We wstępie, małe ogłoszenia. :D właśnie zaczęły mi się ferie, super, ale rodzice wysyłają mnie do cioci na tydzień i nie wiem czy będę miała czas na pisanie, jeszcze zobaczę, ale czarno to widzę. :/ Ale obiecuję, że w drugim tygodniu to nadrobię - a raczej spróbuję ;)
Dzisiejszy imagin to jednopart - mam nadzieje, że się wam spodoba ;) - Napisałam go dlatego, bo jak wcześniej pisałam wyjeżdżam i nie chciałam was długo trzymać w niepewności ;)
Teraz pytanie do was:
Macie już ferie czy jeszcze nie?
A może już się skończyły?
Wyjeżdżacie, siedzicie w domu?
Miłych ferii :*
______________________________________________Wracałem właśnie z męczącej próby do domu, kiedy usłyszałem, jakieś szelest w krzakach. Podszedłem bliżej i zajrzałem tam, okazało się, że był to mały szczeniak. Maleństwo zaplątało się w gałęzie i nie mogło wyjść, dlatego wyjąłem go. Przyjrzałem mu się, był biały, tylko na ogonku i mordce miał czarne łatki. Uszka miał oklapnięte, gdzieniegdzie widać było brązowe małe plamki. Był taki stołki i bezbronny. Nie miał założonej obroży więc uznałem, że jest bezpański.
- Wróciłem! – Krzyknąłem zamykając drzwi wejściowe.
- Witaj skarbie jak tam próba? – Zapytała mama, jej głos
dobiegał z salonu więc poszedłem tam.
- Wiesz, jak zwykle ciężko. – Stwierdziłem i usiadłem na
fotelu, a szczeniaczek wydał cichutki szczek.
- Co to? – Zapytała mama rozglądając się dookoła.
- To on lub ona. – Powiedziałem pokazując szczeniaczka.
- Oh.. Jaki słodki. – Podeszła bliżej i podniosła pieska. –
To on. – Zaśmiała się. – Skąd go wziąłeś? – Zapytała.
- Znalazłem go w krzakach, nie miał obroży więc go
przygarnąłem. – Pogłaskałem pieska, a on mnie ugryzł za palec. – To tak się
odwdzięczasz za przygarnięcie?! – warknąłem na psa (nawet nie bolało, ale taki
szczeniak i będzie mnie gryzła?!)
Mama zaśmiała się
i puściła pieska, żeby pobiegał po salonie a sama poszła do kuchni.
- Co robisz? – Zapytałem.
- Pewnie nasz mały gość jest głodny.
Zagwizdała i piesek
przybiegł do niej, a ona dała mu kawałek szynki.
Kiedy szczeniaczek
jadł ze smakiem swoje jedzonko, ja i mama myśleliśmy co możemy z nim zrobić.
Zachować go? Oddać do schroniska?
- A może ktoś go szuka. –stwierdziła mama.
- Może. Hmmm… Już wiem zrobię zdjęcie i dam ogłoszenie.
Jeśli ten szczeniaczek, ma właściciela, to ja go znajdę.
****
Zrobiłem ogłoszenia, a nawet ogłosiłem
podczas jednego ze swoich wywiadów, że szukam właściciela małego pieska.
Niestety nikt się nie zgłosił. Podałem też swój prywatny numer. Niestety to był
błąd…. Nie przemyślałem tej decyzji, dziennie dostawałem ponad 100 SMS-ów (które nie dotyczyły psa), a
moja komórka praktycznie nie przestawała dzwonić. Przez to wszystko, zostałem
zmuszony do zmiany numeru.
****
Minął tydzień, a właściciel Tomcia, (tak nazwałem szczeniaka) dalej się
nie znalazł. W sumie przywiązałem się do tego urwiska. Im dłużej był ze mną,
tym bardziej przywiązywałem się do niego.
Zawsze po próbie zabierałem go do parku dla psów. Nauczyłem go nawet, aportować
patyk. Z czasem zabierałem go na próby, a nawet na koncerny… Przestałem się martwić,
że jego właściciel się nie znajdzie. Teraz to ja byłem jego właścicielem. Kupiłem
mu śliczną obróżkę. Na medaliku miał napisane: ,,Tomcio mój kumpel” , a z tyłu moje imię i adres.
****
- Tomcio! – Zagwizdałem. – Piesku! - Mały Tomcio
przydreptał do mnie. – Proszę. – Pogłaskałem go po łepku i postawiłem miskę z
jego przysmakiem (szynką). Rozpieszczałem go strasznie, ale to dlatego, że
naprawdę pokochałem tego małego łobuziaka. ,,Łobuziak” tak nazywał go tata,
ponieważ Tomciu z jakiegoś powodu uwielbiał gryźć jego kapcie (próbowałem go
tego oduczyć, ale mi się nie udało).
Tomcio zjadł
swój obiad, więc jak co dzień wyszliśmy na popołudniowy spacerek. Młody jak
zwykle szczekał na samochody, a raczej próbował to robić. Jego szczekanie przypomniało raczej pisk, ale przecież to jeszcze szczeniak, więc miałem
nadzieje, że z tego wyrośnie.
Po powrocie do domu, spuściłem go z jego malutkiej smyczy a on pobiegł pędem do salonu. Ja zdjąłem
kurtkę i poszedłem za nim.
W salonie była
jakaś dziewczyna, głaskała Tomcia, a on zachowywał się tak, jakby ją znał.
- To właścicielka pieska. – Powiedziała mama.
To nie możliwe,
przecież Tomcio jest mój! Ja jestem jego właścicielem! Przez półtora miesiąca ja
się nim zajmowałem. Teraz to mój pies!
Dziewczyna
wzięła pieska na ręce,a ten polizał ją po twarzy.
- Dziękują, że zajmowałeś się moim szczeniaczkiem. –
Uśmiechnęła się do mnie.
- Czemu dopiero teraz się zgłosiłaś? – Zapytałem.
- Nie było mnie kiedy młody uciekł. Nawet nie wiedziałam, że zniknął. Jak tylko
wróciłam babcia mi powiedział, że go zgubiła….
- To czemu on go nie szukała? – Przerwałem jej.
- Abraham! – Napomniała mnie mama. – To nie ładnie tak
przerywać.
- Nic nie szkodzi. – Dziewczyna ponownie się uśmiechnęła i
odpowiedział mi na pytanie. – Babcia go szukała, ale to starsza kobieta, nie
miała siły. Jak tylko mi o tym powiedziała, zaczęłam go szukać w psim parku, a
tam zauważyłam to. – pokazała ogłoszenia – Więc jak najszybciej tu przyszłam.
- Cóż Tomcio, cię poznaje, więc pewnie mówisz prawdę. –
Powiedziałem smutno.
Wiedziałam, że będę musiał zachować się odpowiedzialnie i będę zmuszony oddać jej Tomcia. To
będzie ciężkie rozstanie…. A może pozwoli mi się z nim widywać?
- Tomcio? – Zapytała.
Już chciałem wyjaśnić jej, że tak nazwałem szczeniaka, ale właśnie wtedy rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu.
- Odbiorę. – Powiedziała mama i wyszła.
- Tak nazwałem szczeniaka. – Odpowiedziałem dziewczynie, na
jej pytanie.
- Tomcio.. – Przyjrzała się szczeniakowi, a ten zaszczekał
po swojemu. – Ładnie i pasuje do ciebie.
- Tak, jest mały jak Tomcio. – Stwierdziłem i przykląkłem
obok dziewczyny.
- A co to? – Zerknęła na obrożę.
- Myślałem, że nikt się po niego nie zgłosi, więc to
zamówiłem. – Odparłem.
- Śliczna.
- A jak ty na niego wołałaś? – Zapytałem.
- Właściwie to, nie wymyśliłam dla niego żadnego imienia.
Zrobiłeś mi przysługę. – Uśmiechnęła się. – Dzięki.
Wzruszyłem
ramionami.
- Lubisz go co?
- Tak… Ale to twój pies, więc…
- Możesz go zatrzymać. – Powiedział nagle.
- Co? – Automatycznie się uśmiechnąłem.
- Przywiązałeś się do niego. Źle bym się czuła gdybym ci
go odebrała.
- Jesteś super! – Powiedziałem i przytuliłem dziewczynę.
Gdy tylko uświadomiłem sobie, że przytulam nieznajomą, zrobiło mi się trochę głupio i
natychmiast odskoczyłem od niej.
Zrobiłem się
chyba trochę czerwony, bo dziewczyna zaczęła się zemnie śmiać. Tomcio,
natomiast zeskoczył z jej kolan i podbiegł do mnie. Pogłaskałem go.
- Sorry. – Wybełkotałem, nie patrząc w jej stronę.
- Spoko. – Powiedziała wciąż się śmiejąc. W końcu się
,,opanowała” – Oddam ci Tomcia, ale pod jednym warunkiem. – Powiedziała stanowczo.
- Jakiem? – Spojrzałem na nią .
- Będę mogła, razem z jego mamą, odwiedzać Tomcia.
- Ok. A gdzie mieszkasz? – Zapytałem, a potem szybko
dodałem. – Jeśli nie chcesz nie musisz mówić.
- Można powiedzieć, że jesteśmy sąsiadami. - Odpowiedział z uśmiechem.
- Naprawdę?
- Tak, mieszkam dwa domy dalej.
****
Jak obiecałam Lola (wcześniejsza właścicielka
Tomcia) i jej suczka odwiedzały Tomcia regularnie. A czasem (a nawet dość często) to ja i Tomcio odwiedzaliśmy je. Z czasem ja i Lola zaprzyjaźniliśmy
się i zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
Cudowne,strasznie słodki imagin...lekko się go czytało <33 życzę udanych ferii <3
OdpowiedzUsuńfajny napisz coś jeszcze na feriach mnie został jeszcze 1 tydzień wolnego więc czekam..... <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńkiedy nowa historia ???
OdpowiedzUsuń