17 czerwca 2014

Jednopart : ,,Nagle poczułem się taki senny……"



Wstałem zaspany  i spojrzałem na zegarek -Co 5 rano! – wrzasnąłem zaskoczony bo nigdy nie zdarzyło mi się wstać o tak wczesnej porze, w ogolę to był cud, jak mama nie musiała mnie za nogi z łóżka ściągać, i to dosłownie. Więc miałem jeszcze dużo czasu. Ledwo zamknąłem oczy by znowu zasnąć ( a przynajmniej tak mi się zdawało ), gdy nagle po całym pokoju rozległo się głośne :
                        Dingo dong, dingo dong..
Podskoczyłem i otworzyłem szeroko oczy. – No nie. To już 7?!?– Zasłoniłem sobie twarz poduszką, na znak protestu. Miałem ochotę zostać w domu i nieść do szkoły, niestety to nie było możliwe. Bo moja mama pilnowała mnie i jeśli nie byłem ,,umierający” ,,marsz do szkoły i już”. Miałem swego rodzaju musztrę…
- Abraham pobudka! – Krzyknęła mama – Mam się pofatygować?!
- NIE!! – Wrzasnąłem szybko, podrywając się z łóżka.
Ubrałem się więc  i zeszyłem na śniadanie.
- No super – Szepnąłem pod nosem żeby nikt nie słyszał.
- Hej Bram! – Wrzasnęła słoto Zuza ( Koleżanka z którą chcieli zeswatać mnie rodzice, według nich była ,,odpowiednia”, ale tylko dlatego, że była bogata) i uśmiechnęła się.
-Hej, Zuza – odpowiedziałem na uśmiech – ty znowu tutaj.
- Co?- Nieszczęście nie usłyszała tego drugiego.
- Nic, mówiłem tylko, ze miło cię widzieć. –  taaa.. ją miło widzieć tak samo jak miło jest widzieć karalucha w kanapce. (Zaśmiałem się cichutko) Dokładnie Ona była takim karaluchem. Niby była miła, ale to raczej typ różowej lalki Barbie. Innymi słowy fuj…. A i stawała się coraz bardziej  denerwująca, serio ta jej przesadzona słodycz typu :
  ,,Może ci pomóc Bromciu” lub ,,O to takie słdzuteńkie prawda Bromciu?”
Fu… i te jej zdrobnienie no do Brama już  się przyzwyczaiłem (wszyscy mnie tak nazywali) ,ale te jej ,,Bromciu” ?!?! To już była przesada.
- Hej, Abraham słuchasz? – Wyrwała mnie z rozmyśleń Zuza
- Co? -  Zamrugałem gwałtownie.
- Och – Zaśmiała się, słodycz normalnie z niej ,,tryskała”! – Zaspany?
 - Troszeczkę. – wymigałem się i spojrzałem na zegarek – O rany! Zaraz się spóźnię muszę jechać. – chwyciłem za kluczyki samochodu i już chciałem wyjść..
- Podwieziesz naszego gościa co? – Zapytała mama, a Zuza zamrugała uroczo. Myślała, że to działa na mnie ( na innych może i owszem ale na mnie NIE!). Ale nie mogłem odmówić mamie.
- Jasne. Chodź Zuza – Uśmiechnąłem się ponuro.
- Dziękuję to uroczę, z twojej strony.
- Uroczee jasnee.. – powiedziałem szeptem i  zaśmiałem się oschle równie cichutko.
   Jadąc do szkoły nie rozmawialiśmy. Ja jechałem skupiając się na drodze a Ona robiła te swoje maślane oczka do minie. Kolejny raz powtórzę FUJ. Na moje nieszczęście trafiliśmy na korki, musieliśmy czekać aż 15 minut. Nie może powiem tak :  O 15 MINUT DŁUŻEJ MUSIAŁEM SIEDZIEĆ Z ZUZĄ!
- TAK! – krzyknąłem – W końcu zielone – szczerzyłem się jak głupi.
- Tak się cieszysz z powodu zielonego światła? – Zapytała, mrugając słodko ( Czy ona inaczej nie umie?!?!)
- Tak – Nie, naprawdę to się cieszę dlatego, że w końcu się od ciebie uwolnię , z chęcią bym tak odpowiedział, ale no cóż… nie mogłem jej zranić. Nacisnąłem pedał gazu skręcając w stronę szkoły
- Tak się cieszysz, że już zaraz będziesz w szkole? – Uniosła jedną brew do góry.
- Tak, bo nie lubię się spóźniać, a poza tym  jestem pilny uczeń. – wyszczerzyłem się i spojrzałem na nią.
- Uważaj! – Krzyknęła z przerażeniem.
  Odwróciłem się szybko w stronę drogi i zacząłem gwałtownie hamować......
  Ocknąłem się w szpitalu ,wszystko mnie bolało a w szczególności głowa i ręka zauważyłem, że mam ją w gipsie. Nic, a nic nie pamiętałem no może z wyjątkiem tych, okropnych pisków opon i naszych krzyków. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem rodziców i spojrzałem na nich pytająco:
- Co się stało? – Zapytałem
-Ci.. – Uciszyła mnie mama ze łzami w oczach – ty i Zuza mielicie wypadek……
    Zaczęła tak rozwlekać i szlochać, że zrozumiałem tylko tyle: Wjechał we mnie jakiś pijany kierowca, który jechał z naprzeciwka. Jak zwykle ,,głupi ma zawsze szczęście’’ (oczywiście Mu  ( pijakowi )nic się nie stało) nawet zadrapania. Z tego co mama mówiła zrozumiałem, że nie mogłem nic zrobić i że gliny nie będą się mnie czepiać, ale i mój samochód został skasowany. W sumie nie było tak źle samochodu i tak nie lubiłem, a głowa – wyzdrowieje, ręka – zrośnie się.
-Zaraz – I wtedy mnie olśniło – A co z Zuzą? – Zapytałem z przerażeniem, przez całą opowieść mama mówiła tylko o mnie, a o Zuzie nawet nie wspomniała. – Nic jej nie jest? – Dobra nie lubiłem jej, ale Nie chciałbym żeby jej się coś stało.
  Rodzice popatrzyli na siebie i po krótkim czasie mama zaczęła ( od razu zrozumiałem, że coś jest nie tak) :
- Pamiętaj to nie twoja wina, nic nie mogłeś zrobić… - zaczęła przeciągać, więc jej przerwałem
- Co z Zuzą? – Zapytałem coraz bardziej przerażony – Coś jej się stało czemu mi nic nie chcecie powiedzieć?!!?- byłem wściekły na rodziców. Czy coś przede mną ukrywają?- Zapytałem sam siebie.
   Tata już coś chciał powiedzieć, ale wszedł doktor:
- On musi odpocząć. Tyle dzisiaj przeszedł. – Doktor uśmiechnął się do rodziców, a on odwzajemnili to.
- Doktor ma racje. – Przytaknął tata.
-Tak kotku – Uśmiechnęła się mama – Wrócimy jak odpoczniesz.
- Ale co z Zuzą! – Krzyknąłem przerażony, ale oni nawet się nie odwrócili. Po prostu wyszli, a razem z nimi doktor.
   Byłem zdenerwowany - wszyscy wiedzieli co się z nią dzieje tylko nie Ja. Czemu? Czy ona…. Nie to nie możliwe.. Nie! – Nawet nie chciałem o tym myśleć.
   Wtedy weszła do Sali pielęgniarka – Witaj. – uśmiechnęła się – Widzę, że nie czujesz się najlepiej co?
  kiwnąłem tylko głową, bo nie miałem siły odpowiedzieć – Co się ze mną działo?
- Zaraz coś na to poradzimy. – Pielęgniarka znowu się uśmiechnęła i poczułem lekkie ukucie. 
Chciałem zapytać co się dzieje, ale nie mogłem, nie mogłem się nawet ruszyć. I nagle poczułem się taki senny……
********************************************************
 Otworzyłem oczy. Wszystko było takie rozmazane. Gwałtownie zamrugałem.
- Wstawaj śpioszku – Niemożliwe, ale jednak. TAK! To była Ona. Zuza pochylała się nadepnął i trzymała mnie za rękę.
- Zuza? – zapytałem, choć i tak wiedziałem, że to byłam Ona.
- Tak – Zaśmiała się, ale inaczej… Inaczej w dobrym sensie. Nie jak wcześnie z nadmiarem słodycz ( FUJ ) , tylko tak… tak…, Az brak mi słów..
     Przyjrzałem się jej bliżej, niby wyglądała tak samo, ale jednak zmieniła się – na leprze. Już tan nadmiar ,,słodyczy nie tryskał z niej’’.
- Wow – wyrwało mi się.
- Coś nie tak? – Zapytała, wyczułem w jej głosie lekkie podenerwowanie.
- Nie. – uspokoiłem jął szybko. – Myślałem, że coś ci się stało, bo wszyscy….. – Nie dała mi dokończyć bo szybko powiedziała:
- Tak.
- Co tak? – nie rozumiałem.
- Bo byłam w śpiączce. – posmutniała
- Co??
- A wszyscy myśleli, że się nie obudzę więc byli smutni. – Zauważyła, że dalej nic nie rozumiem więc dodała. – Z tobą było też niezbyt dobrze więc nie chcieli cię denerwować – co nie chcieli mnie denerwować?!?! Przez to, że nic nie wiedziałem byłem kłębkiem nerwów!! – Podali ci więc lekarstwa, ale dziwnie na nie zareagowałeś i… i sama nie wiem co się stało, bo jak ja się obudziłam powiedzieli mi tylko, że z tobą jest niedobrze więc jak tylko pozwolili, od razu przyszłam tu. – Uśmiechnęła się – Gdy tylko weszłam ty od razu wybrudziłeś się.
- Ma się te wyczucie. – Mrugnąłem do niej, a ona się uśmiechnęła.
  Wtedy zauważyłem, że nikogo prócz nas nie ma w sali. Podniosłem się (dziwne nic mnie nie bolało) i spojrzałem jej w oczy:
- Dziękuję.
-Z co? – Zapytała, chyba chciała coś jeszcze dodać, ale jął pocałowałem i nie zdążyła.
  Nigdy sobie nie wyobrażałem, żeby mój pierwszy pocałunek odbył się na szpitalnym łóżku, ale mimo wszystko BYŁO CUDNIE!  (Zachowuję się jak dziecko).
- Za to – Powiedziałem jak tylko wypuściłem ją z obcięć, nic nie powiedziała tylko się uśmiechnęła (nie dostałem w twarz!) i ja się uśmiechnęła.
      Nagle weszli rodzice, a gdy zobaczyli że trzymamy się za ręce uśmiechnęli się. Mama szturchnęła tatę w ramię wysyłając mu porozumiewawcze spojrzenie, a tata udał, że nagle zaczęła go boleć głowa i poszli poszukać lekarza. Oczywiście Zuza też zauważyła, że to buł tylko pretekst by zostawić nas samych. Gdy tylko drzwi się zatrząsnęły wybuchliśmy śmiechem, a potem -tym razem ona- pocałowała mnie.


 ***************************************

Hej! Przepraszam, że tak późno ale wcześniej nie mogłam. ;) Mam nadzieję, że się wam podoba :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wasze komentarze ;)