Dziewczyna dostała
w brzuch i upadła na ziemię.
- Nina! –Wrzasnął przerażony Abraham i razem ze swoim tatą podbiegł
do niej.
- Ab… - Zaczęła dziewczyna, niestety straciła przytomność.
Abraham zaczął
płakać.
- Żyje, czuję puls. – Uspokoił go ojciec.
Zaniepokojeni rodzice
Niny i mama Abrahama usłyszeli strzały i krzyki, więc podbiegli bliżej zobaczyć
co się dzieje.
- Córeczko! – Krzyknęli jednocześnie rodzice Niny.
Również podbiegli do
niej.
- Już jedzie pogotowie! – Krzyknął policjant Pedro.
Przyjechało
pogotowie i zabrali nieprzytomną Ninę do szpitala. Abraham pojechał z nimi, a rodzice
jego i Niny samochodem.
Policjanci zaś zajęli
się porywaczami. Szefuńcia zawieźli do kostnicy, a resztę jego bandy na komisariat.
***
Nina z karetki
trafiła prosto do sali operacyjnej. Jak na złość, żaden z lekarzy nie chciał nic
powiedzieć ani Abrahamowi, ani nawet rodzicom poszkodowanej.
Po dwóch godzinach oczekiwania
na jakąkolwiek wiadomość o stanie zdrowia Niny, w końcu podszedł do nich
lekarz.
Zaczął coś tam
mówić w języku lekarskim, Abraham i rodzice Niny zrozumieli tylko tyle, że to
była trudna operacja i dziewczyna cudem uniknęła śmierci.
- Czyli będzie dobrze? – zapytał dla pewności Abraham.
- Dziewczyna przeżyje, ale jakiś czas musi pozostać w
śpiączce. – Powiedział tylko i odszedł, gdyż
zawołała go jakaś pielęgniarka.
- Jakiś czas.. Czyli ile? – Zapytał sam siebie Abraham.
Na szczęście nikt
tego nie usłyszał.
Z sali operacyjnej
wyszedł kolejny lekarz.
- Rodzice? – Zapytał.
- Tak. – Odpowiedzieli chórem państwo Martinezowie.
- Zapraszam do gabinetu.
Rodzice Niny poszli
za lekarzem.
- Abraham, Nina jest w śpiączce, więc może wrócisz do domu? –
Zaproponowała mu mama. – Ty też dużo przeszedłeś.
- Nie zostanę tu! – Powiedział stanowczo.
Mama już chciał coś
powiedzieć, ale tata szepnął jej coś do ucha. Ona tylko przytaknęła.
- Możesz zostać ile chcesz, ale my musimy wracać. – Pozwiedzał
tata i poklepał go po ramieniu.
Mama go przytuliła
i wyszli.
- Czekajcie! – Zawołał i podbieg za nimi.
Dogonił ich przy windzie.
- Przepraszam! – Powiedział i przytulił ich mocno. – Nie tylko
ja i Nina dużo przeszliśmy, wiem że wy też.
Mama uśmiechnęła
się pocieszająco.
- Nie martw się o nasz tylko o swoją dziewczynę. –
Przytuliła go. – Wracaj do Niej.
Rodzice przywołali
windę i zjechali na parter a Abraham wrócił
pod salę operacyjną.
- Dziękujemy doktorze. – Powiedzieli Martinezowie i wyszli z gabinetu.
- Co mówił lekarz? – Zapytał Abraham.
- Nina będzie w śpiączce przez dwa dni. – Powiedział pan
Martinez.
- No chyba, że coś będzie nie tak, wtedy może leżeć w
śpiączce nawet miesiąc. – Powiedziała za smutkiem mama Niny.
- Co?! – Jak to miesiąc!
– Abrahama zamurowało.
- Ale trzeba być dobrej myśli.
Ze swojego gabinetu
wyszedł lekarz.
- Córka jest w Sali 34. – Powiedział i wrócił do gabinetu.
Abraham razem z
rodzicami Niny szybko poszli pod wskazaną salę.
***
Niestety nie mogli wejść do środka. Na szczęście mogli ją zobaczyć przez
szybę.
Leżała sama w sali podłączona do różnych medycznych ustrojstw.
Jej mama rozpłakał się, więc – mimo, że się opierała – jej mąż odszedł z nią.
Abraham parzył się na nią w milczeniu – co jakiś czas po policzku
spływała mu łza.
- To wszystko moja wina. –
Wyszeptał.
_____________________________________________________________
Hej na początku przepraszam, że tak zwlekałam z wstawieniem kolejnej części ;)- wiem powtarzam się XD, ale cóż... jak kogoś opuści wena to nic nie można zrobić XD
A nawiązując do imaginu.. Wiem troszeczkę namieszałam , ale myślę, że tak będzie ciekawie i mam nadzieje, że się wam spodoba ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wasze komentarze ;)