26 sierpnia 2014

Porwanie Abrahama Cz. VIII



    Dziewczyna dostała w brzuch i upadła na ziemię.

- Nina! –Wrzasnął przerażony Abraham i razem ze swoim tatą podbiegł do niej.

- Ab… - Zaczęła dziewczyna, niestety straciła przytomność.

  Abraham zaczął płakać.

- Żyje, czuję puls. – Uspokoił go ojciec.

   Zaniepokojeni rodzice Niny i mama Abrahama usłyszeli strzały i krzyki, więc podbiegli bliżej zobaczyć co się dzieje.

- Córeczko! – Krzyknęli jednocześnie rodzice Niny.

   Również podbiegli do niej.

- Już jedzie pogotowie! – Krzyknął policjant Pedro.

   Przyjechało pogotowie i zabrali nieprzytomną Ninę do szpitala. Abraham pojechał z nimi, a rodzice jego i Niny samochodem.

   Policjanci zaś zajęli się porywaczami. Szefuńcia zawieźli do kostnicy, a resztę jego bandy na komisariat.

***

  Nina z karetki trafiła prosto do sali operacyjnej. Jak na złość, żaden z lekarzy nie chciał nic powiedzieć ani Abrahamowi, ani nawet rodzicom poszkodowanej.

   Po dwóch godzinach oczekiwania na jakąkolwiek wiadomość o stanie zdrowia Niny, w końcu podszedł do nich lekarz.

   Zaczął coś tam mówić w języku lekarskim, Abraham i rodzice Niny zrozumieli tylko tyle, że to była trudna operacja i dziewczyna cudem uniknęła śmierci.

- Czyli będzie dobrze? – zapytał dla pewności Abraham.

- Dziewczyna przeżyje, ale jakiś czas musi pozostać w śpiączce. – Powiedział tylko i  odszedł, gdyż zawołała go jakaś pielęgniarka.

- Jakiś czas.. Czyli ile? – Zapytał sam siebie Abraham.

   Na szczęście nikt tego nie usłyszał.

   Z sali operacyjnej wyszedł kolejny lekarz.

- Rodzice? – Zapytał.

- Tak. – Odpowiedzieli chórem państwo Martinezowie.

- Zapraszam do gabinetu.

   Rodzice Niny poszli za lekarzem.

- Abraham, Nina jest w śpiączce, więc może wrócisz do domu? – Zaproponowała mu mama. – Ty też dużo przeszedłeś.

- Nie zostanę tu! – Powiedział stanowczo.

   Mama już chciał coś powiedzieć, ale tata szepnął jej coś do ucha. Ona tylko przytaknęła.

- Możesz zostać ile chcesz, ale my musimy wracać. – Pozwiedzał tata  i poklepał go po ramieniu.

   Mama go przytuliła i wyszli.

- Czekajcie! – Zawołał i podbieg za nimi.

   Dogonił ich przy windzie.

- Przepraszam! – Powiedział i przytulił ich mocno. – Nie tylko ja i Nina dużo przeszliśmy, wiem że wy też.

   Mama uśmiechnęła się pocieszająco.

- Nie martw się o nasz tylko o swoją dziewczynę. – Przytuliła go. – Wracaj do Niej.

   Rodzice przywołali windę i zjechali na parter a Abraham wrócił  pod salę operacyjną.

- Dziękujemy doktorze. – Powiedzieli  Martinezowie i wyszli z gabinetu.

- Co mówił lekarz? – Zapytał Abraham.

- Nina będzie w śpiączce przez dwa dni. – Powiedział pan Martinez.

- No chyba, że coś będzie nie tak, wtedy może leżeć w śpiączce nawet miesiąc. – Powiedziała za smutkiem mama Niny.

- Co?! – Jak to miesiąc! – Abrahama zamurowało.

- Ale trzeba być  dobrej myśli.

   Ze swojego gabinetu wyszedł lekarz.

- Córka jest w Sali 34. – Powiedział i wrócił do gabinetu.

   Abraham razem z rodzicami Niny szybko poszli pod wskazaną salę.

***

   Niestety nie mogli wejść do środka. Na szczęście mogli ją zobaczyć przez szybę.

  Leżała sama w sali podłączona do różnych medycznych ustrojstw.

   Jej mama rozpłakał się, więc – mimo, że się opierała – jej mąż  odszedł z nią.

   Abraham parzył się na nią w milczeniu – co jakiś czas po policzku spływała mu łza.

- To wszystko moja wina. – Wyszeptał.
_____________________________________________________________
   Hej na początku przepraszam, że tak zwlekałam z wstawieniem kolejnej części ;)- wiem powtarzam się XD, ale cóż... jak kogoś opuści wena to nic nie można zrobić XD
   A nawiązując do imaginu.. Wiem troszeczkę namieszałam , ale myślę, że tak będzie ciekawie i mam nadzieje, że się wam spodoba ;)

    Na koniec życzę miłego niestety już ostatniego ;( tygodnia wakacji ;*


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wasze komentarze ;)