Hej!
Przepraszam, że tak późno, ale wcześniej się nie dało :/ Przepraszam was też, za to że ta część jest taka.. nijaka i nic nie wnosi.. :( Zrozumiem jeśli ją skrytykujecie :/
PS. Kto nie głosował w ankiecie proszę o oddanie głosu ;) Z góry dziękuję ;*
Miłych senków wam życzę ;*
______________________________________
*Abraham*
Do kawiarenki
przyszedłem, a raczej przybiegłem spóźniony. Wbiegłem do środka i rozejrzałem
się. Po pasu sekundach dostrzegłem mamę siedzącą przy stoliku. Poprawiłem
koszulę i podszedłem do niej.
- Hej mamuś. – uśmiechnąłem się mówiąc.
- Jak zwykle spóźniony. – powiedział beznamiętnie popijając
kawę.
- Oj mamo.. – przewróciłem oczami – Tak mój urok! – uśmiechnąłem
się łobuzersko.
Mama zaśmiała się
pod nosem.
- Tak, tak.. Gdybyś ty przyszedł punktualnie, byłby koniec
świata. – stwierdziła.
- A tego nie chcemy! – pocałowałem ją w policzek. – To co
jemy? – zapytałem zasiadając na fotelu.
- Ja nic, ty pierogi.
- Co?
Mama ciężko
westchnęła.
- Ja już zdążyłem zjeść, więc ty tylko ty będziesz jeść.
- Aha…
- Witam panią. – Usłyszałem głos Boba – Hej! – przywitał się.
- O witaj. – przywitała się mama.
- Hej. – przybiłem mu piątka.
- Twoja zguba. – wręczył mi pendrive.
- Dzięki. – schowałem go do kieszeni.
- Może zjesz z nami? – zapytała mama.
- Chyba ze mną. – wtrąciłem.
- Jasne! – cały Bob, on to nigdy jedzeniem nie pogardzi.
- Chwaliłeś się mamie? – szepnął, gdy już usiadł do stołu.
- Czym miał się pochwalić? – mama uniosła jedną brew.
Czyli słyszała….
- Niczym.. – machnąłem ręką.
- Państwa zamówienie. – powiedział kelner stawiając przed
nami talerze z pierogami.
- Dziękujemy. – odpowiedzieliśmy chórem.
Korzystając z
okazji zmieniłem temat, jakiś nie chciałem się chwalić mamie moimi wyczynami na
próbie… Już od dana próbowała mnie zeswatać z Igą, jeszcze wzięła by to na poważnie…
- Ale dobre te pierogi! – zachwyciłem się.
- Nie zmieniaj tematu. O co chodzi?
Kurczę nie daje za wygraną…
- Hajtną się z Igą! – wrzasną Bob.
- Co? – mama zadławiła się kawą.
- Nie, no! To było tylko dla żartu! – broniłem się.
- Tak… - Bob się zaśmiał.
Spojrzałem na niego
gniewnie i kopnąłem go pod stołem.
- Co? Prawdę mówię! – bronił się.
- Już chłopcy spokój! – upomniała nas mama.
Oboje podkuliliśmy
głowy.
- Dobrze Abraham jak to było?
- No bo Iga zapytała się czy spotkamy się juro, no a
chłopaki zaczęli gwizdać, że niby jakiś romans czy coś… No to ja, że czemu
nie.. No i jakoś tak się potoczyło, że zaczęli śpiewać marsz weselny.. No i
tyle… - wzruszyłem ramionami - Takie żertwy. – podsumowałem.
- Zapomniałeś wspomnieć o ryżu i podróży poślubnej! - wybełkotał Bob, przełykając pieroga.
Mama spojrzała na
mnie pytająco.
-No bo, jak zaczęli w nas ryżem rzucać, to ja wziąłem Igę w
ramiona i wyniosłem z próby. A gdy zapytała co robię, to powiedziałem, że w
podróż poślubną ją zabieram. – zaśmiałem się - Jak szaleć to szaleć!
Mama pokręciła
głową.
- Co wy robicie na tych próbach… - westchnęła – Zamiast ćwiczyć
to żary stroją. - zaśmiała się.
No przyznaje, że
mnie zaskoczyła. Już myślałem, że zacznie prawdziwy ślub szykować, a tu całkiem
spoko reakcja! Nie no jestem z niej dumny!
- Dobrze chłopcy to wy kończcie, a ja będę lecieć. – wstała i
ucałowała mnie w policzek – Pa synku. Cześć Bob. – przegnała się.
- Dowiedzenia.
- Pa! – odpowiedziałem i mama wyszła. – Musiałeś jej
wypaplać co! – warknąłem na niego, gdy byłem pewnym, że mama wyszła.
- No sorry, nie wiedziałem, że to taki problem?!
- Eh…
Usłyszałem
szczekanie psa i od razu przypomniała mi się piękna nieznajoma. Piękna
nieznajoma, jak to brzmi.. Tak tajemniczo.. Spojrzałem w stronę psa. Niestety
nie był to Fifi.. Ta dziewczyna.. Kurczę zawróciła mi w głowi! Muszę Ją znaleźć..
Tylko jak? Już wiem!
- Bob chcesz odpokutować winy?
- Co? – zapytał zdezorientowany.
Przewróciłem oczami.
- Przestań jeść i posłuchaj mnie.
Bob przełkną.
- Słucham. – odstawił pusty talerz na bok.
- Masz psa. Prawda?
- To pies siostry.
- Mniejsza.. Mógłbym
go pożyczyć? – zapytałem niepewnie.
- Nie wiem, z nią gadaj.. Poza tym po co ci Kornelida?
Co za imię… Hahahahahahaha…
- Bo jest taka dziewczyna….
*Róża*
Wbiegłam do domu i
szybko udałam się do pokoju. Fifi został przed domem pod opieką Berty. Rzuciłam
smycz na łóżko i pobiegłam do łazienki.
Wzięłam szybki
prysznic, potem wysuszyłam włosy. Nie miałam czasu na układanie ich, więc
założyłam ozdobną opaskę. Podmalowałam oczy, a na usta nałożyłam różową
szminkę. Umalowana i
uczesana poszłam do garderoby. Nie bardzo wiedziałam, na jaką uroczystość
dokładnie jestem zaproszona, więc wolałam nie eksperymentować. Założyłam różową
sukienkę z falbanką i beżowe, buty na koturnie, z paseczkiem przy kostce. W uszy wsadziłam proste, duże, złote koła, a na szyję założyłam złoty naszyjnik z moim inicjałem. Oczywiście na mojej ręce nie mogło zabraknąć bransoletki od Luisa. Dostałam ją na naszą rocznicę.. Jest dla mnie naprawdę ważna. Bransoleta ma jedno złote serduszko z moimi inicjałami. To takie słodkie...
Gdy byłam już
gotowa, usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Wow! Jakaś ty piękna..
Słysząc słowa
Luisa, zaczerwieniłam się.
- Bez przesadny…
- Jesteś zbyt skromna. A to dla ciebie. – wręczył mi różę.
- O dziękuję. Jest cudna. – pocałowałam go w policzek.
- To co idziemy? Chyba nie chcesz się spóźnić? – zapytał podając mi rękę.
- Nie, nie chcę. – chwyciłam go za dłoń i wyszliśmy. - A gdzie dokładnie jedziemy? – zapytałam siedząc, już w
samochodzie.
- Zobaczysz.. – powiedział tajemniczo, odpalając silnik
samochodu.
fajne kiedy następna część?
OdpowiedzUsuńKolejna część będzie we wtorek bo weekend mam zbyt zawalony XD muszę się uczyć choreografii i nie mam głowy do imaginu :( przepraszam :(
Usuńnie szkodzi :) będe czekać powodzenia:)
UsuńDzięki przyda się ;)
Usuń