6 lutego 2016

Pierwszy dzień Cz.II - dedyk dla Wiktorii Drews

    Weszliśmy do klasy. Sala od angielskiego była obwieszona plakatami ze słownictwem oraz z czasami. Oczywiście wszystko co na nich było znałem doskonale. Jako międzynarodowa gwiazda, musiałem znać angielski. Razem z moją nowo zapoznaną i baaaarrrdzo ładną koleżanką, usiedliśmy na drugiej ławce od lewej strony.
- Good morning. – powiedziała wchodząca nauczycielka.
- Good morning. – odpowiedzieliśmy chórem.
    Najpierw pani mnie przedstawiła, a później uczniowie zaczęli gwizdać. Oczywiście wszyscy wiedzieli kim jestem. Rozejrzałem się po klasie, w poszukiwaniu Federica. Dostrzegłem go siedzącego z jakimś chłopakiem na końcu mojego rzędu. Dobrze, że nie siedzi sam. Mam nadzieję, że nie obrazi się, że zostawiłem go dla pięknej brunetki. Spojrzałem na Ángela. Kto by jej się oparł…
    Lekcja minęła jakoś szybko… Zanim się obejrzałem zadzwonił dzwonek na przerwę. Niej dziwniejsze było to, że nie wiedziałem o czym pani na lekcji mówiła…
- Ej, a o czym był dzisiejszy temat? – zapytałem Ángelę, wychodząc z klasy.
- Co ty nie wiesz? – spojrzała na mnie zdziwiona.
- Wiesz… Byłam zajęty innymi rzeczami. – uśmiechnąłem się łobuzersko.
    Dziewczyna zachichotała.
- Pisaliśmy e-mail do przyjaciela. – wyjaśniła - Musieliśmy zapytać jak spędził ferie oraz opisać własne ferie.
- Prościna… -stwierdziłem.
- Czyżby?
- Tak.
- Lepiej się pośpieszmy bo się spóźnimy.
- Nic wielkiego się nie stanie… - machnąłem ręką.
- Jeśli chcesz przeżyć wiedź jedno: Na chemię się nie spóźnia. – poinformowała.
- Aż tak źle?
- Tak. Babka jest strasznie wymagając i…
- I uwarz, że jej przedmiot jest najważniejszy na świecie. – dokończyłem.
- Dokładnie.
- W takim razie się pośpieszmy. – z uśmiechem wziąłem ją za rękę.
    Szybkim tempem weszliśmy po schodach na górę. Zadzwonił dzwonek, a my mieliśmy całkiem spory kawałek drogi do klasy. Zaczęliśmy biec i wtedy zdarzył się wypadek. Niechcący zderzyłem się z jakąś dziewczyną. Ja upadłem i ona. Z jej książki wypadły jakieś kartki, które teraz leżały porozrzucane po całym korytarzu.
- Uważaj jak chodzisz! – wrzasnęła na nią Ángela.
    Sądziłem, że dziewczyna przeprosi, czy coś, jednak ona spojrzała na mnie gniewnie.
- Sam uważaj! – powiedziała przez zęby.
   Chciałem przeprosić, bo w końcu to była moja wina, ale  Ángela złapała mnie za ramię.
- Darują ją sobie. – Pociągnęła mnie – Chodź. – poleciła.
   Nie chciałem mieć problemów z panią od chemii, wiec pobiegłem za brunetką. Trochę mi głupio, że nie przeprosiłem, ani nie pomogłem jej pozbierać papierów.
   Przybiegliśmy w ostatnim momencie. Wbiegliśmy do klasy tuż przed panią. Na nasze szczęście, dziś spóźniła się. Usiedliśmy w pierwszej ławce przy biurku. Właściwie to nie mieliśmy innej opcji, tylko ta ławka była wolna. Kiedy pani usiadła, za biurkiem nastała grobowa cisza.  Naprawdę wszyscy jej się bali. Wolałem nie sprawdzać, co by się stało gdybym się Jej sprzeciwił. Pani zaczęła sprawdzać obecność. Wszyscy wstawali odpowiadając, dlatego i ja wstałem. Gdy nauczycielka była na końcu listy do klasy wpadła dziewczyna z korytarza.
- Dzień dobry. – wyjąkała.
- Panna Valentajn. Cieszę się, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością. – powiedziała surowo nauczycielka – Co ja mówiłam o spóźnieniach?
- Przepraszam, ale ja…
- Nie obchodzi mnie to! Siadaj. – nakazała.
    Dziewczyna bez żadnego zająknięcia usiadła w ławce. Pani podeszła do niej i dała jej książkę chyba z ćwiczeniami.
- To masz zrobić na następną lekcje, a teraz piszesz kartkówkę. Wyciągaj kartkę! Może to oduczy cię spóźniania…
     Załamana dziewczyna westchnęła i wyjęła kartkę. Matko, pani podyktowała jej chyba z dziesięć zadań i dała jej tylko dziesięć minut! To horror! Szkoda mi jej. Gdyby nie ja nie spóźniła by się. I na dodatek nie przeprosiłem jej nawet. Po lekcji koniecznie ją muszę przeprosić. Jest i plus tego zderzana, teraz wiem co mnie czeka jak się spóźnię...

****

    Dzwonek na przerwę to prawdziwe wybawienie! Już myślałem, że nie wytrzymam dłużej w tej ciszy. Bałem się głośno oddychać, a co dopiero coś powiedzieć! Czterdzieści pięć minut milczenia. Taa.. Ta pani na pewno nie przekona mnie do swojego przedmiotu.
     Spakowałem swoje rzeczy i już miałem podejść do dziewczyny, która przeze mnie ma nie złe kłopoty, niestety tłum moich wielbicieli okrążył mnie z każdej strony i nie miałem jak się z niego wydostać. Kiedy jednak już zdołałem to zrobić nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Rozpłynęła się czy co?
- Kogo szukasz? – zapytała Ángela.
- Tej dziewczyny. – opowiedziałem rozglądając się.
- Serio? Proszę cię, nie przejmuj się nią…
- Ma przeze mnie kłopoty. – przerwałem jej -  Jak mam się nie przejmować?
- Oh, daj spokój. To kujon. Ta kartkówka to dla niej pryszcz, tak jak i te zadania!
- Nie wyglądała na zadowolona.
- Nie przejmuj się. I chodź na hiszpański.
- Dobry pomysł. – na lekcję na pewno przyjdzie!
    W tedy ją przeproszę…

****

    Niestety przeliczyłem się. Nie przyszła na hiszpański, ani na żadną inną lekcję. Dziwne… Dlaczego? W sumie na wcześniejszych lekcjach też jej nie widziałem… Czym to jest spowodowane? Może spytam Federica? On na pewno wie, o co chodzi. Chwila, a gdzie On jest? Mój wysiłek poszedł na marne. Nie znalazłem ani dziewczyny, ani Federica. Zapadli się pod ziemię.

3 komentarze:

  1. Nie no ten rozdział cud miód a ta głupia Angela jak ona śmie a Abraham taki kochany chciał mnie przeprosić oooo słodziak czekam na następny :) kc dużo weny misia kc jeszcze raz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny rozdzial ☺ Pozdrawiam ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdzial ☺ Pozdrawiam ☺

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wasze komentarze ;)