14 listopada 2015

,,Pozory mylą.." - imagin dla Venney

Hej!
 Przepraszam, że tak późno ale nie wyrobiłam się wcześniej... Wiecie piątek trzynastego :( paskudna data. Dziś miałam takiego pecha.. :( Szkoda gadać...
A o to imagin:
_________________________________

          *Abraham*

   Nie wiedziałem czy spotkam w parku Ją, jednak czułem, że muszę spróbować. Nie zamierzałem, więc tracić czasu i z samego rana, wraz z psem Sary ruszyliśmy w stronę parku.
   Przez całą dragę powtarzałem sobie imię psa: ,,Kornelida, Kornelida, Kornelida..”  Mam nadzieje, że jak przyjdzie co do czego, nie zapomnę go…
   Gdy dotarłem do parku spuściłem zwierzaka ze smyczy. Kornelida pobiegła w stronę reszty psiaków, ja natomiast rozgadałem się za nieznajomą, która zawróciła mi w głowie. Kręciłem głową w prawo, w lewo, wyglądałem, a nawet obszedłem cały park. Niestety nigdzie nie znalazłem Jej. Spojrzałem na zegarek w komórce.
- Ale późno.. – powiedziałem sam do siebie.
   Nie miałem wyjścia. Trzeba wracać… I znów zacząłem się rozgadać, tym razem za psem. Westchnąłem.
- Kornelida! Piesku! – darłem się na cały park. – Kornelia! - krzyknąłem jeszcze raz, bez odzewu.
   Chwila ona chyba inaczej się nazywała...
- Jesteś! – krzyknąłem widząc psa biegnącego w moim kierunku.
   Ucieszyłem się. Jednak po paru minutach mina mi zrzedła.  Suczka, parę metrów ode mnie, skręciła w prawo i pobiegła do piaskownicy. Super… 
   Westchnąłem  i szybkim krokiem pobiegłem do niej.
- Chodź tu. – Chwyciłem ją za obrożę i zapiąłem smycz.
   Mam już dość tego psa… Spaniele to wredne, nieposłuszna zwierzaki. Przewróciłem oczami i szarpnąłem psa za smycz, by zacząć iść. Oczywiście zaczęła się buntować. Matko jaki ten pies silny.. Tak zapierał się nogami, że nie mogłem go ruszyć z miejsca! Niby takie to mała, a silne…
- No chodź! – krzyczałem.
   Niespodziewanie pies zrobił krok w moją stronę, a ja straciłem równowagę i poleciałem do tyło. Miażdżąc przy okazji kogoś.  Suczka korzystając z okazji, że wypuściłem smycz, uciekła. A wyglądała na taką posłuszną.. Pozory jednak mylą…
- Abraham? – usłyszałem znajomy głos.
   Czy to Ona? Odwróciłem się.

          *Róża*

  Chłopak, który prawie na mnie leżał odwrócił głowę. Teraz już byłam pewna.
- Abraham. – powiedziałam.
- Bardzo cię przepraszam.. – zaczął szybko, po czym wstał i pomógł mi. – Ja nie chciałem, wiesz pies..
- Wiem widziałam. – uśmiechnęłam się.
- Wszystko? – zapytałem z niepokojem.
- Tak.
   Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Te psy..
   Jego mina mnie powaliła. Nie umiałam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
- Pomóc cię znaleźć psa? – zaproponowałam.
- Tak, proszę.. – powiedział błagalnie.
- A tak ogóle to, Róża jestem. – uśmiechnęłam się podając mu rękę – Przepraszam, że wcześniej się nie przedstawiłam, ale wypadła mi nagła… -zawahałam się – sprawa. – dokończyłam.
- Spoko.  A ja Abraham. – uścisnął mi rękę.
- A to już wiem. – uśmiechnęłam się.
- Ładne imię. – powiedział niespodziewanie. – Jeszcze takiego nie słyszałem.
- Nie jest Hiszpańskie… - wyjaśniłam.
   Fifi zaczął szczekać, więc popuściłam mu smycz. Po jego ostatnim wybryku wolałam go nie spuszczać..
- Widzę ją! – krzyknęłam, szturchając Abrahama – Tam za drzewem. – wskazałam drzewo naprzeciwko nas.
- Okrążymy ją, to może nie ucieknie.
- Jakby co Fifi pomoże! – gdy tylko to powiedziałam, on zaszczekał – Widzisz, pomoże. – zaśmialiśmy się.
   Tak, jak powiedział Abraham, podeszliśmy ją z dwóch stron. Ja z prawej, a On z lewej. Fifi dla pewności czekał z przodu. Cichutko na palcach podkradłam się do psa i… I już miałm ją prawie w garści, gdy z drzewa wybiegła wiewiórka, a pies pognał ją.
- Aaaaa! – usłyszałam krzyk Abrahama, a potem plusk i Jego gniewne krzyki.
   Wyjrzałem za drzewo. Ulala.. Biedak wpadł w kałużę.. Był cały w błocie i chyba nie tylko.. Wiem, że to straszne, ale równocześnie takie śmieszne..

          *Abraham*

   Nienawidzę tego psa! Nienawidzę tego psa! Ah!! Jak ja jej nienawidzę!!!!!
   Krzyczałem w duchu, zaciskając pięść. Wziąłem wdech i otarłem twarz z błota. Mam tylko nadzieję, że to tylko błoto, bez żadnej niespodzianki. Wzdrygnąłem się na samą o tym co z tym błotem jest zmieszane.
  Strząsnąłem błoto i wstałem. Wstając zauważyłem jak Róża się ze mnie śieje. Próbowała to ukryć, ale kiebsko jej to wychodziło..
- Bardzo śmieszna… - burknąłem.
- Przepraszam… Wiem nie powinnam się śmieć. – zasłoniła ręką buzie – Już nie będę. – przyrzekła.
   Nie bardzo jej wierzę.. W sumie to na jej miejscu też bym się śmiał..
   Machnąłem ręką.
- Nieważne, po prostu złapmy tego parszywego kundla! – tupnąłem nogą.
- Właściwie to nie trzeba go łapać.
- Co? – spojrzałem na nią.
- Fifi ją złapał.
   Spojrzałem na psa.
- Kocham cię Fifi! – krzyknąłem.
   Fifi trzymał w pysku tą Kor coś tam, ciort z jej imieniem! Ważne, że ją dopadł.
   Wziąłem za jej smycz, a Fifi wypuścił ją.
- Biedna jest cała zaśliniona. – stwierdził Róża.
- Zasłużyła! – warknąłem.
- Jej właściciel, nie będzie zachwycony. – pokręciła głową.
- A chrzcin właściciela, za to jak mnie urządziła..
- Aha, mam cię! – przerwała mi Róża – Czyli to nie twój pies! – podniosła jedną brew.
   O kurcze?! Jak ja mogłem się tak podejść?! AH……
- Kiedy się zorientowałaś? – zapytałem.
- Na początku. – zaśmiała się – Od razu było widać. – spojrzałem na nią pytająco – Po pierwsze, jak ją wołałeś, za każdym razem podawałeś inne imię, po drugie uciekła od ciebie, a po trzecie sam się teraz przyznałeś. – założyła rękę, na rękę.
- Tsa.. Wpadłem.. No, ale tylko z psem mogłem tu wejść.. No a ja.. No..
- Nie jąkaj się. - poprosiła.
  Wziąłem wdech.
- No bo prawda jest tak, że.. Że stęskniłem się za Fifim! Tak właśnie i... ! Wiesz kiedy on tak na mnie wskoczył, to.. To poczułem, że to wielka przyjaźń. Tak, wiesz od pierwszego... liźnięcia! – wypaliłam.
   Kurczę z tych nerwów gadam głupoty..
- To wszystko wyjaśnia.. - powiedziała, powstrzymując się od śmiechu.
   Uśmiechnąłem się i przytuliłem psa. Zam tylko nadzieje, że to kupi...
- No chyba nas nie rozdzielisz? – spojrzałem na nią błagalnie, a Fifi chyba zrobił to samo.
- No cóż, nie będę stawać na drodze do waszego szczęścia.. – powiedziała.
   Poczułem na policzku liźnięcie psa.
- Dzięki chłopie. – wyszeptałem mu do uch.
- Mówiłeś coś? – zapytała.
- Nie… Wiesz co ja muszę się przebrać, może pójdziesz ze mną do domu. Ja się przebiorę, a później odstawimy tego tu diabła z piekła rodem?
- No nie wiem, bo..
- Proszę? – spojrzałem na nią błagalnie.
   Fifi zaskowyczał.
- Miałaś nas nie rozdzielać. – zauważyłem.
- No wieszczo Fifi? Mam być zazdrosna? – zwróciła się do psa, po czym ten zamachał radośnie ogonem.

          *Róża*

   Ich przewaga była za duża.. Poza tym, nie mogłam przecież odmówić mojemu ukochanemu pieskowi…  Więc pięć minut później byłam w domu u Abrahama.
- Widzisz, mówiłem że to blisko. – wyszczerzył się otwierając drzwi.
- A mogę wejść z psem? – zapytałam jeszcze dla pewności.
- Nie nabrudzi bardziej, jak ja. – wskazał na ubłocone ubranie.
- No tak..
- Rozgość się, a ja się przebiorę.
- OK.
   Abraham zszedł a dół.  Rozejrzałam się po wielkim  salonie. Fajnie był użądlony. Na środku stała niby scena. Wiadomo dla kogo.. Moją uwagę najbardziej zyskał kominek. U mnie co prawda, był kominek, ale nie taki prawdziwy.. Można powiedzieć , że to coś w rodzaju ozdoby. Ten natomiast, widać było, że jest używany i to często.
   Przywiązałam Fifiego do poręczy schodów.
- Chcesz coś do picia? – zapytał Abraham.
   Podskoczyłam i odwróciła się. Na moje nieszczęście Abraham akurat podchodził. Zderzyliśmy się, natomiast zawartość, jego szklanek wylądowała na mnie…  Jeju… Biała bluzka z czerwoną plamą.. Super!
- Sorry… - przeprosił.
   Westchnęłam.
- Trudno. Szybko się przeprałeś. – zmieniłam temat.
- Szybo? Zajęło mi to trzydzieści minut…
- Serio?
  Pomogłam mu sprzątnąć , na szczęknie nic się nie pobiło. Chodziarz tyle…
- Kurczę mamy dziś pecha. – stwierdziłam, siadając na kanapę.
   Przede mną stał kalendarz, coś podkusiło mnie, aby sprawdzić datę. Przyjrzałam mu się.
- Co tak patrzysz? – zapytał zdziwiony Abraham siadając obok.
- Patrz. – wskazałam na dzisiejszy dzień. – Teraz wiadomo z kąt nasz mech! – roześmiałam się.
- Nie rozumiem….
   Westchnęłam.
- Dziś piątek trzynastego! – zapukałam w jego głowę – Halo jest tam kto! – krzyknęłam mu prostu  w ucho.
- Ej, bo ogłuchnę! – odsuną głowę zatykając uszy.
- A to by, była tragedia.. – zachichotałam.
   Abraham zmrużył oczy.
- Grabisz sobie… - pokręcił głową.
- Naprawdę? – udałam zdziwioną.
   Abraham tylko uśmiechnął się podstępnie.
- Co ty…
   Nie zdarzyłam dokończyć, bo Abraham zaczął mnie łaskotać! To okropne tortury! Nienawidzę łaskotek.. Zwijałam się i kręciłam, błagając go aby przestał. Przez cały czas śmiałam się. Po mimo moich błagać, nie przestawał.
- Proszę… Już nawet nie mam siły się śmiać…

          *Abraham*

   Po mimo jej błagań, pozostawałem nie ugięty! Łaskotałem ją… Zasłużyła, za to śmianie się!
- Proszę… Już nawet nie mam siły się śmiać…
   Po tych słowach przestałem ją łaskotać.
- No ok..
   Dziewczyna usiadła i wzięła wdech.
- Co ty płakałaś? – zaniepokoiłem się łżą w jej oku.
- Co? – przetarła oko – Nie.. To przez śmiech ja zawsze tak mam.
   Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.
- Jestem! – wrzasną dobrze mi znany głos  Tony'ego – Hej brat!
 -Siema!
- Tony! – krzyknęła Róża, machając.
- Róża? Cześć! – odmachał jej,  a potem się przytulili…
  To było dziwne… To ja się męczę z jakimś futrzarscy diabłem.. A mój brat ją dobrze zna?! Co za cho&%$#& piątek trzynastego!!
___________________________________________________________
Mam nadzieję, że się podobał ;)
Może chociaż to mi dziś wyszło... XD
Życzę miłej nocy :*

3 komentarze:

  1. Wspaniały imagin mimo tego pechwego dnia czekam na następny imagin :) pozderko i dużo weny dla cb misia

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialna część kochana! <3 Po prostu wspaniała! :D
    Jak dobrze, że Abraham znalazł Różę! Hurra! :* A ten pies jego koleżanki... Hahaha! ^^
    Fifi to słodziak! <3 Takie kochane psisko! ^^
    Już nie mogę doczekać się kolejnej części! <3 Na pewno będzie tak samo świetna, jak ta! :D
    Kiedy napiszesz? Oby jak najszybciej! :D
    Kocham! Mocno! <3

    http://te-dare-mi-corazon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah... Dziękuję ;) Kolejna część być może dziś, ale bardzo późno :/ Jak nie to jutro ;)
      :*

      Usuń

Dziękuję za wasze komentarze ;)