Hej!
Tak jak obiecałam dziś zaczynam nową historię, dedykowaną Wiktorii Drews ;) Jeszcze raz przepraszam, że tak długo czekałaś :/ Mam nadzieję, że się wam spodoba ;)
Miłego czytania ;*
__________________________________
Dziś jest ostatni dzień ferii zimowych.
Juro idę do normalnej szkoły. Rodzice uznali, że dobrze zrobi mi przerwa od
koncertów. Ostatnio dużo pracuję i jestem trochę zmęczony. Kocham śpiewać i
występować dla moich fanów, ale rodzice mają racje, nie mogę się przemęczać. Ja
chciałem po prostu zostać w domu i dalej mieć indywidualne lekcje. Jednak
według rodziców dobrze mi zrobi liceum. Poza tym, nie chcą by mi tak zwana woda
sodowa nie uderzyła do głowy. Według mnie to niemożliwe, alem ich nie
przegadasz…
Z jednej strony chciałbym wrócić do
szkoły. Trochę tęsknię za takim normalnym szkolnym życiem… Wygłupy na przerwach
i śmieszne incydenty w klasie… Pamiętam jak jednego roku razem z kolegami robiliśmy
kawały panu od biologii. Lubiliśmy Go, ale był taki zakręcony, że nie mogliśmy
się powstrzymać. Przyklejaliśmy mu kubek do stołu, albo chowaliśmy kredę do
tablicy. Takie drobne żarciki.
Z drugiej strony boję się powrotu. Teraz
kiedy jestem sławny, nie będzie już normalnego szkolnego życia… Gdy przechodzę ulicą,
zawsze złapie mnie tłum fanów proszących o autograf lub zdjęcie. Boje się, że w
szkole też tak będzie. Wątpię by traktowali mnie jak normalnego licealistę. Już
słyszę te piski dziewczyn…
***
- Czy naprawdę muszę iść jutro
do szkoły? – zapytałem z nadzieją, że rodzice zmienili zdanie.
- Tak. – odpowiedzieli chórem.
- Eh… - westchnąłem i wróciłem
do jedzenia owsianki.
- Kochanie zrozum, że kontakt
z rówieśnikami dobrze ci zrobi. – powiedział mama.
- Poza tym obiecaliśmy
dyrektorowi, że poprowadzisz konkurs śpiewu i tańca.
- A więc o to wam chodziło! -
oburzyłam się.
Czemu zawsze dowiaduje się o wszystkim
ostatni?!
- Po części tak, ale… - zaczęła mama.
- Miałem odpocząć! – przerwałem
jej.
- Abraham! Odpoczniesz. To
mały konkursik, poza tym jest pod koniec roku szkolnego. – wyjaśnił tata.
Westchnąłem.
- No, ok. Ale następnym razem,
zanim obiecacie coś, mnie zapytajcie o zdanie. – poprosiłem.
- Dobrze. – mama uśmiechnęła
się do mnie – Wiesz przecież, że robimy wszystko z myślą o tobie.
- Wiem… - wstałem od stołu i podszedłem
przytulić ją – A teraz przepraszam, idę przygotować się do szkoły. –
poinformowałem rodziców.
Oboje uśmiechnęli się, więc poszedłem do
siebie.
***
Na szczęście z moim prywatnym nauczycielem
jesteśmy na bieżąco, dlatego nie muszę zaliczać żadnych testów. Niestety będę
musiał wziąć się za systematyczną naukę, bo w liceum nie podziałają moje piękne
oczy…
No
cóż juto mam siedem lekcji: matematyka, angielski, chemia, hiszpański,
biologia, W-F i fizyka. Moje ,,ulubione” lekcje, no może z wyjątkiem W-F,
hiszpańskiego i angielskiego, te lekcje naprawdę lubię. A ze resztą niezbyt przepadam.
Kto wie, może nauczyciele zmienią moje podejście do nich…
Włożyłem książki do plecaka, a następnie zająłem
się strojem na W-F. Na stronie szkoły pisało, że na W-F obowiązują białe podkoszulki
oraz czerwono-żółte spodenki <są to barwy szkolne>. Gdy plecak był
spakowany, udałem się do łazienki by przygotować się do snu…
***
Budzik obudził mnie punktualnie o siódmej. Szybko wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem do
łazienki, poranna toaleta i na śniadanie. Gosposie przygotowała mi kanapki z
szynką i serem na teraz i do szkoły. Zjadłem szybko, a drugie śniadanie wziąłem
ze sobą do pokoju. Włożyłem kanapki do plecaka i ubrałem się. Założyłem zielony
T-shirt z Nike, na to czarną kamizelkę i ciemne spodnie. Na głowie nie mogło
oczywiście zabraknąć jednaj z moich czapeczek. Założyłem zegarek na rękę i byłem
gotowy. Na szczęście było ciepło i nie musiałem się zbyt ciepło ubierać. Mój
szofer już stał przed domem, więc gdy tylko wyszedłem ruszyliśmy. Na dotarcie
do szkoły mieliśmy równie piętnaście minut.
Moja nowa szkoła nie jest zbyt daleko i spokojnie
wyrobiliśmy się przed ósmą. Gdy zajechałem pod szkolny parking usłyszałem ICH!
Przełknąłem ślinę – nie będzie tak źle – powtarzałem w duchu. Kierowca otworzył
drzwi. Ledwo wysiadłem, a ONI już się na mnie rzucili. Owszem lubiłem jak fani
proszą o zdjęcia i autografy, jednak gdy są zbyt nachalni przestaje mi się to
podobać…
- Z
drogi! – krzyknął jakiś chłopak, przeciskając się w moim kierunki – No już
zostawić go w spokoju! – krzyknąłem i nagle zapanowała cisza – Cześć jestem
Federico. – przedstawił się – Będę cię oprowadzał po szkole, oraz robił za
twojego ochroniarza. – szepną ostatnią część zdania.
Zaśmiałem się.
-
Przyda mi się ochroniarz i ktoś do pomocy.
- Dobra ludzie, na lekcje! – krzyknął Federico.
Cały tłum bez jednego zająknięcia,
grzecznie powędrował do szkoły.
- Jak
ty to zrobiłeś? – zapytałem, zakładając plecak na ramię.
-
Jestem synem dyrektora. – wyjaśnił.
- Aha…
Czyli dlatego się ciebie boją.
- Ok,
pierwszą lekcję ci dziś odpuścili. A przy okazji i mi, bo mam cię zapoznać ze
szkołą.
- Nie
ma matmy? Ekstra! – krzyknąłem radości.
- Ooo..
Widzę, że nie tylko ja nie jestem fanem matmy. – zaśmiał się – Już cię lubię.
-
Dzięki… To co idziemy zwiedzać?
- Tak,
chodź.
***
Federico pokazał mi całą szkołę, mimo
wszystko wolę nie ruszać się nigdzie bez niego. Chociaż, nawet jeśli znałbym
szkołę dobrze, to nie ruszył bym się bez niego.
W końcu jest moim ochroniarzem. W między czasie zwiedzania, mogliśmy
sobie pogadać. Okazało się, że On też ,,kocha” muzykę, tyle że dla niego to
tylko Hobby… W sumie to fajny z niego gość. Myślę że się zaprzyjaźnimy. Dobrze,
że traktuje mnie jak zwyczajnego chłopaka, a nie jak gwiazdę.
Lekcja minęła strasznie szybko i zanim się
obejrzeliśmy była już przerwa. A wokoło mnie znalazło się mnóstwo ludzi… Tym
razem nie byli tak nachalni i łagodniej prosili o autografy.
- Cześć. – przywitała się
jakaś dziewczyna.
- Hej. –
odpowiedziałem ze swoim łobuzerskim uśmiechem.
Dziewczyna była bardzo ładna… Brunetka,
niebieskie oczy, wysoka, ładna figura.
- Ja jestem Abraham.
- Wiem kim jesteś. - zachichotała.
Matoł!! - skarciłem się w duchu.
- Jesteś w mojej klasie. – powiedziała nagle.
- Naprawdę?
To fajnie.
-
Chcesz ze mną siedzieć na angielskim? - zapytała ze słodkim uśmiechem.
- Jasne…
- wybełkotałem.
- To
chodź. – wzięła mnie za rękę i poprowadziła na pierwszą lekcję…
No przecudowny początek ja pierdziu boskie, kosmos normalnie Te Amo misia. Mam pytanie ta Angel to ja ? Jak tak to fajna ze mnie laska :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi to nie ty :( Ale zapewniam cię, że ty będziesz równie atrakcyjna jak i Ona ;)
UsuńDobra SPK mam nadzieje, że ona mi go nie odbije ? ;) czekam na dalsze części tego imaginu KC misia :)
OdpowiedzUsuńSuper mam nadzieje, że ona mi go nie odbije kc czekam na dalsze ;)
OdpowiedzUsuń