14 lutego 2016

Po szkole Cz.II - dedyk dla Wiktorii Drews

Hej :D
Przepraszam, że wczoraj nie wstawiłam imaginu :( Miałam małe problemy z internetem i po prosu nie mogłam ;( Na szczęście problem rozwiązany i internet działa jak trzeba :D
A teraz nie przedłużając....
_____________________________
     Już po chwili byłem w salonie.
- Co się stało? – zapytałem.
- Dopadli cię. – powiedziała.
- Co? – kompletnie nic nie zrozumiałem, więc mama pokazała wiadomości.
- O super….
    Na co drugim kanale pokazywali moją nową szkołę. Masakra… Przed nimi chyba nic się nie ukryje. Spodziewałem się, że to w końcu się wyda… No ale nie, że aż tak szybko! Teraz to już na pewno nie będę miał spokoju. Chociaż.. Raczej na teren szkoły nie będą mieli wstępu. Z Panem Karterem <dyrektorem> jestem w dobrych stosunkach, więc myślę, że powinno być dobrze.
    Przyjrzałem się osobom, które udzielały wywiadu. No tak… Jedna trzecia osób, była z mojej klasy. Oczywiście, chwalili się tym iż mnie ,,znają” i są teraz moimi ,,przyjaciółmi”. Im dłużej ich słuchałem tym bardziej miałem ich dość. W końcu nie wytrzymałem i wyłączyłem telewizor.
- Nie ma się co przejmować. Dyrektor na pewno nie da im wejścia do szkoły… - pocieszyłem mamę.
- Ale mogą czekać na ciebie pod szkołą. – mama spojrzała na mnie.
- Oj tam… - machnąłem ręką – Parę reporterów nic mi nie zrobi. Poza tym, to nie potrwa długo. Za jakieś dwa tygodnie znajdą sobie ciekawszy temat i mnie zostawią. Pamiętasz jaką aferę robili, jak zacząłem się przyjaźnić z Anno? – przypomniałem jej - Myśleliśmy, że nigdy nie dadzą nam spokoju.
- Tak… Pamiętam.
- Nie potrzebnie się tym przejmujesz. – uśmiechnąłem się pocieszająco – Jadłaś dziś obiad? – szybko zmieniłem temat.

- Nie…
- To musisz szybko zajść! Pani Barra zrobiła mi świetne naleśniki, tobie też zrobi! – wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do kuchni.
   Gdy mama jadła, ja opowiedziałem jej cały dzień w szkole. No może nie cały… Ominąłem fragment z Ángelą, Wiktorią i ,,wściekłym” tłumem. Skłamałem też trochę, mówiąc że wszyscy nauczyciele są mili. Chociaż… Jakby się tak zastanowić, to pani z chemii nie jest aż taka straszna. Na początku lekcji, nawet się uśmiechnęła! No może nie całkiem, ale te wykrzywienie wyglądało na uśmiech. No i prawie wcale nie krzyczała…
  Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos mamy.
- A dużo masz lekcji? – zapytała wstawiając talerz do zmywarki.
- Nie tylko… – tonę – troszkę. – uśmiechnąłem się.
- To idź je odrób. – pocałowała mnie w czoło – Dobrze, że szkoła ci się spodobała. – powiedziała obdarzając mnie jej słodkim maminym uśmiechem.
- Też tak myślę. – odwzajemniłem uśmiech – A kiedy tata wróci? – zapytałem po chwili.
- Dziś nie wróci. Pojechał razem z Tonym… - zamyśliła się – W sumie to nie wiem. W każdym razie wrócą jutro. Chyba koło dziewiątej. – poinformowała mnie.
- Aha… Ok, to ja lecę do lekcji. – powiedziałem i poszedłem do siebie.
    Po kolei przeglądałem książki… Spojrzałem na zegarek. Jest piąta, może jak się teraz zgarnę to skończę przed północą? Jejku… Pierwszy dzień, a już jest piekło. To co będzie potem??
    Westchnąłem i zabrałam się najpierw do angielskiego…

***

    Gdy skończyłem była dopiero siódma.
- Brawo! – pochwaliłem się.
    W sumie to nie było, aż tak źle. Zerknąłem na plan. Ok… Jutro mam matmę, biologię, hiszpański, fizykę, muzykę i taniec. Czyli tylko sześć lekcji! Tak! Przeżyję!
    Spakowałem odpowiednie książki i włożyłem jej do plecaka. Następnie położyłem go na podłodze. Gdy tylko wziąłem telefon, ktoś zaczął do mnie dzwonić. Nie znałem tego numeru, mimo to odebrałem.
- Tak słucham?
- Hej. – odezwał się znajomy damski głos.
- Z kim mam przyjemność? – zapytałem.
- Z  Ángelą. – przedstawiła się.
- Ooooo. – mimowolnie się uśmiechnąłem – A skąd masz mój numer? – zapytałem zdziwiony.
- A ma się znajomości.
- Do prawy…
- Wiesz dzwonię, żeby cię poinformować, iż jutro nie ma tańca.
- Jak to?  Federico nic mi nie mówił…
- Eh… Ta ciamajda ciągle o czymś zapomina. Jeszcze przed feriami pani mówiła, że jej nie będzie.
- Aha… W takim razie spoko. Dzięki, że mnie informujesz.
- Mam jeszcze jedną sprawę.
- Jaką?
- Wyjrzyj prze okno. – poprosiła.

- Co? Po co? Chyba tu nie przyszłaś?! – dziewczyna zaczęła się śmieć, a ja szybko podbiegłem do okna.
________________________
PS. Proszę o oddanie głosu
w ankiecie ;)
/Z góry dziękuję ;)

3 komentarze:

  1. Rewalycjny rozdział no po prostu zaskakujesz mnie coraz bardziej ekstra KC misia. Tej Angeli to nie lubie jakoś nie jestem do niej przekonana no, ale cóż zobaczymy co dalej. :) mam nadzieję, że Abe mnie przeprosił haha kc jeszcze raz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra... W końcu znalazłam czas, żeby nadrobić zaległości w czytaniu twojego bloga! <3 Tak... jestem bardzo szybka...
    Muszę przyznać, że nowy imagin bardzo mi się podoba! <3 Jest super!
    Dobrze, że nie zrobiłaś z Abrahama takiego Świętego, który od razu pobiegnie do Wiki i prawdopodobnie jako jedyny będzie się z nią przyjaźnił! :3 Nie lubię, gdy akcja dzieje się za szybko! :3
    Tak ogólnie, to piszesz coraz lepiej! I twoje imaginy to cudeńka! ^-^
    Obiecuję, że będę komentować na bieżąco! Tak, żebyś jakąś tam motywację ode mnie miała... <3
    Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością czekam na kolejną część! :3
    Kocham! Mocno! :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wasze komentarze ;)