytałem w lekkim szoku.
- Twój brat mnie wpuścił… - uśmiechnęła się – Oboje musimy iść dziś na próbę, więc pomyślałem, że możemy iść razem.
- To wspaniały pomysł. Tyle, że do próby pozostało jakieś.. – spojrzałem na zegarek – dwie godziny.. A z tond, tam to jakieś piętnaście minut drogi.
- Wiesz, nie musimy się śpieszyć… Poza tym, możemy coś porobić razem. – zaproponowała.
- Hmm.. To brzmi fajnie. – w koncie ujrzałem moją gitarę – Lubisz śpiewać? – zapytałem.
    W mojej głowie, zrodził się fajny pomysł.
- Trochę.. Ale nie przed kimś.
- Ok, w takim razie ja pośpiewam, a ty posłuchasz. Co ty, na to?
- Super! – zaśmiała się.
- Ok. – wziąłem gitarę i usiadłem z Emmą na łóżku.
    Zacząłem grać ,,Señorite”, ta piosenka idealnie pasowała…
Midnight
Ella esta en mi cabeza
you're my cenicienta
Pronto acaba la fiesta
(voy a enloquecer)
We only wanna rrumba
And dance tumba que tumba
You know you my

Sexy señorita wont ya come play ah
Woah oh oh oh
Hasta que nos caiga la noche
I keep playing
I keep dancing
Come on play ah
Woah oh oh oh
Dame beso
Dame risa
- I jak się podobało? – zapytałem odstawiając gitarę.
- Brawo! – zaczęła klaskać.
- Wiesz to tylko fragment…
- I tak było bosko! – przerwała mi – Dlaczego wybrałeś akurat tą piosenkę?
- Bo ta piosenka, trochę opisuje ciebie…
- Naprawdę?
- Aha…
    Spojrzeliśmy sobie w oczy i stało się! W końcu ją pocałowałem! Nasze usta zetknęły się w namiętnym pocałunku…
- To.. Teraz chyba jesteśmy oficjalnie parą, co? – zapytałem łapiąc ją za rękę.
- Chyba, tak. – odpowiedziała z uśmiechem.
- Abraham..
- Tak?
- Chyba powinniśmy już iść… - zauważyła.
    Spojrzałem na zegarek, faktycznie było już późno… Jak ten czas szybko zleciał.
- Faktycznie. – zaśmialiśmy się – To co idziemy? – podałem jej rękę.
- Idziemy. – złapała mnie za dłoń i razem zeszliśmy na dół.
    Wychodząc z domu spotkaliśmy mojego braciszka.
- Cześć, gołąbeczki.. – zaśmiał się.
- Cześć. – powiedziałem od niechcenia.
- Hej. – przywitała się Emma, nie mam pojęcia czemu, ale go lubiła.
   Twierdzi nawet, że nie jest taki zły?! Jak to nie jest zły! To jest starszy brat, no może czasem jest wporzo.. Ale to zdarza się tylko od święta! Może trochę przesadzam…
- A gdzie Ola? – zapytał.
- Nie było jej z nami. – odpowiedziałem.
- Jak to? Spotkałem ją niedawno i mówiła, że idzie do ciebie..
- Cóż, najwyraźniej nie dotarła.. – wzruszyłem ramionami.
- Może jej coś wypadło. – zauważyła Emma.
- Może.. – powiedział zamyślony.
- Dobra, my musimy spadać, bo się spóźnimy. Cześć! – pożegnałem go i pociągnąłem Emmę za sobą.
- Pa! – pomachała mu.
    Niestety, nie udało nam się przyjść na czas.. Wbiegliśmy do pomieszczenia, zadyszani z nadzieją, że Ola nie zamorduje nas za to spóźnienie.
- Jesteśmy! – krzyknęliśmy jednocześnie.
- Fajnie, tyle że nie ma Oli. – powiedziała Kaja.
- Jak to? – dziwne, Ona się nie spóźnia..
    Przecież to ,,dowódca”. Ona zawsze była na każdej próbie, choćby nie wie, co… ZARAZ!  Tony mówił, że miała do nas przyjść. Jednak nie dotarł no mnie. A jeśli coś jej się stało?
- No tak, to.. Dzwoniła, może do was? – zapytała Keja.
- Nie..
- Może się spóźni.. – wtrąciła Emma.
- Ona, się nigdy nie spóźnia! – zaniepokoiłem się – Może pójdę ją poszukać? – zaproponowałem.
- Dobry pomysł. – przytaknęły tancerki.
- Pójdę z tobą. – zaproponowała Emma.
- Nie. Zostań, zaraz wrócę. – pocałowałem ją w czoło.
- Ok.
    Wybiegłem przed budynek. Gdzie ona mogła by być. Hmm… Myśl, myśl, myśl.. Wiem! Może jest niedaleko mojego domu! Szybko udałem się w tym kierunku. Idąc zauważyłem Ton’ego. Był z kimś.. Ah.. To Ola! Więc to dla tego się spóźniła, ten matoł ją zatrzymał. Kamień spadł mi z serca. Nie potrzebnie się martwiłem. Ale chwila, czemu ona ma taką dziwną minę.. I czemu stoją tak niebezpiecznie blisko siebie?! Nie mogę w to uwierzyć, obejmują się?! Czyżby Olę i Ton’ego łączyły bliższe stosunki? Może dla tego, była jakaś dziwna ostatnio…
   Może i kamień spadł mi z serca, ale gdy ich razem zobaczyłem poczułem coś dziwnego.. Tylko dla czego? Niezauważony przez nich wróciłem na próbę.
- I co? Wiesz coś? – Dziewczyny napadły mnie z milionem pytań.
- Nie.. – skłamałem.
   To ,,nie” samo wyskoczyło mi z ust. Pewnie dlatego, że wolałbym chyba nic nie wiedzieć…
- Jestem! – krzyknęła za nami Ola – Wybaczcie za spóźnienie… - zrobiła skruszaną minę.
- Jesteś! – dziewczyny krzyknęły chórem i podbiegły do niej.
- Jej, nie wiedziałam, że będziecie cieszyć się tak na mój widok.
- To dlatego, że się spóźniłaś… - wyjaśniła Kaja – Abraham nawet poszedł cię szukać.
- To prawda? – zapytała mnie.
- Tak.. Martwiłem się. – uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech.
- To, skoro już są wszyscy, zaczynamy? – zapytała nagle Emma.
- Tak. – Ola oderwała ode mnie wzrok i posłała jej uśmiech.

29 grudnia 2015

,,Przesłuchanie" - dedyk dla Olcigg23

   Tuż przed przyjściem Emmy, byłem mega zdenerwowany.. To dziwne, zwykle nie denerwuje się tak przed spotkaniem z dziewczyną..
- Hej! – przywitała się blondynka.
- Cześć. – obdarzyłem ją uśmiechem – To co idziemy?
- Tak.
   Doszliśmy na miejsce punktualnie. Oczywiście Ola i reszta już były na miejscu.
- Cześć Abraham. – przywitała się Ola.
- Hej. Ola to jest Emma. – przedstawiłem ją – To o niej ci mówiłem.
- Cześć. – Ola przywitała się.
- Hej. – opowiedziała Emma.
- To co, sprawdzimy jak tańczysz. Masz coś swojego, czy mam ci coś włączyć? – zapytała Ola.
- Mam piosenkę. – Emma wyjęła z torebki pendriv.
- Ok. – Ola wzięła go i podłączyła do sprzętu.
    W tle zaczęła lecieć piosenka ,,Princesa”. Nawet wpadała w ucho, ale moje i tak są leprze…
- Ok, Emma to pokarz co potrafisz. – zwróciła się do niej Ola.
    Emma od razu zaczęła tańczyć układ. Nieźle się przygotowała… Jej ruchy były.. WOW! Nie do opisania ruszała się, tak genialnie! Ja to mam nosa do odkrywania talentów!
- I co mówiłem, że jest idealna! – szepnąłem do Oli.
- Tak, jest niezła.. – Ola bacznie się jej przyglądała.
    Gdy ja napawałem się widokiem przecudnej, tancerki Emmy, Ola podeszła do reszty dziewczyn. Najwyraźniej debatowały czy przyjąć Emmę, czy nie. Na pewno ją przyjmą.. Przecież jest taka wspaniała i niesamowita…
    Piosenka się skończyła.
- I co myślicie? – zapytała Emma.
- Byłaś genialna, fantastyczna, cudowna…! – zacząłem krzyczeć.
- My tu oceniamy! – uciszyła mnie Ola.
   Co jej się stało, jakaś dziwna jest dzisiaj..
- Ale Abraham ma racje.. Jesteś dobra. Wchodzisz! – No wróciła ,,moja” Ola!
- Naprawdę?! Aaaa! Jak się cieszę! – Piszczała Emma, szybko podbiegła do dziewczyn i wyściskała je.
- Ej a ja? – wrzasnąłem i pobiegłem dołączyć do nich.
    Gdy już się poprzytulaliśmy zaproponowałem wyjście na lody. Oczywiście wszyscy się zgodzili gdy powiedziałem, że to ja stawiam.. Trochę mnie to kosztowało, ale było warto! Spędziliśmy miłe popołudnie. I Emma trzy razy złapała mnie za rękę! To było takie fajne! Pierwszy raz tak się cieszyłem. Zazwyczaj nie robiło na mnie, to większego wrażenia… Eh.. Ta dziewczyna ma w sobie to coś… Było już bardzo późno gdy się rozdawaliśmy, więc zaproponowałem Emmie, że ją odprowadzę. Na szczęście się zgodziła..
- Było bardzo miło.  – powiedziała z uśmiechem, gdy byliśmy pod jej domem.
- Cieszę się.
- Ty i Ola, długo się znacie? – zapytała nagle.
- Tak.. Można powiedzieć, że od zawsze.. Jest naprawdę dobrą przyjaciółką. A czemu pytasz?
- Bez powodu.. – wzruszyła ramionami – Jest fajna i miła.. Cieszę się, że dołączyłam do ich zespołu.
- A ja cieszę się, że mogłem się do tego przyczynić.
   Emma złapała mnie za rękę.
- Dziękuję ci. – Emma pocałowała mnie w policzek – To do jutra..
- Cześć..
    Gdy zniknęła za drzwiami podskoczyłem ze szczęścia. Ah.. Dziewczyna moich snów mnie pocałowała! Może to nie pocałunek w usta, ale na początek wystarczy. Wszystko zmierza w dobrym kierunku.
    Wyjąłem komórkę i wybrałem numer Oli. Odebrała po trzecim sygnale.
- Cześć Ola. – przywitałem się
- Hej.
- Dzwonie, żeby ci podziękować.
- A za co? – zdziwiła się.
- Za to, że przyjęłaś Emmę. Jesteś najlepsza!
- Dzięki, ale przecież nic takiego nie zrobiłam . Ona jest bardzo dobra, więc to ja powinnam tobie podziękować. Dzięki tobie nasz zespół jest jeszcze lepszy!
- O nie ma o czym mówić.. – zaśmiałem się – Oboje mamy z tego korzyść..
- Naprawdę?
- Tak! – ponownie się zaśmiałem – Wyjrzyj przez okno to ci opowiem.
- Co?
   Wpadłem na szalony pomysł.. Musiałem się wygadać, a tylko przed Olą potrafiłem się otworzyć. Dlatego poszedłem prosto pod jej dom.
- No zrób co mówię! – poleciłem.
   Nie musiałem długo czekać, Ola migiem pojawiła się przy oknie. Jak dobrze, że jej pokój jest na parterze…
- No cześć! – wyszczerzyłem się.
- Wiesz która jest godzina?!
- Wiem, ale muszę pogadać..
    Przewróciła oczami.
- Co się stało.
- Wiesz tak przez okno niewygodnie się rozmawia… Wyjdź do mnie! – zaproponowałem.
- Zwariowałeś jestem w piżamie?!
- Już? – zdziwiłem się – No dobra to ja wchodzę do ciebie. Pomórz! – poprosiłem.
   Ola złapała mnie za rękę i jakoś wgramoliłem się do środka.
- Wiesz masz słodką tą piżamkę!
- Nie zgrywaj się..
- Nie, naprawdę! Dotworzy ci w króliczkach.
    Nie kłamałem, naprawdę wyglądała słodko.. Jej różowe spodnie i koszulka w króliczki naprawdę do niej pasowały.
- Eh.. Nie zajmujmy się moją piżamą, tylko mów co się stało.
- Bo wiedziesz… W tedy na lodach Emma złapała mnie za rękę, niby takie nic, ale poczułem się wtedy tak.. tak fajnie! Zazwyczaj mnie to nie rusza.. Przecież mnie znasz, tym razem jednak jest inaczej.. I gdy mnie pocałowała..
- Całowaliście się? – przerwała mi.
- No, nie wiem czy można to nazwać całowaniem, bo dała mi buziaka tylko w policzek. Jednak to już coś!
- Jej, ale cię wzięło..
- Tak, czuje że to nie jest zwykła dziewczyna! – spojrzałem na Olę - Jak myślisz, zgodzi się gdy zaproszę ją na randkę?
- Na pewno…
   Uśmiechnąłem się i przytuliłem Ją.
- Dzięki, za rozmowę. Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie!
- Nie ma, za co.
    Wypuściłem ją z objęć.
- To ja już pójdę, zanim twoi rodzice mnie zobaczą.
- Tak było by źle gdyby cię złapali..
   Zaśmialiśmy się.
- To cześć Ola!
- Pa!
    Pożegnaliśmy się i wyszedłem przez okno, a raczej wypadłem.. Ta.. Nie mam zdolności do wychodzenie przez okno, wole raczej tradycyjne wychodzenie z domu.. Gdy odbiegałem, słyszałem w oddali śmiech Oli.. Jak dobrze, że ją mam. Zawsze jest, gdy ją potrzebuję.. Prawdziwa przyjaciółka. Co ja bym bez niej zrobił?

28 grudnia 2015

,,Idealna" - dedyk dla Olcigg23

Hej!
Dziś wyrobiłam się przed północą! Wiktoria! Eh.. Już po Świętach więc wracamy do imagina dedykowanego Olicigg23. Przepraszam Cię, za tą przerwę :(
____________________________
   … zderzyłem się z jakąś dziewczyną. Na szczęście mam szybki refleks i zdążyłem ją złapać.
- Nic ci nie jest? – zapytałem patrząc jej w oczy.
- Nie…
    Wypuściłem ją z objęć i ponownie zapytałem:
- Ale na pewno nic ci nie jest?
- Tak. – uśmiechnęła się.
- To dobrze… A tak w gule to  Abraham jestem. – wyciągnąłem do niej rękę.
- Emma. – uścisnęła ją.
- Miło mi.
- Mnie również. – uśmiechnąłem się łobuzersko – To może w ramach rekompensaty za uderzenie w ciebie, postawię ci jabłko w karmelu? Tu obok jest fajna budka z jabłkami… - zaproponowałem.
   Po cichu liczyłem, że się zgodzi. Jest bardzo ładna można by rzec ideał. Blondynka z niebieskimi oczami… Ma długie rozpuszczone włosy. Ubrana jest w dość luźną bluzkę, która fajnie podkreśla jej
walory.. Na nogach ma rurki, idealnie podkreślają jej zgrabną figurę. Po prosu ideał.. Eh..
- Hm.. Brzmi kusząco, niestety muszę ci odmówię.
   I po moim uśmiechu..
- Czemu?
- Jestem uczulona na karmel.
- To może lody? – próbowałem dalej.
- Na lody z chęcią się wybiorę.
    TAAAAK! Moje wewnętrzne ja krzyczało ze szczęścia wniebogłosy.
    Usiedliśmy z lodami na ławce przy lodziarni. Oboje mijaliśmy lody czekoladowo-waniliowe.
- Więc Emmo, chyba nie jesteś hiszpanką, co?
- Zgadłeś.. Przeprowadzałam się tu z USA.
- Ooo.. Amerykanka! Czy wszystkie dziewczyny w twoim kraju są tak ładne jak ty?
   Dziewczyna zachichotała.
- Nie wiem..
- Cóż, pewnie żadna ci nie dorównuje…
- Bez przesady..
    OK, pierwsze lody przełamane.. Jestem dobry w te klocki..
- Lubisz muzykę? – zapytałem z Nienacka.
- Tak, zwłaszcza uwielbiam do niej tańczyć.
- Naprawdę? – zainteresowało mnie to bardzo – Wiesz, że moja koleżanka szuka kogoś do zespołu tanecznego..
- Naprawdę?
- Tak. Jeśli jesteś zainteresowana, to może dasz mi swój numer, a ja jej przekaże…
- Naprawdę masz taką koleżankę, czy tylko chcesz wysępić mój numer? – ale podejrzliwa.
- To i to. – uśmiechnąłem się łobuzersko – To jak będzie?
    Emma w końcu dała mi swój numer, a że było już późno, po zjedzeniu lodów rozstaliśmy się.
    Wróciwszy do domu pierwsze co zrobiłem, to napisałem do Oli.
,,Hej, mam sprawę. Spotkamy się jutro u mnie o 10? :D”
    Nie musiałem czekać długo na odpowiedź.
,,Ok ;)”
    Krótko, zwięźle i na temat. To lubię!
    Rano tuż, przed dziesiątą usłyszałem dzwonek do drzwi.
- Otworzę! – wrzasnąłem na całe gardło, by nikt inny nie próbował ich otwierać – Hej! – przywitałem stojącą Olę, na zewnątrz.
- Cześć.
- Wejdź. – zaprosiłem ją do środka.
   Od razu poszliśmy do mojego pokoju.
- Abraham, bo wiesz ja też muszę ci coś powiedzieć… - zaczęła wchodząc do pokoju.
- Tak ,zaraz poczekaj. – wyjrzałem na korytarz – Tony!
- Czego? – wrzasną ze swojego pokoju.
- Znów brałeś moją gitarę? – zapytałem lekko podenerwowany wchodząc do jego pokoju.
- Po pierwsze to się puka.. – przewróciłem oczami – A po drugie, to nie, nie brałem.
- To gdzie ona jest. – zmrużyłem oczy.
- Nie wiem.. Jakbyś pilnował swoich rzeczy to byś jej nie zgubił!
- Aha, czyli sugerujesz mi, że nie pilnuje swoich żaczy, tak?!
- A co ja dopiero powiedziałem?!
- Chłopaki, nie kłócić się! – przerwała nam Ola
- O, cześć Olka!
- Hej, Tony.
- A ty znowu tu, ja nie wiem co ty widzisz w tym cymbale?
   Zaśmiała się.
- Sam jesteś cymbał! – krzyknąłem rzucając poduszką w śmiejącego się brata – Mam cię dość. – wziąłem Olę za rękę i wyszliśmy z pokoju, tego bałwana. Chociaż nie powinienem go tak nazywać.. Bałwany, przecież mi nic nie zrobiły…
- Czy ty zawsze musisz się z nim kłócić? – zapytała siadając na łóżku.
- Chyba tak.. Dobra zmieńmy temat… Pamiętasz jak mówiłaś, że szukasz tancerki do zespołu?
- Tak.
- No to znalazłem ci idealną kandydatkę! Mówię ci jest idealna! Jest taka, no.. Idealna! –powiedziałem rozmarzony.
- Ale widziałeś jak tańczy prawda?
- Nie… Ale jest bardzo ładna, mówię ci tak..
- Idealna.. Mówiłeś..
- No tak, to co kiedy chcesz się z nią spotkać?
- No nie wiem, czy.. – spojrzałem na nią miną szczeniaczka – No dobra, niech przyjdzie dziś na próbę o piętnastej.
- Dzięki! – przytuliłem ją – Na pewno ci się spodoba! – powiedziałem szczęśliwy.
   Jeśli, Ola ją przyjmie to Emma, na pewno się ze mną umówi!
- Zobaczymy..
- Wiesz, jak ją przyjmiesz, to może w tedy Ona się ze mną umówi… Jak myślisz? Bo jak na razie dobrze mi poszedł pierwszy flirt i mam nadzieje, że coś z tego będzie!
- Myślę, że na pewno masz u niej szanse. Ko by ci odmówił..
- Jesteś dobrą przyjaciółką! – uśmiechnąłem się do niej a ona go odwzajemniła – A czekaj, zdaje się , że chciałaś mi coś powiedzieć?
- Nie, to nie ważne… Właściwie to ja już muszę iść.
- Przecież dopiero przyszłaś..
 -Tak, ale przypomniałam sobie, że obiecałam Anie, że się z nią spotkam.
- Aha, to cię odprowadzę. – zaproponowałem.
- Nie! Sama trafię, pa!
   Przegnaliśmy się i wyszła. Dziwnie jakoś się zachowywała.. Albo mi się wydawało, albo była zdenerwowana.. Wzruszyłem ramionami. Pewnie mi się wydało…
   Krótko po tym jak Ola wyszła, do mojego pokoju wkradł się Tony.
- Co, Ola już poszła? – zapytał.
- Tak, a co cię to…
- Pokłóciliście się?
- Nie.. Czemu pytasz?
- A wiesz, tak bez powodu.
    Uniosłem jedną brew.
- Mów, o co ci chodzi? – zmierzyłem go w zmrokiem.
- O nic! Zapomnij. – wyszedł z pokoju.
- Zmówili się czy co? Wszyscy dziwnie się zachowują…
   Lekko zagubiony wziąłem komórkę  i wybrałem numer Emmy. Już po drugim sygnale odebrała.
- Halo? – odezwał się jej słodki głos.
- Cześć, tu Abraham.
- Abraham! Witaj.
- Pamiętasz jak ci mówiłem o tej koleżance?
- Tak.
- Chce się  tobą spotkać, dziś o piętnastej.
- Naprawdę?
- Tak, spotkajmy się o czternastej trzydzieści w miejscu gdzie się spotkaliśmy to cię tam zaprowadzę.
- Ok. To do zobaczenia później…
- Do zobaczenia. – rozłączyłem się.
    Po tej rozmowie szczerzyłem się jak głupi, sam do siebie.

Wydanie Świąteczne cz.III

HEJKA!
I znów nie wyrobiłam się przed północą X( Eh... (Cóż przyjmijmy, że jest jeszcze niedziela XD). Tak więc jest to już ostatnie wydanie Świąteczne, gdyż Święta się skończyły :( Trochę szkoda... Jak wam minęły Święta? Bo mi trochę nudno :/
__________________________________

Zakończenie

Abraham

- Ja… Ale ja nie mogę z tobą iść. – zatrzymała się.
- Dla czego?
- Bo. Bo nie wiem gdzie mnie ciągniesz! A co jeśli mnie porwiesz?
    Spojrzałem jej w oczy.
- Serio sądzisz, że byłbym w stanie coś ci zrobić?
   Dziewczyna przyjrzała mi się badawczo.
- Nie…
- Więc w czym tak naprawdę tkwi problem? – złapałem ją za drugą rękę.
- Bo tata.. – spuściła wzrok – Powinnam już wracać.
- Rozumiem. Ale chyba możesz mi poświęcić jeszcze trochę czasu? – zapytałem z nadzieją.
- No… Mogę.. – uśmiechnęła się.
- To chodź!
   Tym razem nie sprawiała już problemów, zaprowadziłem ją do ,,mojej” Sali prób.
- O to cały ja! – wskazałem na salę pełną instrumentów i luster.
- To znaczy? – spojrzała na mnie.
   Zaśmiałem się.
- Jestem artystą. – ukłoniłem się i pocałowałem ją w dłoń – Abraham Mateo. Do Pani usług. – uśmiechnąłem się łobuzersko.
- To nazwisko coś mi mówi… - zamyśliła się - To sąsiedzi taty! – powiedziała nagle.
- Serio? – zdziwiłem się – Nic, więcej ci to nie mówi?
- Nie.. A powinno?
- Tak. Jestem dość znany w Hiszpanii…
- No chyba nie dość, skoro cię nie znam. – założyła rękę na rękę.
- Zgrywasz się?
- Nie? A czekaj.. Pewnie powinnam teraz polecieć na to, co? Ale wiesz co zawiodę cię.
- Nie, nie oto chodzi. Wiesz, w sumie to fajnie, że mnie nie kojarzysz.

   (T.I)

      Z każdą chwilą zaczynało być coraz dziwniej. Nie miałam zielonego pojęcia o co mu chodzi.. Ja chce stąd iść!
- Wiesz co.. Ja już pójdę. – powiedziałam nieśmiało.
- Musisz?
- Tak.
- Ok, to cię odprowadzę.
- Nie! – powiedziałam, automatycznie – Sama się przejdę.
- Ok.
- To pa! – pożegnałam się i wyszłam.
   Gdy tylko wyszłam na zewnątrz spadł mi kamień z serca. Owszem lubię go, jeśli to można tak nazwać… Ale jest… Dziwny! Może nie powinnam się z nim więcej widywać?
   Wchodząc do domu przywitałam się z tatą i ciocią, i pobiegłam do siebie. Otworzyłam laptopa, a w wyszukiwarkę wpisałam: ,,Abraham Mateo”. Wyskoczyło mi mnóstwo Jego zdjęć! To był ON! Weszłam w Wikipedie. Oczy mało nie wyskoczyły mi z orbity, gdy zaczęłam czytać informacje o Nim. Jejku, ile On już osiągnął?! Ok. Teraz rozumiem o co mu chodziło… Wiem już chyba wszystko.
- Można? – od laptopa odciągnął mnie głos taty.
- Jasne. – zamknęłam komputer i odłożyłam na bok.
- Rano byłem tak zakręcony, że zapomniałem przekazać ci prezent od Mikołaja. – mrugną do mnie.
   Zaśmiałam się.
- Oh. Dziękuję! Będę musiała, Mu podziękować.
- Wystarczy, że mnie przytulisz, a ja mu przekażę podziękowania.
- Jasne! – wyściskałam tatę, a on dał mi paczuszkę.
   Już miałem otworzyć, gdy poczułam wibracje telefonu.
- To mama… - wyszeptałam.
- Odbierz.. – uśmiechną się i wyszedł.
- Cześ mamuś.
- Wesołych Świąt, słoneczko!
- Dziękuję i nawzajem. – odłożyłam prezent na biurko -  Jak ci mijają święta?
- Dobrze. A tobie?
- Też…
- Coś nie słyszę przekonania w twoim głosie. Coś się stało? – zaniepokoiła się.
- Nie.. No skąd. – uspokoiłam ją – Dopiero co wróciłam ze spaceru i jestem trochę zajęta.
- Na pewno? – zapytała podejrzliwym głosem.
- Tak.. A co u Fredo?
- A dobrze wiesz jaki ostatnio numer wyciął…. – no i się rozgadała.
   Zawsze gdy mama zaczyna mnie wypytywać o coś schodzę na temat psa, to zawsze działa  i ratuje mnie z opresji..
   Rozmawialiśmy prawie dwie godziny, kiedy już się rozłączyła, myślałam że ręka mi odpadnie! Zawsze tak jest.. Gdy jestem w domu rozmawiamy góra dziesięć minut, a gdy już się roztajemy, ahh… Mogła by gadać ze mną godzinami. Rozumiem ją.. Jestem jej jedyną córeczką i się martwi..
   Z obolałą ręką zeszłam na dół, by coś zjeść. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam kurczaka. Podgrzałam go, a następnie zjadłam razem z sałatką.
- Zgłodniałaś? – zapytała Alisa wchodząc do kuchni.
- Troszeczkę.. – wyszczerzyłam się.
- Smacznego.
- Dziękuję.
- Późny obiad czy wczesna kolacja?
- To i to.. – powiedziałam przełykając kawałek kurczaka.
2 Dzień Świąt
    Zjedliśmy śniadanie, a następnie oglądaliśmy wspólnie jakąś komedie hiszpańską. Ja i Alisa chcieliśmy komedie romantyczną, ale tata się nie zgodził. Musieliśmy więc zadowolić się zwykłą komedią.   Przynajmniej przez półtorej godziny śmialiśmy się w niebo głosy. Tuż przed końcem filmu, zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam od telewizora i podeszłam do drzwi.

Abraham

- Abraham?! – powiedziała zdziwiona (T.I)
- Hej. Nie przeszkadzam?
- To to? – ze środka dobiegł męski głos, chyba jej taty.
- Nikt, pomyłka! – krzyknęła i zwróciła się do mnie – Idź, proszę. – poprosiła błagalnie.
- Ok, jeśli obiecasz, że spotkasz się ze mną, za trzydzieści minut, pod drzewem.
- Ee… Ok, tylko już idź. – i zatrzasnęła drzwi.
   Ale była zdenerwowana… To pewnie coś związanego z Jej tatą..
- Cześć! – przywitała się – Sorry, za to wcześniej…
- Spoko. Mogę cię o coś zapytać?
- Pytaj.
- Obiecujesz, że odpowiesz szczerze?
   Zawahała się.
- Obiecuję.
- Przestraszyłem cię wczoraj?
- Trochę.. Ale poczytałam trochę w necie i uznałam, że nie jesteś taki zły. – uśmiechnęła się.
- Naprawdę?
- Tak..
- To.. Teraz chyba mnie znasz. – wziąłem ją za rękę.
- Za to, ty nie znasz mnie.. – spojrzała mi w oczy.
- Z miłą chęcią cię poznam…
   Usiedliśmy pod ,,naszym” drzewem i zaczęła się rozmowa.. Dowiedziałem się, że jej ulubiony kolor to wszystkie, bo nie chce urazić żadnego… Że lubi słuchać wszystkiego co wpada w ucho, że ma psa i wielu innych rzeczy…

(T.I)

- Zupełnie jakbym cię znała od dawna.. – stwierdzałam – Fajnie mi się z tobą gada. – oparłam głowę o jego ramie.
- A mnie z tobą.
- Abraham, bo wiesz ja ci jednej rzeczy nie powiedziałam…
- Niech zgadnę.. Jesteś aniołem i przyfrunęłaś z nieb!?
   Zaśmiałam się.
- Nie.. Nie jestem też Hiszpanką, tylko Polką. – wydusiłam to w końcu.
- Wiedziałem, że nie jesteś z Hiszpanii, masz dziwny akcent. Ale nie rozumiem, czemu to takie ważne..
- Bo ja tu nie mieszkam.. – odsunęłam się od niego.
- Jak to, przecież twój tata..
- On tu mieszka, ale ja nie. – przerwałam mu.
-Oł…
    Spojrzałam na niego.
- Po sylwestrze wracam do Polski.
- Przecież istnieje coś takiego jak Internet. – uśmiechnął się pocieszająco – Jest wiele sposobów na utrzymanie kontaktu.
- Wiem, że związki na odległość nie mają sensu.
- Związki? – zapytał z iskrą w oku.
- Tak, bo.. – spojrzałam mu w oczy – bo ja cię chyba kocham.
   Abraham uśmiechnął się i przytulił mnie. W tym momencie właśnie tego potrzebowałam… Jednak musiałam to przerwać. Nie mogę się do Niego przywiązać…
   Wyplątałam się z objęć i wstałam.
- Co się stało? – zapytał.
- Mówiła ci, to nie ma sensu.
- Ale..
- Nie! Prędzej czy później rozstaniemy się. Wiem, że odległość rozbija wszystko, zwłaszcza że jesteś sławny… A ja nie chce cierpieć. – poczułam coś mokrego na policzku.
   Czy to łza?
- Chodź to boli, to rozumiem twoją decyzję.
- Pa, Abraham! – pocałowałam go w policzek na pożegnanie i poszłam do domu.
   Zrobiłam dobrze?
   Przed domem wytarłam oczy i dopiero wtedy pociągnęłam za klamkę. Weszłam po cichu, by nikt nie usłyszał. Udało się… Weszłam na palcach po schodach do pokoju. Siadając na łóżku dostrzegłam prezent od ,,Mikołaja”. Wzięłam go i odwinęłam kokardę. Delikatnie zdjęłam papier i otworzyłam pudełeczko. Zajrzałam do środka. Siedziała tam kartka papieru.
- Teraz wiem, czemu tym razem zostaję do sylwestra….
____________________________
Jesteście ciekawi co było w paczce?
Przeczytajcie Wydanie Sylwestrowe ;)
Pozdrawiam ;*

26 grudnia 2015

Wydanie Świąteczne cz.III

Ciąg dalszy..

(T.I)

- Kocham cię… - mówiąc to poderwałam się z łóżka.
   To sen… Ale jaki realny. Sądziłam, że to dzieje się naprawdę… Może to znak?
   Zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Potem ubrałam czerwoną sukienkę z białym paskiem na dole. Do tego czarne ,,kozaczki” na obcasie. Włosy zostawiłam rozpuszczone.  Zrobiłam makijaż i zeszłam na siadanie.
- Jak ładnie wyglądasz. – zauważył tata.
- Dziękuję. – usiadłam przy stole.
- A dla kogo się tak wystroiłaś, co?  - zapytał.
- Dla nikogo. Przecież są święta. – skłamałam.
    W sumie to prawda.. Lecz ubierając się myślałam o Abrahamie. Bo jeśli go dziś spotkam, muszę wyglądać lepiej niż wczoraj.
- Jak ci minęła noc? – zaczęła Alisa.
- Dobrze. – uśmiechnęłam się.
- Przepraszam was na chwilę. – tata wstał i poszedł odebrać telefon.
- Dobra to teraz mów prawdę, to dla Niego się tak wystroiłaś? – Alisa zapytała ściszonym głosem.
- Może… - mruknęłam.
- Więc idziesz tam dziś?
- Tak.
    Obie zamilkłyśmy gdy tata zbliżył się do stołu.
- Bardzo was przepraszam, ale muszę wyjść. – powiedział.
- Poczekaj, pojadę z tobą. – Alisa wstała i szepnęła do mnie – Trzymam kciuki. – puściła mi oko i wyszła z ojcem.
- Paaa! – pomachałam im.
    Świetnie się złożyło. Chociaż mam pewność, że tata nie dowie się o Abrahamie.
    Szybko dokończyłam tost i pobiegłam pi telefon. Gdy wyświetlacz się zapalił zobaczyłam wiele SMS-ów z życzeniami. Wszystkim odpowiedziałam i wyszłam z domu. Nieśmiało szłam w kierunku miejsca Naszego spotkania. Może jednak to zły pomysł. Z każdym krokiem, wątpliwości było coraz więcej.. W końcu dotarłam do drzewa. Teraz jest za późno, by się wycofać.

Abraham

- Kocham cię… - mówiąc to poderwałem się z łóżka.
    Zamrugałem, a słońce zaczęło razić mnie w oczy. Zasłoniłem więc zasłonki. Siadając z powrotem na łóżku, skupiłem się na śnie…
    A może to wiadomość, od wewnętrznego mnie? Cóż nie dowiem się jeśli tam dziś nie pójdę..
- Puk, puk.. – usłyszałem głos Ton’ego za drzwiami.
- Proszę..
- Witaj, Śpiąca Królewno. – wyszczerzył się – Jak się spało.
- Dobrze…. A czemu pytasz?
- To już nie mogę… No dobra, mama mi kazała…
- Wiedziałem!
    Przewrócił oczami.
- Dobra wstawaj, zapomniałeś, że masz dziś występ?
- Przecież pamiętam… Jest dopiero o szesnastej, po co ta spina..?
- Nie wiem, mama kazała ci przekazać.. Po za tym jest już jedenasta, a znając twoje ruchy, to nie dziwie się jej… - zaśmiał się.
- Jedenasta?! – krzyknąłem.
- No tak. – odpowiedział zdziwiony moim zachowaniem.
- Spóźnię się! – wrzasnąłem właściwie do siebie i pobiegłem do toalety.
-Co..? – zapytał zdezorientowany.
- Potem ci wyjaśnię.. – powiedziałem wychodząc z toalety.
- Wow! Serio ci się śmieszy… - stwierdził kiedy wypychałem go z pokoju.
   Nie chciałem być niegrzeczny, ale musiałem go wyrzucić. Szybko ubrałem się i zbiegłem na dół. Chwyciłem za kanapkę z szynką i wybiegłem z domu, krzycząc tylko:
- Wychodzę!
    Przez całą drogę biegłem. No przez prawie całą, przy ostatnim metrze zatrzymałem się i poprawiłem włosy. Odpocząłem trochę i nieśpiesznym krokiem poszedłem pod drzewo. Nie było jej.. Oparłem się więc o drzewo i czekałem.. Pozostała mi tylko nadzieja, że jednak przyjdzie.
    Czas mijał, a jej wciąż nie było.. Uśmiech pojawił mi się na twarzy, gdy tylko w oddali zauważyłem postać jakiejś dziewczyny. Nie byłem pewien czy to Ona… Przyjrzałem się jej.. To była ONA!
- Myślałem, że cię już nie spotkam. – powiedziałem, gdy podeszła bliżej.
- Coś kazało mi tu przyjść…
- Mnie też. – zaśmialiśmy się.
- Wiesz.. już gdzieś to słyszałam.
- Naprawdę? Gdzie? – zaciekawiłem się, ja też już to słyszałem.
- W moim śnie… Byliśmy tutaj i mówiłeś to samo.
- Śniłem Ci się? – SZOK?!
- Wiem, to dziwne..
- To nie dziwne. – przerwałem Jej - Ty też mi się śniłaś.
- Co?!
- Najwyraźniej śniło nam się to samo.
- To nie możliwe…! – pokręciła głową.
   Jak Ona lubi machać tą głową… Chociaż to całkiem słodkie, gdy tak nią potrząsa.
- Wszystko jest możliwe, a zwłaszcza w święta. – spojrzałem jej w oczy.

(T.I)

- Nawet zakochanie się od pierwszego wejrzenia? – chciałam to powiedzieć, jednak nie starczyło mi odwagi, więc powiedziałem tylko – Może…
    W ciąż patrzył mi w oczy.. Nie wiem czy to dobrze, czy to źle.. Wiem tylko, że to mocno onieśmiela.
- We śnie.. – zaczął – powiedziałaś, że byłaś w szoki, to prawda?
- A ty nie byłeś? – wybrnęłam – Jakby nie patrzeć, mało nie upadłam…
- No tak… - podrapał się po głowie.
    I nastała niezręczna cisza… By rozluźnić trochę atmosferę uśmiechnęłam się do niego.
- Masz bardzo łany uśmiech.
- Naprawdę? - zaśmiał się – Co?
- To samo powiedziałaś we śnie..
- Tak dobrze go pamiętasz? – zdziwiłam się.
- Pamiętam każde słowo.
    Jejku… Ja też pamiętam. Pamiętam też, że powiedziałam coś głupiego..
- Pamiętam, jak mówiłaś, że cały czas o mnie myślisz… A sądząc po twojej minie, to chyba prawda.
- Jakiej mnie? – skamieniałam.
- Nie przejmuj się, ja też nie mogę o tobie przestać myśleć. – spojrzał mi w oczy.
- Ja.. Ja nie wiem, czemu tak jest…
- Ja wiem. – spojrzałam na niego pytająco – Wszystko co było w śnie, okazało się prawdą. – uśmiechnął się – A to znaczy..
- Co? – drążyłam.
- Że cię kocham.
   Stanęłam jak wryta.
- Co? – zdołałam z siebie wydusić -  Nie możesz mnie kochać? Przecież się nie znamy!
    Z jego twarzy znikł uśmiech.
- Ale, przecież sen..
- No właśnie, to tylko sen. Nic nie znaczący sen. – przerwałam mu.
   Chyba zabolały go moje słowa. Sama nie wiem co ja plotę.. Mówię bzdury. Jestem  w takiej sytuacji pierwszy raz i nie mam pojęcia co robić.
- Przepraszam… - wyszeptałam i zaczęłam wycofywać się.

 Abraham

  Gdy to powiedziała, coś zakuło mnie w piesi. Było to bardzo dziwne uczucie..
  Chciała odejść, ale chwyciłem ją za rękę.
- Wiem, że ty też to czujesz! Coś jest między nami. To co wczoraj się wydarzyło.. I ten sen! – zbliżyłem się do niej – Mówisz, że się nie znamy, czy w takim razie chcesz mnie poznać? – zapytałem z nadzieją.
- Tak.
   I uśmiech ponownie zagościł na mojej twarzy, Ona również uśmiechnęła się.
- To chodź! – pociągnąłem ją za sobą.
- Dokąd?
 - Zobaczysz… - puściłem do niej oczko.

Wydanie Świąteczna cz.II

Hej! Dziękuję wszystkim za życzenia! :D
Przepraszam, że tak późno, ale najlepiej pisze mi się w nocy XD Chociaż, teoretycznie jest rano... Nie przedłużając, o to kolejna część..
PS. Wiem, że jest po północy, ale przyjmijmy, że ukazał się on Pierwszego Dnia Świąt ;)
_______________

Rozwinięcie

Abraham

    Trzymałem Ją przez pewien czas, patrząc jej w oczy. Potem pomogłem jej wstać.
- Nic ci nie jest? – zapytałem lekko zszokowany.
- Nie.. – pokręciła głową.
- Na pewno.
- Tak, dziękuję…
- Nie ma za co. – uśmiechnąłem się do niej – Jestem Abraham, a ty?
- (T.I), jeszcze raz dziękuję, ale muszę iść..
- Nie, poczekaj… - poprosiłem.
   Dziewczyna nic nie odpowiedziała, pomachała tylko i poszła.. Wow.. Widziałem wiele dziewczyn, ale Ona.. Niesamowita….

(T.I)

   Kiedy mnie złapał i spojrzał w oczy.. Poczułam coś dziwnego.. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Pomógł mi wstać. Kiedy już stałam, na nogach, wciąż patrzyłam mu w oczy. Nie potrafiłam przestać.
- Nic ci nie jest? – zapytał.
- Nie.. – onieśmielona, pokręciłam głową.
- Na pewno.
- Tak, dziękuję…
- Nie ma za co. – uśmiechnął się do mnie – Jestem Abraham, a ty?
- (T.I), jeszcze raz dziękuję, ale muszę iść.. – Powiedziałam szybko i odwróciłam się
- Nie, poczekaj… - poprosił.
   Byłam zbyt przejęta, tym co się stało, dlatego pomachałam mu tylko i jak najszybciej skierowałam się w stronę domu…
    Całą wilię siedziałam z głową w chmurach.. Przed oczami miałam Jego i moment naszego spotkania. To było takie niesamowite. Brakuje słów by to opisać.
- (T.I)? – z zamyślenia wyrwał mnie głos taty.
    Odłożyłam widelec.
- Tak? – zamrugałam.
- Co się dzieje? Jesteś jakaś nieobecna.
    Kurczę, zauważył…
- Nic się nie stało, po porostu jestem trochę zmęczona… Mogę iść już do siebie? – zapytałam niepewnie.
- Jasne. – tata obdarował mnie ciepłym uśmiechem.
   Pożegnałam się i odeszłam od stołu. W pokoju usiadłam na łóżku, za oknem usłyszałam stukające o parapet krople deszczu. Podeszłam do niego. Deszcze… Teraz będzie kojarzyć mi się z nim… Co się dzieje? Czy ja? Nie, to niemożliwe bym się zakochała… A może…
   Westchnęłam.. Odeszłam od okna i położyłam się na łóżku. Jutro też wybiorę się na spacer. W końcu mamy święta, może zdarzy się świąteczny cud i spotkam Go tam jutro… Ale co ja Mu powiem? A jeśli sparaliżuje mnie strach? Nie.. Lepiej tam nie iść.. A jeśli stracę szansę na miłość? Pf.. Jaką miłość mam 17 lat?!
    Poderwałam się z łóżka.
- Ogarnij się! – upomniałam samą siebie.
    Mimo, że próbowałam o Nim nie myśleć, za każdym razem gdy zamykałam oczy widziałam Jego twarz..
- Można? – do pokoju weszła Alisa.
- Jasne. – uśmiechnęłam się.
    Ciocia usiadła obok.
- Dobrze, a teraz powiedz, kto ci siedzi w głowie? Hmm… -  wymownie spojrzała na mnie.
- Nikt.. – zaczęłam się wykręcać.
- Aha.. Widziałam jaka byłaś zamyślona… Poza tym twoje oczy mówią same za siebie. – zaśmiała się – Zakochane spojrzenie…
- Co ty pleciesz… - Alisa uniosła jedną brew, pod wpływem jej spojrzenia pękłam – No dobrze… Masz mnie.. – przyznałam – Czy, aż tak to było widać?
   Zaniepokoiłam się, bo jeśli tata to zauważył, to czeka mnie niezłe kazanie.. Można powiedzieć, że najchętniej trzymał by mnie 100000 kilometrów z dala od chłopców, a może i jeszcze dalej.. Ale chyba wszyscy ojcowie tacy są.
- Nie.. Tylko ja to zauważyłam. – uspokoiła mnie.
    Odetchnęłam z ulgą.
- No więc, kto to?
- Nie wiem dokładnie… Spotkałam go dziś na spacerze…
   Opowiedziałam Jej wszystko. Wiem, że mogę zaufać Cioci. Napawano nic nie powie tacie.
- I co pójdziesz tam?
- Nie wiem, chyba nie…
- Czemu?
- Przecież to szaleństwo!
   Alisa wzięła mnie za ręce.
- Skąd. Kto wie.. może to twoja przyszła, wielka miłość. Wykorzystaj ten ,,dar od losu”.
- Nie wiem…
- Zrobisz jak uważasz… - pocałowała mnie w czoło – Teraz już śpij. Późno jest.
- Dobrze. – przytuliła mnie i wyszła z pokoju.
    Westchnęłam.
- Może ma racje… - położyłam się i zamknęłam oczy.
Abraham
   Cały czas myślałem o dziewczynie z pod drzewa… Dziwne, zazwyczaj nie przejmuje się dziewczyną dłużej jak godzinę.. Nie mogę zapomnieć o tych przecudnych oczach… Mimo, że na wigilii udzielałem się i śpiewałem kolędy, to cały czas byłem w połowie nieobecny. Część mnie, została przy tym właśnie drzewie…
- Dobrze się czujesz? – zapytał Tony.
- Nie… - przyznałem się.
- Oj nie wymiguj się, wiem… - zamilkł – Chwila?! Ty się przyznałeś?
- Takie to dziwne?
- Tak! Wow! Ah, ta magie świąd! – zaczął się śmiać i poczochrał mnie po czuprynie.
- Oooo… NIE! – wrzasnąłem – Teraz to po tobie! – krzyknąłem i zacząłem go gonić.
   Gdy już go dopadłem, poczochrałem go tak, że na moich dłoniach zostały pozostałości jego włosów. Oczywiście dostało nam się od rodziców. Żeby przemyśleć nasze zachowanie zostaliśmy odesłani do naszych pokoi. W sumie, to nawet fajnie. Tony nie będzie mi przeszkadzał….
   Za oknem padał deszcz… To spowodowało, że przed moimi oczami zjawiła się Ona… Może powinienem tam juto iść… Kto wie, może też tam będzie. Chociaż po tym jak dziś szybko uciekła, wątpię w to. Boże Narodzenie, zamieniło się w Walentynki..
    Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- W sumie i tak zamierzałem się jutro przewietrzyć… - z uśmiechem na ustach położyłem się i zamknąłem oczy.

****


Narrator

- Myślałem, że cię już nie spotkam.
- Coś kazało mi tu przyjść…
- Mnie też. – Zaśmiali się – Tak szybko wczoraj uciekłaś..
- Nie uciekłam… - spuściła wzrok – Po prostu, byłam w szoku.
- Tnie tylko ty. Masz śliczny uśmiech… Bardzo onieśmiela.
- Naprawdę?
-Tak, wiesz.. od wczoraj wciąż o tobie myślę.
- A ja o tobie. Czy to możliwe, że… - zaczęła.
- Kocham cię. – powiedzieli jednocześnie.

24 grudnia 2015

Wydanie Świąteczne cz.I

Hej! Wesołych Świąt Wam życzę! Nie mogę w to uwierzyć, jak ten rok szybko zleciał XD U Was też, to tak szybko zleciało?
Ah... Jak ja kocham święta.. Mimo, że jest tyle przygotowań do nich to i tak je KOCHAM JE! A wy lubicie czy kochacie święta? A może ich nie lubicie :(.......
 W dniu Bożego Narodzenia ja i Abraham,
Ślemy wam świąteczne życzenia.
Zdrowia, szczęścia, pomyślności
I pysznego karpia - bez ości!
Niech Abraham wam kolędy śpiewa 
i  niech spełniają wam się najskrytsze marzenia!
WESOŁYCH ŚWIAT!
___________________________________________

Zapowiedź

(T.I)*

    Święta to magiczny czas… Czas gdy marzenia się spełniają. Tylko wtedy niemożliwe staje się możliwe. Magia płynąca ze Świąt jest jedyna w swoim rodzaju…. Tych świąt nigdy nie zapomnę. Dostałam najlepszy prezent na świecie.. Do dziś nie mogę w to uwierzyć.. Nigdy nie sądziłam, że zasłużę właśnie na Jego miłość.. To prezent od losu i zrobię wszystko by nie stracić Go z byle powodu.

Abraham

   Lubię Święta, ten ich ,,czar”…  Magia, która im towarzyszy.. Co roku dostawałem przeróżne i bardzo piękne prezenty.  Jednak tegoroczny prezent, jaki podarował mi los.. jest niezwykły. Niesamowity i uroczy.. Nigdy go nie zapomnę i nie stracę. Oooo! Mam postanowienie na nowy rok!

Wstęp

(T.I)

    Moje święta co roku wyglądają podobnie. Jednego roku zostaję na wigilię u mamy, a następnego lecę do Hiszpanii do taty. W tym roku lecę do taty. Lubię święta w Hiszpanii, jednak brakuje mi śniegu.. Nasza wigilia jest tradycyjna.. Polska! Chodź taty narzeczona jest hiszpanką, lubi polskie święta. 
     Zazwyczaj spędzam tam tylko Boże Narodzenie, w tym roku jednak zostaję również na Nowy Rok. Nie wiem czemu mama podjęła taką decyzję, ale wolę o tym nie myśleć..
- Tata! – krzyknęłam rzucając mu się na szyję.
- Hej, królewno. Jak tam podróż?
- W porządku. – powiedziałam z uśmiechem – Hej Alisa. – przytuliłam ją.
    Alisa i mój tata spotykają się już od pięciu lat. Mimo, że tak trochę spowodowała rozwód moich rodziców, lubię ją. Jest bardzo miła.. Nie ma własnych dzieci, więc traktuje mnie jak córkę. Jest bardzo kochana…
- Witaj, skarbie. – kobieta, obdarzyła mnie uśmiechem.
- To co jedziemy? – zaproponowałam.
- Jasne. – tata wziął moją walizkę i skierowaliśmy się w stronę samochodu.
    W domu, czekał na mnie już mój pokój nr.2. Nic się nie zmienił od ostatniego mojego pobytu tutaj… Postawiłam walizkę na łóżku i usiadłam obok niej.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę!
- Hej! – zza drzwi wychyliła się głowa Alis. – Pomóc ci rozpakować się? – zaproponowała.
- Jasne.
   Kobieta weszła i usiadła obok.
- Starałam się niczego nie przestawić, gdy sprzątałam.
- Miło..
- Coś się stało?
- Nie… - od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech – Po prostu jestem trochę zmęczona. Wiesz lot samolotem i te sprawy…
- Rozumiem, to co zabieramy się za robotę!
   Alis pomogła poukładać ciuchy w szafie. Zawsze kiedy wracam do Polski, jest ich dwa razy więcej niż gdy tu jechałam… Poszło nam to wyjątkowo szybko. Jak zwykle gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Oczywiście wypytywała mnie o chłopców.. Nie wiem czemu, ale przy niej nie krępuję się przy takich tematach.. Może dlatego, że traktuje ją jak koleżankę….
- Ok, skończone. Teraz zostawię cię, to sobie odpoczniesz.
- Dzięki, za pomoc. – przytuliłam ją, a ona pocałowała mnie w czoło.
- Nie ma za co… - uśmiechnęła się i wyszła.
    Ja natomiast położyłam się na łóżku. Gdy poczułam się naprawdę senna, wzięłam prysznic i położyłam się spać. Pomimo, że była dopiero siódma, ja nie miałam siły nawet mrugać…
    Gdy obudziłam się i spojrzałam na zegarek była dziewiąta. Naprawdę długo spałam… Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki… Po porannej toalecie, pościeliłam łóżko i ubrałam. Założyłam białą bluzkę i na nią luźniejszą, krótką i lekko brązową bluzkę w czarne, serca. Do tego czarne spodnie i ulubione czarne converse. Pomimo, że był grudzień w Hiszpanii jest bardzo ciepło. Dlatego, mój strój nie jest zbytnio ciepły. By sprawić przyjemność tacie, założyłam jeszcze bransoletkę od niego. Wzięłam telefon i  zeszłam na dół… Niestety, tata i ciocia (tak mówiłam do Alisy), więc zrobiłam sobie śniadanie sama.
    Za oknem dostrzegłam piękną pogodę, postanowiłam nie marnować tego pięknego dnia. Wzięłam karteczkę i napisałam na niej liścik, że wyszłam na spacer. Zostawiłam go w kuchni i wyszłam. Mimo, że przyjeżdżam tu rzadko, znam  świetnie tą okolicę i szanse, że się zgubie są nikłe. Mimo, że wiał wiatr, nie brałam ze sobą żadnej kurtki. Jak to mama mówiła ,,Jestem odporna na zimno”.
    Szłam przed siebie, rozkoszując się widokiem pięknej dzielnicy. Tata, ma ogromne szczęście, że mieszka w tak zielonej dzielnicy… Zazdroszczę mu. U mnie z okna widać tylko bloki, a tu.. Można zapomnieć, że jest się w centrum miasta… Do wigilii, mam jeszcze jakieś osiem godzin tak więc mam sporo czasu na podziwianie okolicy. Chyba nigdy mi się to nie znudzi….
   Niespodziewanie, wyczułam jak coś kapie mi na głowę. Spojrzałam w górę. Super.. Zaczęło padać. Na moje nieszczęście, deszcz z każdą chwilą stawał się coraz mocniejszy… Podbiegłam więc do rozłożystego drzewa, by rozejrzeć się w która stronę muszę wracać. Na szczęście, pod drzewem było sucho. Rozejrzałam się… Gdy byłam pewna swego ruszyłam w stronę domu. Niestety, przez deszcz piasek zmienił się w błoto i gdy nastąpiłam na niego osunął się a ja zaczęłam lecieć w tył….

Abraham

   Odkąd zostałem sławny, moje święta nie są ,,normalne”. Owszem razem z rodziną, zasiadamy do wspólnej wigilii, ale pierwszego i drugiego dnia świąt zamiast spędzać go z rodziną, mam różne występy. Lubię to, jednak czasem brakuje mi tych rodzinnych chwil…
   Wstałem dziś bardzo wcześnie. Mimo, że starałem się wolno wykonywać wszystkie poranne czynności, kiedy skończyłem było dopiero dziewiąta. Zasiadłem więc w fotelu w salonie.
- Hej! – przywitał się Tony i usiadł obok.
- Cześć…. – wymamrotałem.
- Jak, optymistycznie!
- Czy to sarkazm?
- Aaależ skąd… - machnął ręką i się zaśmiał.
   Prychnąłem.
- Co jest? – zapytał.
- Nic, nudzi mi się..
- To idź na próbę! – zaproponował.
- Nie.. Ekipa jest zmęczona i ma dość prób…
- Hm… Mam pomysł! – wrzasną nagle.
- Jaki? – spojrzałem na niego z nadzieją.
- Chodź na spacer!
- Dalej…
 Tony zmierzył mnie wzrokiem.
- Chodź, jest ładna pogoda. Nie pozwolę kisić ci się w domu! – wstał i spojrzał na mnie – Idziesz po dobroci, czy mam cię siłą zaciągnąć.
- Wybieram drugą opcje. – wyszczerzyłem się do niego.
- Dobra sam chciałeś! – i zaczął mnie ciągnąć za ręce.
Dzielnie walczyłem i zapierałem się nogami. Tony nie poddawał się, ja również opierałem się ze wszystkich sił…
- Tony, nie!
- No wstawaj!
   Nasze wrzaski było słychać chyba w całym domu.. Dobrze, że rodzice wyszli…
   Nie miałem już siły się opierać i Tony w końcu wyciągną mnie z fotela. Był starszy i trochę silniejszy.. Ale tylko trochę! Więc już po chwili szyliśmy ulicą.
- I co tak strasznie?
- Tak! – warknąłem chowając ręce do kieszeni.
   Mimo, że było ciepło czasem zawiał lodowaty wietrzyk…
- Oj, nie mów, że ci zimno?! Jest 20 stopni ciepła!
    Przewróciłem oczami.
- Dobra, mów jaki jest prawdziwy powód tego, że mnie wyciągnąłeś na ten spacer? – przyjrzałem mu się.
- Oj, to już brat nie może wyciągnąć cię na wspólny spacer?
- Nie urodziłem się wczoraj wiesz…
- Dobra no! Bo dziś wigilia, a ja dalej nie mam prezentu dla Sofii.
    Sofia to jego nie-dziewczyna. Mimo, że twierdzą iż nie są razem to zachowują się jak para. Wszędzie ze sobą łażą , trzymają się za rączki itp.. Jedynie się nie całują… A może, gdy nikt nie patrzy… A zresztą co mnie to!
- Kup jej naszyjnik lub bransoletkę. To zawsze trafiony prezent.
- Nie… To zbyt przewidywalne. Chcę jej dać coś wyjątkowego. Wiesz, może w końcu będziemy oficjalnie parą.
- CO?! – na te słowa zatrzymałem się – Ty i Sofia!? No w końcu! A myślałem, że to będzie wieczne trwać… - zacząłem się śmiać – Brawo! – poklepałem go po ramieniu.
- Dzięki, ale wiesz nie wiem czy się zgodzie..
- Proszę cię… Ona czeka na to od roku!
- Tak myślisz?
- Ja nie myślę, ja to wiem!
- Masz rację ty nie myślisz! – zaczął się śmiać i poczochrał mnie po czuprynie.
   Eh.. Jak ja tego nie lubię?! Układałem te włosy przez piętnaście minut, a on to rozwalił!
- Tony! Jak ja cię dorwę.
   Mój najukochańszy braciszek, zaczął wiać a ja go goniłem, odgrażając mu się. Już miałem go dorwać, gdy zadzwonił mój telefon.
- Farciarz.. – powiedziałem sam do siebie i odebrałem – Halo?
- Hej skarbie.
- Hej mamo.
- Jest może koło ciebie Tony, bo nie mogę się do niego dodzwonić..
- Jest.. – odsunąłem telefon od twarzy i wrzasnąłem do brata – Tony! Do ciebie!
    Chłopak, ostrożne podszedł do mnie i wziął komórkę. By poczuć się bezpiecznie odszedł ode mnie. Jaki on przestraszony! I śmieszny jednocześnie… Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać. Tony naburmuszył się i poszedł, zabierając mój telefon.
- Fajnie.. – powiedziałem sam do siebie.
   Może to lepiej, że go wziął.. Nikt nie będzie mi przeszkadzał.. W sumie fajny ten spacer.. Ładnie tu..
- O świetnie! – spostrzegłem, że moje sznurowadło rozwiązało się.
   Zszedłem więc na bok, ukląkłem i zawiązałem go. W między czasie zaczął padać deszcz, więc schowałem się w głąb, pod wielkie drzewo. W co ten Tony mnie wpakował, zmoknę.. Deszcz stawał się coraz większy…
   Kidy już miałem zamiar iść do domu, usłyszałem kroki, a potem dziewczynę.. Wybiegł zza drzewa i poślizgnęła się. Odruchowo podbiegłem i złapałem ją…. 
*(T.I) - Twoje Imię