Weszliśmy do klasy. Sala od angielskiego
była obwieszona plakatami ze słownictwem oraz z czasami. Oczywiście wszystko co
na nich było znałem doskonale. Jako międzynarodowa gwiazda, musiałem znać
angielski. Razem z moją nowo zapoznaną i baaaarrrdzo ładną koleżanką,
usiedliśmy na drugiej ławce od lewej strony.
- Good
morning. – powiedziała wchodząca nauczycielka.
- Good
morning. – odpowiedzieliśmy chórem.
Najpierw pani mnie przedstawiła, a później
uczniowie zaczęli gwizdać. Oczywiście wszyscy wiedzieli kim jestem. Rozejrzałem
się po klasie, w poszukiwaniu Federica. Dostrzegłem go siedzącego z jakimś
chłopakiem na końcu mojego rzędu. Dobrze, że nie siedzi sam. Mam nadzieję, że
nie obrazi się, że zostawiłem go dla pięknej brunetki. Spojrzałem na Ángela.
Kto by jej się oparł…
Lekcja minęła jakoś szybko… Zanim się
obejrzałem zadzwonił dzwonek na przerwę. Niej dziwniejsze było to, że nie
wiedziałem o czym pani na lekcji mówiła…
- Ej, a
o czym był dzisiejszy temat? – zapytałem Ángelę, wychodząc z klasy.
- Co ty
nie wiesz? – spojrzała na mnie zdziwiona.
- Wiesz…
Byłam zajęty innymi rzeczami. – uśmiechnąłem się łobuzersko.
Dziewczyna zachichotała.
-
Pisaliśmy e-mail do przyjaciela. – wyjaśniła - Musieliśmy zapytać jak spędził
ferie oraz opisać własne ferie.
- Prościna…
-stwierdziłem.
-
Czyżby?
- Tak.
-
Lepiej się pośpieszmy bo się spóźnimy.
- Nic
wielkiego się nie stanie… - machnąłem ręką.
- Jeśli
chcesz przeżyć wiedź jedno: Na chemię się nie spóźnia. – poinformowała.
- Aż
tak źle?
- I
uwarz, że jej przedmiot jest najważniejszy na świecie. – dokończyłem.
-
Dokładnie.
- W
takim razie się pośpieszmy. – z uśmiechem wziąłem ją za rękę.
Szybkim tempem weszliśmy po schodach na
górę. Zadzwonił dzwonek, a my mieliśmy całkiem spory kawałek drogi do klasy. Zaczęliśmy
biec i wtedy zdarzył się wypadek. Niechcący zderzyłem się z jakąś dziewczyną.
Ja upadłem i ona. Z jej książki wypadły jakieś kartki, które teraz leżały porozrzucane
po całym korytarzu.
- Uważaj
jak chodzisz! – wrzasnęła na nią Ángela.
Sądziłem, że dziewczyna przeprosi, czy coś,
jednak ona spojrzała na mnie gniewnie.
- Sam uważaj!
– powiedziała przez zęby.
Chciałem przeprosić, bo w końcu to była moja
wina, ale Ángela złapała mnie za ramię.
-
Darują ją sobie. – Pociągnęła mnie – Chodź. – poleciła.
Nie chciałem mieć problemów z panią od chemii,
wiec pobiegłem za brunetką. Trochę mi głupio, że nie przeprosiłem, ani nie
pomogłem jej pozbierać papierów.
Przybiegliśmy w ostatnim momencie. Wbiegliśmy
do klasy tuż przed panią. Na nasze szczęście, dziś spóźniła się. Usiedliśmy w
pierwszej ławce przy biurku. Właściwie to nie mieliśmy innej opcji, tylko ta
ławka była wolna. Kiedy pani usiadła, za biurkiem nastała grobowa cisza. Naprawdę wszyscy jej się bali. Wolałem nie sprawdzać,
co by się stało gdybym się Jej sprzeciwił. Pani zaczęła sprawdzać obecność.
Wszyscy wstawali odpowiadając, dlatego i ja wstałem. Gdy nauczycielka była na
końcu listy do klasy wpadła dziewczyna z korytarza.
- Dzień
dobry. – wyjąkała.
- Panna
Valentajn. Cieszę się, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością. – powiedziała surowo
nauczycielka – Co ja mówiłam o spóźnieniach?
- Przepraszam,
ale ja…
- Nie obchodzi
mnie to! Siadaj. – nakazała.
Dziewczyna bez żadnego zająknięcia usiadła
w ławce. Pani podeszła do niej i dała jej książkę chyba z ćwiczeniami.
- To
masz zrobić na następną lekcje, a teraz piszesz kartkówkę. Wyciągaj kartkę!
Może to oduczy cię spóźniania…
Załamana dziewczyna westchnęła i wyjęła kartkę.
Matko, pani podyktowała jej chyba z dziesięć zadań i dała jej tylko dziesięć
minut! To horror! Szkoda mi jej. Gdyby nie ja nie spóźniła by się. I na dodatek
nie przeprosiłem jej nawet. Po lekcji koniecznie ją muszę przeprosić. Jest i plus tego zderzana, teraz wiem co mnie czeka jak się spóźnię...
****
Dzwonek na przerwę to prawdziwe wybawienie!
Już myślałem, że nie wytrzymam dłużej w tej ciszy. Bałem się głośno oddychać, a
co dopiero coś powiedzieć! Czterdzieści pięć minut milczenia. Taa.. Ta pani na
pewno nie przekona mnie do swojego przedmiotu.
Spakowałem swoje rzeczy i już miałem
podejść do dziewczyny, która przeze mnie ma nie złe kłopoty, niestety tłum
moich wielbicieli okrążył mnie z każdej strony i nie miałem jak się z niego
wydostać. Kiedy jednak już zdołałem to zrobić nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Rozpłynęła
się czy co?
- Kogo
szukasz? – zapytała Ángela.
- Tej
dziewczyny. – opowiedziałem rozglądając się.
-
Serio? Proszę cię, nie przejmuj się nią…
- Ma przeze
mnie kłopoty. – przerwałem jej - Jak mam
się nie przejmować?
- Oh,
daj spokój. To kujon. Ta kartkówka to dla niej pryszcz, tak jak i te zadania!
- Nie
wyglądała na zadowolona.
- Nie
przejmuj się. I chodź na hiszpański.
- Dobry
pomysł. – na lekcję na pewno przyjdzie!
W tedy ją przeproszę…
****
Niestety przeliczyłem się. Nie przyszła na hiszpański,
ani na żadną inną lekcję. Dziwne… Dlaczego? W sumie na wcześniejszych lekcjach
też jej nie widziałem… Czym to jest spowodowane? Może spytam Federica? On na
pewno wie, o co chodzi. Chwila, a gdzie On jest? Mój wysiłek poszedł na marne.
Nie znalazłem ani dziewczyny, ani Federica. Zapadli się pod ziemię.
Nie no ten rozdział cud miód a ta głupia Angela jak ona śmie a Abraham taki kochany chciał mnie przeprosić oooo słodziak czekam na następny :) kc dużo weny misia kc jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial ☺ Pozdrawiam ☺
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial ☺ Pozdrawiam ☺
OdpowiedzUsuń