29 sierpnia 2015

,,..Abraham to sobie nagrabił!" - dedyk dla Dolor

Hej!
W końcu udało mi się coś napisać! Wiktoria! Ha Ha! XD Mam nadzieje, że wam się spodoba....
_______________________
Tydzień później
     Abraham i Angel jak zwykle siedzieli w ogrodzie Państwa Mateo i ,,gruchali” jak gołąbeczki. Trwały wakacje, więc mogli spędzać ze sobą, każdą wolną chwile. Po powrocie do szkoły Angel miała wyjechać do Sewilli. Więc ich kontakt będzie utrudniony. Młodzi chcieli, więc nacieszyć się sobą na przyszłość.
- Abraham! – Krzyk matki nastolatka, zaburzył ich idealną harmonie.
- Tak?
- Chodź tu, na chwilę. – Poprosiła.
- Zaraz wracam. – Chłopak ucałował dziewczynę w policzek i udał się w stronę mamy.
     Nie wiedział dokładnie, z jakiego pomieszczenia dochodził głos Susany. Musiał więc strzelać w ciemno. Postanowił iść najpierw do salonu. Rozejrzał się po wielkim salonie. Niestety pudło, mamy  nigdzie nie było. Podrapał się w głowę, zastanawiając się z skąd go wołała. Ich dom był naprawdę duży. Angel porównywała go do labiryntu. Abraham przypomniał sobie, że w ogrodzie najlepiej słychać odgłosy z gabinetu matki.
- Na pewno tam jest! – Stwierdził i szybkim krokiem powędrował do gabinetu.
    Przy wejściu usłyszał głos jakiejś dziewczyny. Zawahał się. Jednak po krótkiej chwili niepewnie wszedł do małego pomieszczenia. W rzeczywistości pokój był duży, ale w porównaniu z innymi pomieszczeniami ten był mały. Więc dostał przydomek malec. Gabinet jak to gabinet.. Beżowe ściany.. Meble z ciemnego drzewa nic szczególnego..
- O w końcu przyszedł. – Powiedziała Susana odkładając filiżankę z kawą.
   Abraham uśmiechnął się do matki. Jednocześnie badawczo przyglądając się dziewczynie siedzącej na krzesełku. Dziewczyna siedział tyłam i niestety nie mógł zobaczyć jej twarzy.
- Pamiętasz Sofie, prawda? – Zapytała dla pewności kobieta.
   Dziewczyna odwróciła się, więc Mógł dostrzec jej twarz.
    Sofia, brzmi znajomo.. Ale czy ją znam? Może.. Nie.. nie przypominam sobie..
- Cześć, Abi! – Sofi przywitała się z uśmiechem.
    Ten głos! Te zdrobnienie!
    Właśnie wtedy Abraham przypominał sobie, kim jest Sofia.
- Ojejku. Nie poznałem cię! – Przyznał się. – Ale się zmieniłaś..
    Abraham był w wielkim szoku. Sofii zmieniła się nie do poznania. Gdy się nie przywitała i nie nazwała Go TAK, nigdy w życiu nie rozpoznał by Jej.  W wcześniej była małą okularnicą w kucyku. Teraz jest wysoką, piękną, dziewczyną. Nie to, żeby wcześniej nie była ładna. Teraz jest jeszcze ładniejsza.
- Ty też się zmieniłeś. Wydoroślałeś? – Zaśmiała się. – Czy tylko tak wygląda?
- Nie no wydoroślałem, już nie jestem szesnastolatkiem tylko siedemnastolatkiem! – Podkreślił  - To różnica!
- Fakt!  - Przyznała.
   Obydwoje zaczęli się śmiać.
   Susana natomiast, bacznie przyglądał się całej sytuacji.  Z każdą chwilą jej uśmiech rósł.
- Może oprowadzisz jutro Sofi po mieście? Dawno jej tu nie było. – Zaproponowała z uśmiechem.
- W sumie.. to czemu nie? Masz ochotę? – Abraham uśmiechnął się do dziewczyny.
- Jeśli to nie problem.. – Powiedziała, trochę zawstydzona.
- No to ustalone! – powiedziała nagle Mama – No dobrze ja muszę wracać do pracy. – Oświadczyła i wyszła.
    Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, cicho przyłożyła ucho do drzwi. Wiedziała, że to trochę nie porządku podsłuchiwać, ale ciekawość wzięła górą.
    Natomiast nastolatkowie, gdy zostali sami w pokoju, poczuli się dość niepewnie w swoim towarzystwie. W końcu, długo się nie widzieli. I na nowo  musieli się ,,poznać”
- Więc.. Morze chcesz iść do ogrodu? – Zapytał po krótkim czasie Abraham.
- Jasne. – Odpowiedziała szybko.
    Kobieta słysząc te słowa szybko schowała się do pokoju obok. I nastolatki jej nie wiedziały. Młodzi weszli do ogrodu. Abraham zaprosił Sofii, aby dołączyła razem z nim do Angel.
    Angel natomiast cały czas siedziała i pomału sączyła swój napój.
- Już wróciłem. – oświadczył Abraham – To jest Sofii. – przedstawił koleżankę – Moja dawna
koleżanka.
- Hej! – Sofii przywitała się.
- Hej! – Odpowiedziała Angel.
- Sofii, to jest moja dziewczyna Angel.
   Dziewczyny uścisnęły sobie ręce.  Sofii usiadł obok na krzesełku. Zapadła niezręczna cisza. Nikt z całej trójki, nie miał odwagi zabrać głos. W końcu Abraham postanowił zabrać głos:
- Angel, jutro jadę z Sofii pokazać jaj okolice, może chcesz się wybrać z nami?
- Jutro? Nie bardzo mogę. – Powiedziała dziewczyna.
- Czemu? – zapytał – Nie możesz..
- Niestety nie. – Przerwała mu. – Ale jedzcie sami. – uśmiechnęła się.
- Na pewno? – Wtrąciła się Sofii.
- Na pewno..
- A wieczorem będziesz malała czas? – Zapytał łapiąc dziewczynę za rękę.
- Nie wiem, zobaczę. – Mrugnęła tajemniczo, a Abraham uśmiechnął się  łobuzersko.
    Sofii nieśmiało przyglądała się zakochanym.
- Abraham.. – przerwała im – A o której jutro wyruszamy?
- No nie wiem. A o której chcesz?
- Dziewiąta.. trzydzieści?
- Hm.. No nie wiem czy dam radę wstać tak wcześnie…. - Sofii zaczęła się śmiać – No co? – oburzył się.
- Dalej śpisz do południa?
- Od kiedy jedenasta to południe?!
- Od zawsze! – Powiedziała, nie przestając się śmiać.
    Abraham przestał obejmować Angel i zaczął spierać się z Sofią, a potem zaczęli rozmawiać o tym, jaki to Abraham był dziecinny. Angel przysłuchiwała się całej rozmowie. Nie bardzo miała jak dołączyć się do rozmowy, bo zna Abrahama od niedawna.
Pół godziny później
   Abraham i Sofii dalej wspominali i zachowywali się, tak jakby Angel tam w cale nie było. Gdy tylko dziewczyna próbowała coś powiedzieć, nie dawali dojść jej do głosu lub zmieniali temat na taki, o którym nic nie mogła powiedzieć. Dziewczyna w końcu nie wytrzymała.
- To ja już pójdę. – nikt nie zareagował – Jasne.. – westchnęła i wyszła.
   Matka Abrahama cały czas przyglądała się dzieciom w ogrodzie. Gdy dostrzegła zachowanie Abrahama uśmiechnęła się. Ucieszyło ją to, że syn zajął się Sofii, a olał swoją dziewczynę. Może jej plan rozdzielenia kochanków na początku wydawał się nie do zrealizowania. Ale teraz stawał się coraz bardziej realny.
    Angela, wychodząc tylną furtką trzasnęła nią, ze zdenerwowania. Była wściekłą na Abrahama.  
    Jak, On mógł tak zrobić! No jasne zjawiła się koleżanka, której sporo czasu nie widział.. No ale nie może mnie tak olewać! Rozumiem, że chcieli powspominać, ale przynajmniej mogli mieć na uwadze to, że Ja tam byłam! Ah.. Nie mam nic do tej dziewczyny, ale Abraham to sobie nagrabił!
    Wściekła dziewczyna wsiadła do autobusu i pojechała do domu.

________________________
.....może trochę nudne, ale obiecuje, że akcja się rozkręci :D
    Jutro czeka mnie przeprowadza :( więc raczej niczego nie dodam, ale w poniedziałek na pewno ;) nie martwcie się :*
Pozdrawiam i miłej nocki ;)

26 sierpnia 2015

Eres Como El Aire - Tłumaczenie

Hej!!
Niestety dziś moja wena twórcza udała się na wakacje :( więc dziś dodaję tylko tłumaczenie piosenki:
Eres Como El Aire, czyli Jesteś jak powietrze :D


Przepraszam :(
i
Pozdrawiam ;*
___________________________________________________________

Zajrzałem do swojego środka, starając się odnaleźć
to połączenie, które sprawia, że latam

Coś w jej glosie było nierealne

a moje serce było bliskie wylewu


I światło zajaśniało w moim wnętrzu

I wzrosłem jak słońce wschodzi

aż po dach mojego pokoju

W moich oczach nagle coś się obudziło


Zdałem sobie sprawę, że było już za późno

Myślałem, że ona na zawsze będzie

pierwszą i ostatnią


Bo po prostu

jesteś jak powietrze

Światło księżyca nadaje jej skórze blask

Powinna być aniołem

Nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego

Ten rodzaj miłości nie jest normalny


Spróbowałem oddychać i odżyć

Chciałem wrócić do podziemnego życia

ale jej byt przyciągał mnie

Y jej grawitacja sprawiła, że się powtórzyłem

Nigdy nie mogłem sobie wyobrazić takiej wrażliwości

Niepotrzebne są słowa między tobą a mną

istnieje tylko przejrzystość

I światło zajaśniało w moim wnętrzu

I wzrosłem jak słońce wschodzi

aż po dach mojego pokoju

W moich oczach nagle coś się obudziło

Zdałem sobie sprawę, że było już za późno

Myślałem, że ona na zawsze będzie

pierwszą i ostatnią

Bo po prostu

jesteś jak powietrze

Światło księżyca nadaje jej skórze blask

Powinna być aniołem

Nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego

Ten rodzaj miłości nie jest normalny

jesteś jak powietrze

jesteś jak powietrze

jesteś jak powietrze

Światło księżyca nadaje jej skórze blask

Powinna być aniołem

Nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego

Ten rodzaj miłości nie jest zwyczajny

jesteś jak powietrze

Światło księżyca nadaje jej skórze blask

Powinna być aniołem

Nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego

Ten rodzaj miłości nie jest zwyczajny



Wideo:




25 sierpnia 2015

Początek - dedyk dla Dolor

Hej!
   O to wyczekiwany imagin z dedykacją dla Dolor. ;) Tak jak prosiłaś główna bohaterka to Angel ;) Mam nadzieje, że było wart czekać ;) Wiem trochę krótki, ale musiałam zakończyć w tym miejscu ;)
                                                                          Pozdrawiam :*
                                                                                    i
                                                                    MIŁEGO CZYTANIA
                                                          ______________________________

    On to wielka gwiazda. Zanana w całej Hiszpanii. Wszystkie dziewczyny na jego widok piszczą. Jest idolem nie jednej osoby. Jego kariera muzyka i aktorska, rośnie z dnia, na dzień.Ma naprawdę wilki talent. Mimo wszystko pozostaje sobą. Tak zwada sodówka nie uderzyła mu do głowy. Dalej jest tym samym chłopakiem, co przed osiągnięciem sukcesu. No morze tylko jest trochę starszym.Jest ,,wielki" nie boi się walczyć, o to co kocha. A kocha dwie rzeczy. Pierwsza rzecz, to muzyka, a druga… To właściwie nie rzecz. Tylko osoba. Najważniejsza osoba w jego życiu. Zaraz po rodzicach oczywiście. Jest jago dziewczyna Angel.
    Ona natomiast jest zwykłą szesnastoletnią dziewczyną. Bardo dojrzałą jak na swój wiek. Ma naprawdę dobre serce. Chodź ma wielki talent, nikt o tym nie wie, nawet On. Jest zbyt nieśmiała by go pokazać. Nie docenia siebie…Dla wszystkich jest tylko zwykłą, nudną dziewczyną, wielkiego piosenkarza.  Jednak jej chłopak widzi w niej więcej niż inni. Dla Niego jest tą jedyną. Ona bardzo Go kocha.  Nie widzi świata poza Nim. Abraham sprawił, że na nowo odżyła po nieudanym związku.
     Ich spotkanie było przypadkowe. Chodź Oni sami twierdzą, że to przeznaczenie ich połączyło… Pokochali się od pierwszego wejrzenia. Ktoś mógłby stwierdzić, że to bajka. On spotyka, Ją i żyją długo i szczęśliwie… Niestety ich miłość jest bardzo trudna.
     Matka Abrahama, nie toleruje tej miłości. Dla Niej, Angel jest nieodpowiednią kandydatką dla jej syna. Twierdzi, że ten związek nie ma przyszłości. Wiele razy próbowała przekonać Abrahama, by tan zerwał z dziewczyną. Na próżno.. Abraham za każdym razem obrażał się i wychodził z domu. Ale Suzana się nie poddaje. Za wszelką cenę chce  rozdzielić zakochanych, nie zważając na uczucia syna.
     Jedynie ojciec wspiera syna. Twierdzi, że Abraham ma prawo sam wybierać z kim chce być. Antonio wspiera syna i wciąż próbuje przekonać żonę, żeby dała sobie spokój.
     Wszystko układało się w miarę dobrze. Suzana przestała wtrącać się do Ich związku. Angel mogła spokojnie przychodzić do Abrahama. Nie musiała już wysłuchiwać, nieprzyjemnymi komentarzami i uwagami ze strony Jego matki. Zakochani sądzili, że w końcu będą mogli spokojnie ze sobą być. Niestety to była tylko cisza przed burzą.. Prawdziwe piekło miało się dopiero zacząć…
     Po wyjeździe Antonia, Suzana zaczęła wdrażać swój niecny plan w życie… Potajemnie dzwoniąc do Sofii.
     Sofia to córka, najlepszej przyjaciółki Suzany. Miła i sympatyczna dziewczyna. Pochodziła z bogatej rodziny… Dobra uczennica.. Rówieśnica Abrahama.. Idealna kandydatka na jego
dziewczynę. Według Suzany, Sofii zaczęłaby spotykać się z Abrahamem, gdyby nagle nie pojawiła się Angela.
- Tak słucham. – Odezwał się głos w słuchawce.
- Witej skarbie. – Suzana przywitała się.
- Dzień dobry.
- Mam do ciebie sprawę.
- Do mnie? – Dziewczyna zdziwiła się.
- Tak. Musisz mi pomóc rozdzielić  Abrahama i Angel. – Powiedziała szybko, sprawdzając czy nikt jej nie podsłuchuje.
- Ależ proszę pani ja nie mogę tego zrobić! To.. to jest złe!
- Przecież wiem, że zależy ci na Abrahamie. – Naciskała.
- No tak, ale…
- Jak pozbędziemy się tej małpy, to ty zajmiesz jej miejsce. – Przerwała Jej.
- Nie ja nie mogę tego zrobić!

Happy Birthday Abraham

Hej!
  Dziś jest szczególny dzień dla Abrahama, kończy 17 lat! ;* Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! <3
Wszystkie <tak myślę>  Abrahamers świętują Jego urodziny :D Z okazji jego urodzin przygotowałam wraz z Naty Celeban <bez niej nie udało by mi się> filmik! W tym filmiku składamy mu żeyczenia od wszystkich Abrahamers w Polsce ;) Filmik jest również na YouTubie ;)
Ps. Czy ktoś jeszcze, prócz Abrahama ma urodziny? Jeśli tak, to również, życzę sto lat! :D

24 sierpnia 2015

Dedyk dla Marioli cz.5

Cześć Abrahamers!
  O to wyczekiwana, już ostatnia część imagina dedykacyjnego ;) Mam nadzieje Mariolu, że spodobała ci się fabuła i zakończenie ;) Była bym wdzięczna gdybyś oceniła je od 0 do 10 ;) I wimże miałam opublikować to rano, ale... doznałam małe zawieszenie no i... :/ trochę mi zeszło XD Przepraszam :*
A jeśli chodzi o filmik to czas na przesłanie waszych prac, filmików, czy co tam robicie, macie do 18.30 ;)
Specjalnie dla Dolor o to moje GG :D : 49706034
Miłego czytania ;*
_________________________________
Abraham:
- Zapomniałaś, że wiem gdzie chowacie klucze do tylnych drzwi? – Uświadomiłem ją z łobuzerskim uśmiechem.
- Aa… Faktycznie. Zapomniałam. – Wymamrotała.
- A ty co myślałaś że się włamałem?
- Cóż… Po tobie można się wszystkiego spodziewać.
- No wiesz? – Udałem oburzenie.
   Zachichotała.
- W porządku? – Zapytałem.
   Spoważniała.
- Nie. – Powiedziała chłodno. – Czego chcesz, przecież Ci mówiłam, że..
- Chcę cię przeprosić. –Przerwałem jej.
  Spojrzała na mnie pytająco.
- Słyszałem twoją.. kłótnię z Dianą. – Spojrzałem jej w oczy.
   Postanowiłem porozmawiać z nią szczerze. Bez żadnych niedomówień.
- Więc widziałeś… - Wyszeptała.
- Tak. – Wziąłem wdech. – Wtedy zrozumiałem jaka jest naprawdę. Że..
- Że to tarantula. – Dopowiedziała.
   Pokiwałem głową.
- Wtedy uświadomiłem sobie jeszcze jedną rzecz.
- Jaką? – Zapytała.
   Wskazałem głową na nasze dłonie. Wciąż trzymałem ją za rękę.
- Nie! – Powiedziała nagle kręcąc głową.
    Wyszarpnęła rękę i wstała z łóżka.
- Wiem, zachowywałem się jak debil. Ale zrozumiałem swój błąd. Proszę uwierz mi. – również wstałem z łóżka i podszedłem do niej. – Zależy mi tylko na tobie.
- I dziwnym trafem.. – Zamilkła. – Nie wierze Ci. – Gdy to mówiła, łza spłynęła Jej po policzku.
- Jak mam dowieść swoich uczuć? – Zapytałem patrząc Marioli prosto w oczy.
   Dziewczyna spuściła wzrok.
- Abraham, ja… ja.. ja nie wiem. Już nic nie wiem! – Już miała zamiar wyjść z pokoju, ale złapałem ją i objąłem.
- Proszę Cię. – Błagałem. – Kiedy kazałem Ci… - nie przeszło mi to przez gardło – Nie mówiłem naprawdę! Ja nie chciałem. Po naszym ,,rozstaniu” czułem pustkę. Już wiem dlaczego. Mariola ja Cię  kocham!
^^^^^^
Mariola:
    Te ostanie cztery słowa zamurowały mnie. On mnie kocha? Jest taki przekonujący. Tylko czemu ja wciąż nie wierze, w to co mówi? A co jeśli.. ja też go kocham. Może dlatego tak bolało mnie jego zerwanie przyjaźni…
    Mam mętlik w głowie. A On mi tylko przeszkadza. Im więcej mówi tym bardziej wszystko komplikuje. Czemu to takie trudne! Już sama nie wiem, co Ja czuje! Czy go nienawidzę.. Czy go kocham! Nie wiem!
    Zupełnie zapomniałam o tym, że Abraham wciąż mnie obejmuje. Zaraz zaczęłam się szarpać.
- Puść mnie! – Zażądałam.
- Ale..
- Puść! – Nalegałam, szarpiąc się dalej.
    W momencie gdy szamotałam się, On mnie puścił. To spowodowało, że potknęłam się. Próbował mnie złapać i… i już po chwili leżeliśmy oboje na moim łóżku. Nie było to zbyt komfortowe. Bo… On leżał na mnie!
- Wy.. – Nie zdążyłam dokończyć.
    Uciszył mnie pocałunkiem. Chciałam odepchnąć Go, ale nie mogłam.. Nie opierałam się i poddałam się chwili.
    Mój pierwszy pocałunek i to z Abrahamem..  Na moim… Chwila! On na mnie wciąż leży! Szybko opamiętałam się i odepchnęłam Go.
- Zejdź ze mnie! – Krzyknęła.
    Abraham szybko wykonał moją komodę. I już po chwili stał na równych nogach obok łóżka.
- Ja Cię przepraszam. Nie wiem co mi się stało…
- Wyjdź! – Przerwałam mu wstając z łóżka.
- Ja..
- Wynoś się z tond! – Krzyknęłam, wyrzucając go jednocześnie z pokoju.
    Gdy był już po drugiej stronie, zatrzasnęłam drzwi. Następnie zamknęłam je na klucz.
    Zaczęłam płakać. Nie mogłam powstrzymać płynących łez po policzkach.
- Co tu się stało? – Zapytałam sama siebie przez łzy.
    Usiadłam na łóżko. Przypadkowo spojrzałam w lustro. O mato! Nie dość, że jestem cała czerwona, jak burak! To jeszcze mam podkrążone, czerwone oczy od płaczu. Wzięłam głęboki wdech, a następnie wypuściłam powietrze i tak kilka razy. Na szczęście buraczek pomału z chodził z mojej twarzy. Ale łzy nie chciały przestać płynąć. Zamknęłam oczy.
^^^^^^^^^^^
Abraham:
   Po wyrzuceniu z pokoju, usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza. Zamykała drzwi.. Zamykała je przede mną.
- Durniu coś ty zrobił! – Krzyczałem na siebie.
    Jakby tego wszystkiego było mało, na dole spotkałem jej mamę.
- Witaj. – Przywitała się kobieta.
- Dzień dobry.
- Czy coś się stało?
- Nie.. – Przeczesałem włosy palcami. – Ja już wychodzę. Dowiedzenia.
    Pośpiesznie wyszedłem z Jej domu.
    Co ja zrobiłem?! Nigdy nie widziałem, żeby była aż tak wściekła. I jeszcze wyrzuciła mnie z pokoju. Teraz to na pewno już jej nie odzyskam! Czemu Ja, Ją pocałowałem.
    Złapałem się za głowę.
    Ale.. wtedy, wyglądała tak pięknie! Coś kazało mi ją pocałować! Mam nauczkę! Trzeba się kierować rozumem, a nie sercem! Ono skłania do szaleństw, które nie zawsze przynoszą oczekiwane efekty. Nawet nie wiem, czy.. Nie, wiem to. Straciłem ją.
    Szedłem przed siebie, ze wzrokiem wbitym w chodnik. Nawet nie zauważałem fanów. Nie zwracałem uwagi na ich prośby o autografy czy zdjęcia. Ignorowałem ich. Teraz liczyło się tylko to by jakoś, chociaż trochę pogodzić się z Mari.
   Wszedłem do domu i cichutko udałem się do swojego pokoju. Położyłem się i znów, wróciło wspomnienie z domu Mari. Zamknęłam oczy. Im bardziej próbowałem zapomnieć, tym bardziej było to niemożliwe.
   Otworzyłem oczy. Było dziwnie jasno. Spojrzałem na zegarek. Była dokładnie ósma. A morze to był tylko sen.. Spojrzałem w lustro. Wyglądałem okropnie. Byłem ubrany w to samo co wczoraj. I miałem podkrążone oczy.
- Płakałem?
- Abraham, wstałeś? – Dobiegał z dołu głos mamy.
- Tak! – Odpowiedziałem.
- To zejdź na dół. – Poprosiła.
- Dobrze.
    Poszedłem szybko do łazienki. Ogarnąłem się i zszedłem na dół.
- Co chciałaś? – Zapytałem.
- Dzisiejsza próba odwołana.
- Aaaa… Tylko tyle?
- Abi? Coś się stało? – Zapytała z niepokojem.
- Nie.. Po prostu nie mam humoru i tyle. – Starałem się ją uspokoić.
- Dobrze nie chcesz, to nie mów. – Przytuliła mnie. – Ale wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć?
- Mamo… - Przewróciłem oczami.
- No już dobrze. Zjedz śniadanie. – Powiedziała podsuwając mi talerz z owsianką.
    Niechętnie zabrałem się do spożycia śniadania.
^^^^^^^
Mariola:
  Całą noc przepłakałam. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Mama oczywiście zaniepokoił się zamkniętymi drzwiami. Powiedziałam Jej, że to nic takiego. I muszę pomyśleć w samotności. Chyba domyśliła się, że chodzi o Abrahama, bo najwyraźniej się spotkali. Więc o nic nie pytała.
   Nie chce mi się podnieść z łózka. Leże, gapiąc się w sufit. Cały czas myślę o tym pocałunku. Dość niezręcznym pocałunku. Może zareagowałam trochę zbyt ostro. Może nie powinnam wyrzucać go z pokoju… Zaskoczył mnie tym! Najpierw mnie poniża i rani, a teraz nagle oświadcza, że mu na mnie zależy i całuje! To zbyt wiele jak na jeden wieczór! Tyle się wydarzyło. Tyle emocji…
   Lecz gdy mnie całował.. Poczuła, że to miłość. Na chwile zapomniałam o wszystkim, jednak zaraz wszystko wróciło. Być może mówił prawdę. W końcu znamy się nie od dziś… To dobry chłopak. Zasługuje na drugą szanse.
    Zależy mi na nim, ale to co było w wcześniej między nami już nigdy nie wróci.
   Wstałam, posłałam łóżko i zeszłam na śniadanie.
   Po śniadaniu wróciłam do pokoju i ubrałam się. Następnie poranna toaleta i wyszłam z domu. Jeszcze nie wiem do kąt zmierzam, jednak wiem, że wszystko będzie dobrze.
    Szłam przed siebie. Zorientowałam się, że jestem w parku. Dokładnie w miejscu gzie.. Zaraz czy to..
- Abraham?
^^^^^^^^^^
Abraham:
- Mariola?
- Co ty tu robisz? – Zapytaliśmy jednocześnie.
    Obydwoje zaśmialiśmy się.
- Wiesz.. – Zaczęliśmy znów jednocześnie.
    Ponownie zaśmialiśmy się.
- Mów pierwsza. – Poprosiłem.
   Miła dość wesoła. Morze jednak nie będzie tak źle. Czy to możliwe że mi wybaczyła?
- Po prostu szłam przed siebie. Coś przywiodło mnie tu.
- To tak jak mnie. Niesamowite. – Uśmiechnąłem się do niej. – Pamiętasz to miejsce.
- No jasne, to tu rozwaliłam sobie kolano.
- A ja zapytałem czy ci nie pomóc. Byłaś taka mała…
- Odezwał się wielkolud!
- Dobra, obydwoje byliśmy jeszcze małymi dziećmi. – Przyznałem. – Ile to my wtedy mieliśmy lat?
- Dokładnie osiem. – Powiedziała patrząc się gdzieś w dal. – Kiedyś wszystko było takie prosem. – Powiedziała nagle.
- To moja wina. – Przyznałem się. – Ja wszystko skomplikowałem. – Posmutniałem.
    Mari właśnie zrobiła coś kompletnie niespodziewanego. Wzięła mnie za rękę i uśmiechnęła się pocieszająco.
- Nie martw się już tym.
- Czy to znaczy, że mi wybaczasz?
   Mari nic nie odpowiedziała. Usiadła pod drzewem i podkuliła nogi. Dosiadłem się do niej.
- To znaczy że nie. – Sam sobie dopowiedziałem.
- To naprawdę trudne.. – Wyszeptała.
- Wiem. – Przyznałem.
- Znam cię Abraham i wiem, że żałujesz. – pojawiła się iskierka nadziei – Dam ci drugą szanse. – Spojrzała mi w oczy. – Po tym pocałunku uświadomiła sobie.. Też cię.. – zawahała się – lubię, lubię.
   TAK!! Moja dusza krzyczała w niebo głosy! Wiem, że trudno będzie mi odzyskać jej zaufanie. Jednak dam radę. Jestem świadom tego, że i Ona mnie kocha! Na razie nie będę nalegać. Wystarczy mi tylko, żeby była obok mnie. Z czasem kto wie.. nasza przyjaźń morze zmienić się w coś innego. Mam taką nadzieje. Już nikt nas nie rozdzieli.
- Obiecuję Ci, że już nigdy Cię nie skrzywdzę.
- Wierzę Ci. – Objąłem ją ramieniem, a Ona przytuliła się do mnie.


23 sierpnia 2015

Dedyk dla Marioli cz.4

Cześć! Jak się macie?
O to przedostania część imagina dedykacyjnego ;) Jutro z rana opublikuje już ostatnią część. :) Mam nadzieje, że ta wam się spodoba ;)
Przykro mi, że nikt nie zgłosił się do filmiku z okazji urodzin Abrahama :( Będę musiała wymyślić coś innego ;(
Pozdrawiam i miłego czytania! <3
_________________________________________
 Abraham:
- Nie czekaj! – Krzyknąłem, ale chyba mnie nie usłyszała.
- I po co ty ją wołasz! Przecież mieliśmy umowę, tak!? Miałeś z nią nie gadać! – Wypowiedziała przez zęby Diana.
- Wiem… Ale.. muszę zrobić z nią projekt. Więc powinienem z nią porozmawiać. – Powiadomiłem Ją.
- Co mnie to obchodzi?! Zmień się lub coś wymyśl! Byle żebyś z nią nie gadał! – Wykrzyczała.
- Ale…
- Yyyy… - Pisnęła, tupnęła nogą i wyszła.
    I co ja mam teraz zrobić.. Zależy mi na Dianie i nie lubię się z nią kłócić. Może faktycznie, niech Mariola zbierze informacje, a ja tylko to połączę je w całość. W sumie jak bym do Niej napisał.. SMS-y to nie rozmowa.. NIE! Nie morze tak być.. Muszę zrobić to jak należy! Mam swoje zasady. Diana się wścieknie.. Chyba że jej nie powiem.  Tak nie powiem Jej!
   Wyjąłem telefon i zacząłem pisać SMS-a do Mari
,,Hej, musimy się spotkać i pogadać o projekcie. Przyjdziesz do ,,naszego” parku o 16?”
   I poszło. Teraz muszę znaleźć Dianę. Tylko gdzie Ona mogła iść?
   Wyszedłem przed szkołę. Było już po lekcjach, więc mogła już iść do domu. Rozejrzałem się. W oddali usłyszałem jej słodki głosik. Poszedłem więc, za rozchodzącym się dźwiękiem.  Wkrótce dostrzegłem ją. Kłóciła się.. O nie! Kłóciła się z Mariolą!
- Myślisz, że możesz mi Go odebrać!? Jesteś nikim! Nędznym małym kujonem! – Krzyknęła Diana.
- Nawet Ci na Nim nie zależy! – Wykrzyknęła Mariola.
    Diana prychnęła.
- Zależy mi na sławie! A dzięki Niemu mam to! Po..
- Powiem Mu wszystko! – Przerwała Jej Mari
   Diana ponownie prychnęła.
- Mów mu sobie co chcesz. I tak ci nie uwierzy! On mnie kocha. Nawet pozbył się ciebie, gdy mu kazałam! – złapała ją za rękę – Trzymaj się od niego z daleka! – Syknęła Diana.
- Ała! To boli! Puszczaj! – Błagała Mari.
    Dziewczyna uśmiechnęła się złowrogo.
- I co popłaczesz się? – Zapytał i puściła Ją.
   Nie mogłem uwierzyć, w to co zobaczyłem. Przetarłem oczy ze zdumienia. Moja Diana. Moje słońce.. to… to potwór! Jak On mogła zrobić coś takiego?! W tym momencie ,,otworzyły mi się oczy”. Uświadomiłem sobie, że za każdym razem Była taka. Tylko nie dostrzegałem tako. A morze nie chciałem tego dostrzec… Czy naprawdę ona do mnie nic nie czuła..? Zależało jej tylko na sławie? I dla kogoś takiego zostawiłem najlepszą przyjaciółkę..  Ah.. Mariola!
   Kiedy podbiegłem do Nich, Mari już nie było.
- Co ty wyprawiasz? – Warknąłem na Dianę.
- Och kotku…
- Cicho! – Uciszyłem Ją. – Wszystko słyszałem!
- To morze i lepiej. – Powiedziała beznamiętnie . – Chociaż nie będę musiała udawać, że Cię lubię.
- Udawać?! – złapałem się za głowę – Jak ty mogłaś! Byłem w stanie zrobić dla ciebie wszystko.. A ty.. – ścisnąłem ze złości pięć – Nawet zrezygnowałem z Mari dla Ciebie! – Wypomniałem jej.
- Proszę cię. Ona jest nic nie warta…
- Jest więcej warta jak TY! – Powiedziałem podkreślając ostatnie słowo.
- Co takiego?! – Oburzyła się.
    Miłem już dość tej rozmowy.
- Zrywam z tobą! – Wykrzyczałem jej prosto w twarz.
- To ja, zrywam z tobą! – Wycedziła.
    Diana zarzuciła czarnymi włosami i odeszła z podniesioną głową.
    Moje słowa nie zrobiły na niej żadnego wrażenia… Jak ja mogłem być tak zaślepiony?! A Mariola uprzedzała mnie przed nią. Muszę ją znaleźć!
^^^^^^^^
Mariola:
    Było ciężko nie rozpłakać się. Gdy tylko puściła moją rękę, szybko stamtąd uciekłam. Biegłam przed siebie. Gdy byłam pewna, że już mnie nie widzi, popłakałam się. Stanęłam i przykucnęłam przy drzewie.
    Ona ma racje! Abraham mi nie uwierzy. Jest zaślepiony. Dla niego jest miła i niewinna. Ale w rzeczywistości to tarantula! Wykorzystuje Go, a ten debil nawet tego nie widzi! Zresztą, to mnie nie powinno obchodzić! Czemu ja się nim przejmuje?! Powinnam zostawić Go! Tak jak On zostawił mnie!
     Starłam łzę, która płynęła mi po policzku i ruszyłam w kierunku domu.
     Przed wejściem do domu wytarłam oczy chusteczką. Nie chciałam,  żeby mama widziała, że płaczę.
    Otworzyłam drzwi kluczami, a gdy weszłam rozejrzałam się. Nikogo nie było w domu.
- To nawet lepiej. – Powiedziałam sama do siebie.
   Gdy znów zaczęłam płakać usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i.. i ujrzałam Abrahama. Spojrzałam mu w oczy. Z jego oczu bił smutek i wściekłość jednocześnie.. Czy On był wściekły na mnie? Po co on tu przylazł? Najpierw Diana, a teraz On?
   Nie wytrzymałam jego spojrzenia. Szybko zamknęłam drzwi. Wiem, że patrzyliśmy na siebie tylko przez kilka sekund. Ale dla mnie to była wieczność.
- Proszę otwórz! – Usłyszałam zza drzwi.
- Idź sobie! – Rozkazałam.
- Proszę.. – Powtórzył.
- Nie! Idź sobie! – Krzyknęłam stanowczo. - Teraz to ja nie chcę Cię więcej widzieć! A jeśli chcesz sobie pokrzyczeć to idź do tej swojej Dianusi! – Dopowiedziałam i zaczęła  iść w kierunku pokoju, nie zważając na jego krzyki i pukanie.
   Z pokoju wyjrzałam przez okno. Miała z niego dobry widok na drzwi frontowe. Nie było Go.
   Usiadłam na łóżku.  Cała się trzęsłam... Nie mogłam powstrzymać płaczu. Żeby się trochę uspokoić włożyłam moje słuchawki i włączyłam moją ulubioną piosenkę. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w relaksacyjną melodię. Pomogło. Przestałam płakać.
   Nagle poczułam, że ktoś siada obok mnie. Pewnie, że to mama wróciła z pracy, nie zareagowałam. Osoba siedząca obok,  złapała mnie za rękę. Otworzyłam oczy i spojrzałam w lewo. To nie była mama.
- Abraham?! – Powiedziałam zdumienia.


21 sierpnia 2015

Dedyk dla Marioli Cz.3

Cześć!
O to kolejna część imagina :D Mam nadzieje, że się wam spodoba ;) Jutro postaram się napisać kolejny fragment ;)
I znowu wam przypominam o akcji: klik
Oraz założyłam aska dla bloga na nim możecie mnie pytać o co chcecie ;) Ask.fam
PS.Chce wam się wracać do szkoły? XD Bo mi nie :( Zwłaszcza, że zaczynam kolejną :/ i nikogo tam nie znam :( Masakra...
Pozdrawiam
i
miłego czytania :*
______________________________________________
Mariola:
    Cały tydzień błądziłam samotnie po korytarzu. Na początku spoglądałam na Niego. Sądziłam, że może zmienił zdanie. Byłam skłonna mu wybaczyć. Niestety on nawet nie zwracał na mnie uwagi. Z czasem przekonałam się, że to co było już nigdy nie wróci....
    Na wspólnych lekcjach, zawsze się jakoś ustawił. że siedział daleko ode mnie. A gdy nie miał jak zmienić miejsca, po prostu uciekał z lekcji.
Czy on jest świadom jak bardzo mnie rani? Jasne, że nie! On niczego nie jest świadom! Chodzi jak w zegarku, za tą swoja Dianą! Chociaż.. może, dobrze się stało. Dzięki niej dostrzegłam jego prawdziwe oblicze. Czy zawsze taki był? A jeśli tak. Jak ja mogłam, tego nie zauważyć. Czyżby rzeczywiście przyjaźnił się za mną z litości… Był dla mnie jak brat! Idol do naśladowania! Teraz… teraz jest już nikim! Pora bym Abrahama Mateo, wymazała ze wspomnień i z życia! Muszę się z tym pogodzić, chodź to trudne i bolesne...
^^^^^^
Abraham:
    Odkąd ,,rozstałem” się z Mariolą, minął już tydzień. Nie żałuje tej decyzji. Gdy tylko widzę uśmiech na twarzy Diany, wiem że było warto. Ona jest tego warta. To wielka miłość! Wiem, że Ona czuje dokładnie to samo! Poza tym, pewnie Marta nawet się tym nie przejęła. Nie wyglądała na wzruszoną gdy rozmawialiśmy. Ale…
    Nie wiem czemu czuję jakąś pustkę. Niby wszystko w porządku.. Jestem w szczęśliwym związku.. Dobrze idzie mi w szkole.. Moja kariera idzie świetnie! Lecz coś jest nie tak. Czegoś mi brakuje.. Czegoś bardzo ważnego. Tylko czego?
- Witaj skarbie. – Przywitała się Diana. – Musimy porozmawiać.
- Witaj słońce. A o czym chcesz rozmawiać?
- Bo widzisz.. – Zaczęła, ale w tym samym momencie zadzwonił dzwonek.
-Proszę wchodzić na lekcje! – Krzyknęła pani z Hiszpańskiego.
- Muszę iść potem porozmawiamy. – Pocałowałam ją w policzek i wszedłem do klasy.
    Za plecami usłyszałem tylko: ,,ok”.
    Wszystkie ławki były zajęte. Nie maiłem innego wyjścia. Musiałem usiąść do Mari. Gdyby pani nie było w klasie to miałbym szanse po cichu się wymknąć.. Ale nie ma szans..
    Wziąłem głęboki wdech.
- Diana chyba się nie dowie… A nawet jeśli nie miałem wyjścia. – Szepnąłem sam do siebie i usiadłem do Marioli. – Hej. – Przywitałem się z uśmiechem.
^^^^^^^
Mariola:
   Chyba Abraham znów nie ma gdzie siedzieć. Eee.. Co mnie to! Pewnie znów zwieje! Zaraz co on robi?! No nie idzie tu! A może nie do mnie…
    Spojrzałam za siebie. Wszystkie ławki były zajęte. Czyli jednak szedł do mnie. No tak nie ma wyjścia. Już nie wyemigruje z lekcji. Nie gdy pani Dimza tu jest.
    Abraham usiadł i rozpakował się.
- Hej. – Przywitał się jakby nigdy nic.
    Czy on sobie żartuje? I jeszcze ten głupi uśmieszek! Pf.. Jeśli sądzi, że jestem aż tak zdesperowana, żeby mu wybaczyć, to się myli! Debil jeden! Co on sobie myśli! Najpierw karze mi spadać, a teraz co?! ,,Hej”?! O nie! Nikomu nie pozwolę się tak traktować! Naprawdę go nie rozumiem. A mówią że to kobiety jest ciężko zrozumieć.
    Zmierzyłam go wzrokiem i odsunęłam się, aż na sam koniec ławki. Był środek wykładu pani, więc zaczęłam notować.
    Całą lekcję nawet nie spojrzałam na niego. Nawet gdy zapytał mnie, czy mogę mu pomóc z zadaniem, zignorowałam go. Zachowywałam się tak, jakby Go tam nie było.
- Dobrze. A na poniedziałek przygotujecie projekty. Jest to zadanie grupowe. Więc połączcie się.. Albo nie. Pary będą takie jak dziś siedzicie w ławce. Będzie prościej. Wszystko macie wytłumaczone na stronie 48.
    Wytrzeszczyłam oczy. Przecież to nie może być prawda. Spojrzałam na Abrahama. – Nieeee! – Krzyczałam w duchu. Muszę to zmieniać!
^^^^^^^^^
Abraham:
    Nic nie odpowiedziała. Nie dość, że zmierzyła mnie wzrokiem to i odsunęła się na sam koniec ławki. A zaraz po tym, zaczęła robić notatki. Zupełnie nie wiem o co jej chodzi. Ja tu chce być miły, a ona fochy strzela! Ciekawe za co się obraziła?
    Całą trakcje nawet na mnie nie spojrzał. To do niej nie podobne. Nawet gdy zapytałem ją o coś, związanego  lekcją, nawet nie zareagowała! Siedziała i udawała głuchą.
    Spojrzałem na zegarek. Na szczęście do końca lekcji zostało tylko pięć minut.
- Dobrze. A na poniedziałek przygotujecie projekty. Jest to zadanie grupowe. Więc połączcie się.. Albo nie. Pary będą takie jak dziś siedzicie w ławce. Będzie prościej. Wszystko macie wytłumaczone na stronie 48.
     Co takiego? Ja z Nią?! Przecież Diana mnie zabije! Co tu zrobić.. Już wiem poproszę o zmianę partnerki!
    Gdy tylko zadzwonił dzwonek, szybko poderwałem się miejsca i podszedłem szybkim krokiem do pani.
- Proszę pani.. – Zacząłem.
- Tak?
- Bo ja chciałbym zapytać czy mógłbym robić ten projekt z kimś innym?
- Nie. Nie ma zmian.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. – Przerwała mi. – A teraz przepraszam, muszę iść na dyżur.
- Dobrze. – Czyli nici..
^^^^^^^^^^^^^^^
Mariola:
    Gdy tylko zadzwonił dzwonek Abraham wstał jak oparzony i podbiegł do pani. Wiedziałam czemu tak się śpieszył. Po prostu nie chciał robić go ze mną. Trochę zrobiło mi się smutno. ,,Weź się w garść!’’ Powtarzałam sobie. Poza tym ja też nie chcę robić tego projektu  Nim! Podeszłam bliżej i usłyszałam część rozmowy:
- Nie. Nie ma zmian.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. A teraz przepraszam, muszę iść na dyżur.
- Dobrze.
     Skoro Abraham tu nic nie ugrał, to ja też nic nie zdziałam.
     Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do Abrahama.
- Słuchaj wiem że nie chcesz robić ze mną projektu. – o tworzył usta by coś powiedzieć, ale ja mówiłam dalej – To nic ja z tobą też, nie chce współpracować. Więc skoro nie możemy się z kimś zamienić, to mamy dwa wyjścia. Albo ja wszystko zrobię a ty się pod tym podpiszesz. Albo przygotuje informacje, a ty to wszystko złożysz. Co wybieracz?
      Abraham zawahał się.
- Mamy jeszcze trzecią opcje. – Spojrzałam na niego pytająco. – Mogę wpaść do ciebie w sobotę i zrobimy to razem. Tak jak należy.
     Zamrugałam ze zdziwienia.
- Że co? Żartujesz tak?
- Nie..
- Abraham! – Krzyknęła nagle Diana.
    Podskoczyłam.
- To ja już pójdę. – Powiedziałam i wybiegłam z klasy.


19 sierpnia 2015

Dedyk dla Marioli cz.2

Hej!
   Dziękuję za komentarze ;) Zgodnie z obietnicą o to kolejna część imagina dedykowanego dla Marioli :D
Pozdrawiam
i
miłego czytania
<3
__________________________________________

Mariola:
   Kolejny okropny dzień w szkole. Jak zwykle siedziałam sama w ławce i jako jedyna słuchałam wykładu pani z matematyki. Niestety chodziłam z Abrahamem tylko na dwie lekcje, więc na pozostałych siedziałam sama. Bo przecież nikt nie chce siedzieć z takim kujonem jak ja…
   Zadzwonił dzwonek./zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy.
- Cześć! – Krzyknęłam na przywitanie do Abrahama.
   Nic nie odpowiedział – Nie słyszał, czy co? – Chciałam podejść do niego, ale ktoś na mnie wpadł. Przewróciłam się, a moje książki wypadły mi na podłogę.
- Uważaj jak łazisz! – Krzyknął jakiś chłopak.
    Chciałam mu odpowiedzieć, że to przecież jego wina. Ale jestem zbyt nieśmiała, więc skuliłam się i zaczęłam zbierać porozrzucane książki. Chłopak tylko parsknął i poszedł dalej. Podniosłam się i poszłam pod klaę, gdzie miałam mieć hiszpański.
^^^^^^
Abraham:
   Właśnie rozmawiałem z kumplami, gdy zobaczyłem Mari. Obiecałem Dianie, że nie będę z nią już gadał. Udałem więc, że nie słyszę jak się ze mną wita. Wiem to głupie, ale zależy mi na Dianie. Mariola na pewno to zrozumie. Poza tym morze uda mi się zmienić nastawienie Diany do Mari.
   By uniknąć spotkania z Mariolą szybko poszedłem na drugie piętro.
- Cześć skarbie. – Przywitała się Diana.
- Cześć. – Pocałowałem ją w policzek.
- Coś się stało? Masz jakąś smutną minę.
- Bo Mariola…
- No nie… - Przerwała mi. – Mówiłam ci, Ona nie jest warta twojej przyjaźni.
- Diana…
- Co Diana?! Abrahama, Ona jest nikim! Rozumiesz! Jest nędznym kujonem i pupilkiem nauczycieli!
   Nie lubiłem się z nią kłócić.
- Masz racje. – Powiedziałem.
- Ja zawsze mam racje. – Uśmiechnęła się i przytuliła mnie.
   Może faktycznie przyjaźnię się z Nią, tylko z litości.. Nie.. Przecież znam Mari od dziecka! Tylko ona jedyna, nic nigdy ode mnie nie chciała. Nie tak jak inni..
- No! Nie rozmawiajmy już więcej o tej kujące. – Powiedziała Diana i złapała mnie za rękę. – A może teraz pójdziemy gdzieś razem? – Zaproponowała.
- Wagary? – Zapytałem.
- Oczywiście, że nie. Po prostu zrobimy sobie dłuższą przerwę pomiędzy lekcjami. – Uśmiechnęła się.
- Skoro tak to ujmujesz..
    Nigdy wcześniej nie byłem na wagarach. Znaczy na dłuższej przerwie po między lekcjami. Jednak Diana ma dar przekonywania. W sumie to nic złego, raz na jakiś czas zrobić sobie przerwę.
^^^^^^^^^^
Mariola:
   Dziwne, już pięć minut po dzwonku, a Abrahama dalej nie ma. To nie w jego stylu. A może mu się coś stało.. Przecież nie mógł urwać się z lekcji. To dobry chłopak, a Diana nie ma na niego, aż takiego wpływu. A może ma.. Chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziałam o czym była lekcja. Przez cały hiszpański zastanawiałam się co z Abrahamem.
   Gdy lekcja się skończyła, poszłam Go szukać. Obeszłam całą szkołę i nigdzie go nie było. Wstydziłam się kogokolwiek zapytać czy Go widzieli. W sumie, pewnie i tak by mi nikt nie odpowiedział. Poszłam do gabinetu pielęgniarki, ale tam również go nie było. Wyjęłam telefon i wybrałem jego numer. Niestety na próżno. Połączenie zostało odrzucone.
- Co on wyrabia.
   Zadzwonił dzwonek i musiałam iść na lekcję. Niestety na fizykę chodziłam sama. I nie wiedziałam, czy tym razem Abraham zjawił się na lekcji.
^^^^^^
Abraham:
- I jak podobała się przerwa? – Zapytała Diana, gdy wchodziliśmy na teren szkoły.
- Było świetnie.
   Diana zaśmiała się.
- Musimy częściej robić sobie przerwy. – Powiedziała i znów się zaśmiała.
  Uśmiechnąłem się do niej.
  Całe dwie lekcje spacerowaliśmy po parku. Było tak romantycznie. Dina była niesamowita.
- Abraham! Co się z tobą dzieje? Czemu nie odbierasz? – Usłyszałem krzyk Marioli.
   Spojrzałem na Dianę. Kręciła głową. Jej wzrok mówił: Zignoruj ją. Tak zrobiłem. Wziąłem Dianę za rękę i ignorując Mari odszedłem.
   Nie dała za wygraną. Podbiegła do nas i zagrodziła nam drogę.
- Czemu mnie ignorujesz? – Zapytała już spokojniejszym głosem.
- Bo ma cię dość! – Powiedziała Diana.
- To prawda? – Zapytała mnie Mari.
   Zawahałem się.
- Tak! – Powiedziała nagle Diana.
- Nie ciebie pytałam. – Mariola spojrzała na mnie. – Abraham powiedz coś. – Zażądała.
- Tak mam cię dość! Zadowolona?! – Wykrzyknąłem bez zastanowienia.
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi. – Powiedziała, a Diana prychnęła.
- Serio myślałaś, że będziecie się dalej przyjaźnić?! – Wtrąciła się Diana. – Ktoś taki jak ty, nie jest wart przyjaźni! Jesteś nikim!
- Też tak uważasz? – Zapytała mnie Mari.
- Tak.
^^^^^^^
Mariola:
   Te słowo zabolało bardziej, niż gdyby wbił mi sztylet w serce. Poparzyłam na nich. Diana cieszyła się tryumfalnie,  a Abraham miał kamienną twarz. Wyglądał tak jakby, to go nie ruszało. Najchętniej rozpłakała bym się. Nie! Nie mogę tak zrobić. Nie mogę okazać słabości. Nie dam im tej satysfakcji. Wzięłam wdech.
- W takim razie, nie jesteśmy już przyjaciółmi. Więcej nie będę cię niepokoić. – Powiedziałam spokojnie i odeszłam.
   Właśnie straciłam przyjaciela. Jedyną osobę na której mogłam polegać i dzięki której jeszcze nie zwariowałam w tej szkole. Diana mi go zabrała…