Obudziłam
się, przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na zegarek.
- Co?!? To już siódma?! – Krzyknęłam spanikowana.–
Zaspałam!
Nie mówiąc
nic więcej szybko ubrałam się, umyłam i zbiegłam na duł. Nie było czasu na
jedzenie ani na kłótnie z rodzicami (Czemu
mnie nie obudzili?!- Dałam już temu spokój.) Ledwo zeszłam na duł, a
zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
- Witaj, ty pewnie jesteś Paulina? – Pokiwałam głową,
a nieznajoma się uśmiechnęła. – Ja jestem Natalie Zomba. Twoja opiekunka.- Uśmiechnęła
się.
- Dzień dobry pani. – Odpowiedziałam nieśmiało.
- Gotowa? – Zapytała z uśmiecham.
- Jasne! – Odpowiedziałam, również się uśmiechając.
Tata pomógł
wsadzić walizki do samochodu. Potem pożegnałam się z nim i mamą.
******************************
Na
lotnisko przyjechałyśmy w samą porę. Szybko poszłyśmy na odprawę samolotową, a nasze walizki
pojechały na taśmociągu do samolotu. Zajęliśmy miejsca, stewardessa zaczęła coś mówić o
jakiś zasadach… ale jej nie słuchałam, za bardzo byłam tym wszystkim przejęta.
Gdy stewardessa skończyła samolot wzbił się w powietrze.
- Wow! – Powiedziałam, gdy byliśmy już wysoko nad
ziemią.
- Pierwszy raz? – Zapytała pani opiekunka.
- Tak.
- Nie boisz się?
- Nie.. – Odpowiedziałam i zaczęłam podziwiać
widoki, a pani się uśmiechnęła.
******************************
Na
lotnisku prawie wszyscy mówili po hiszpańsku - trudno się dziwić w końcu byłam
w Madrycie, stolicy Hiszpanii. Dobrze, że umiałam doskonale hiszpański i rozumiałam
wszystko.
Odzyskałam
swoją walizkę i razem z opiekunką wyszłyśmy na parking, gdzie czekał na nas
kierowca z… z limuzyną! - Jej…. –
Pisnęłam w duchu.
Gdy
podeszliśmy bliżej kierowca uśmiechnął się i powiedział:
- Witaj ty pewnie jesteś Paulina? –Zapytał
po Hiszpańsku.
- Tak. – Przytaknęłam nieśmiało w tym samym
języku.
- Gratuluję. – Uścisnął mi rękę.
- Dziękuję.
- To co jedziemy do hotelu? – Kierowca zapytał
opiekunkę.
- Tak. – Odpowiedziała z uśmiechem, po hiszpańsku.
Wsiedliśmy
do limuzyny i ruszyliśmy w stronę hotelu.
******************************
- To twój pokój. – Powiedziała
opiekunka wskazując na pokój hotelowy numer 35, ja pokiwałam tylko głową.
Opiekunka otworzyła drzwi i weszłyśmy.
- Jak tu ładnie. –
Powiedziałam zachwycając się.
- Sama wybierałam
ci ten pokój. – Uśmiechnęła się i szepnęła mi na ucho. – To jeden z najładniejszych.
– Zaśmiałam się i ona również.
- Dziękuję. –
Odszepnęłam.
Opiekunka uśmiechnęła się i już normalnym
głosem powiedział:
- Dobrze, teraz
zostawię cię samą, żebyś mogła się rozpakować. – Już miała wychodzić, gdy nagle
zatrzymała się i odwróciła w moją stronę.– Zapomniała bym, do obiadu masz
wolne, a gdybyś czegoś potrzebowała mój pokój jest piętro wyżej, dokładniej
pokój numer 50.
- Aha. –
Przytaknęłam, że rozumiem i dodałam jeszcze. – A kiedy jest obiad?
- O piętnastej
skarbie. Zjeż go ze specjalnym gościem. –Mrugnę do mnie i wyszła.
Czyli miałam całe trzy godziny tylko dla
siebie. – Super! – Krzyknęłam z radości i zaczęłam się rozpakowywać.
Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu i szybko
zaczęłam się nudzić. Ciekawiło mnie jedno, a mianowicie – Kro był tym
specjalnym gościem? Nie mogłam wytrzymać i postanowiłam pójść zapytać o to
opiekunkę.
******************************
Po
drodze do jej pokoju, cały czas zastanawiałam się kim może być ten specjalny
gość. Z rozmyśleń wyrwały mnie krzyki jakiegoś chłopaka: - Wariatka?! Jak ty chodzisz!? Masz pojęcie jak trudno to będzie teraz
sprać?! – Okazało się, że przez przypadek wpadłam na jakiegoś chłopaka i cały
jego deser czekoladowy (który niósł), był teraz na jego koszuli.
- Ojej przepraszam, ja….
- Co ty?! – Przerwał mi. – Pacz jak chodzisz?!
Masz pojęcie co zrobiłaś! - Krzyknął
- Bez przesady! To tylko koszula! – Krzyknęłam.-
Poza tym przeprosiłam!
- Wariatka!
- Co ja wariatka?! – Zdenerwowałam się,
przesadził. – To ty krzyczysz na mnie z powodu jednaj i do tego obrzydliwej
koszuli! – Prychnęłam. – I kto tu jest wariat! – Wrzasnęłam.
Chłopak
zaczął coś tam wykrzykiwać, ale olałam go (co najwyraźniej Mu się nie spodobało)
i wróciłam do swojego pokoju. Po tej całej sytuacji byłam tak zdenerwowana, - Jej! Jeśli wszyscy Hiszpanie są tak denerwujący jak ON, to ja tu nie wytrzymam! - Powiedziałam sama do siebie. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy, żeby się uspokoić.
******************************
Chyba zasnęłam,
bo jak otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek była już za pięć trzecia.
Usłyszałam pukanie do drzwi, więc przetarłam oczy i poszłam otworzyć.
- O spałaś? – Zdziwiła się opiekunka.
- Tak.. To była męcząca podroż. – Skłamałam.
- No tak.. Cóż mam nadzieję, że wypoczęłaś. –
Opiekunka uśmiechnęła się, a ja pokiwałam głową. –To dobrze choć na obiad. –
Grzecznie poszłam, za nią.
Gdy zjeżdżaliśmy
windą na dół, postanowiłam, zapytać o tego specjalnego gościa.
- Proszę pani?
- Tak?
- Co to za specjalny gość? – Zapytałam niepewnie.
- No dobrze powiem ci. To Abraham Mateo. – Pani uśmiechnęła
się.
- A kto to? – Pierwszy raz słyszę.
- Nie wiesz? – Pokręciłam głową, że ,,nie”. – To sławny
Hiszpański piosenkarz, jest w twoim wieku. –Opiekunka uśmiechnęła się.
- Aha. – Udałam, że wiem o kogo chodzi.
Ale w
rzeczywistości nie miałam bladego pojęcia, kto to jest. Wyszliśmy z windy i
weszłyśmy do restauracji.
- To on. – Pani wskazała na jakiegoś chłopaka.
Przyjrzał
się bliżej.
- Nie! To nie możliwe….!
**********************************************************************************************
Mam nadzieję, że i ta część się spodoba ;) Następna będzie jurto ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wasze komentarze ;)