Dość długo chodziłem po parku, wciąż
rozmyślając.
- Abraham! – usłyszałem czyjś
głos zza pleców – Abraham poczekaj! – odwróciłem się w stronę z której
słyszałem głos.
Okazało się, że był to Tom.
- Hej. – Przywitałem się.
- Hej, kurde co się z tobą
dzieje? Dzwonię do ciebie od 30 minut?!
- Co? – spojrzałem na komórkę,
faktycznie miałem 15 nieodebranych połączeń – Sorry miałem wyciszony telefon. –
Przeprosiłem.
- Ok., spoko. Słuchaj musimy
pogadać.
- Wiesz, nie jestem w
nastroju, bo…..
- Tak wiem, wypadek. Ja właśnie
o tym chce z tobą porozmawiać. – przerwał mi.
- No to słucham.
- Ok, no bo… no…
-Wyduś to w końcu! –
zachęciłem go.
- Bo Ben… On kłamał. (Ti)
mówiła prawdę, to Maxi ją zrzucił z drabiny i zrobił to specjalnie…
- Jak on tak…
- Daj skończyć… - napomniał
mnie -, więc jak mówiłem Maxi ją zrzucił, ale to Marco wszystko wymyślił.. –
westchnął - zaplanował to wszystko bo chciał, żeby ona z tobą zerwała. Nie
podobało mu się to, że zmieniłeś się. Sądził, że to przez nią nie jesteś sobą –
zrobił rękami cudzysłów przy ostatnim słowie – dlatego to wszystko zrobił.
Chciał wciągnąć w to pozostałych, na początku Ben tak jak ja się nie zgodził, ale
zmienił zdanie. Nie wiem dlaczego.
Stanąłem jak wryty. – Marco, plan, wypadek…. Nie to było za dużo! Był moim przyjacielem…
Właśnie był! Już nim nie jest!
- Czemu w wcześniej mi nie
powiedziałeś?
- Nie sądziłem, że to zrobią.
Wiesz, owszem, Marco jest wybuchowy i wywija różne numery, mimo wszystko
sądziłem, że do czegoś takiego się nie posunie. – usprawiedliwiał się – Jak
tylko Ben zadzwonił do mnie z wyrzutami sumienia, od razu do ciebie
zadzwoniłem.
- A skąd wiedziałeś, gdzie
mnie znaleźć?
- Znam cie dobrze. Wiem, że
gdy tylko masz jakiś problem to tu przychodzisz.
- No tak….. - Westchnąłem i
usiadłem na pierwszej lepszej ławce. – Co mam zrobić? – Spojrzałem błagalnie na
Toma. On zawsze miał jakiś pomysł.
- Nic. – Odparł krótko.
- Jak to nic?
- Tak to, - usiadł obok – wróć
do domu, ochłoń, pomyśl…
- Przecież myślę….
- Jak chcesz, żebym ci pomógł,
nie przerywaj. – skarcił mnie – Na czym to ja… A tak, pomyśl, zaczekaj dzień,
lub dwa i potem z nią porozmawiaj. – doradził.
- A nie mogę teraz?
- Nie, musisz dać jej czas,
jeśli teraz do niej pójdziesz, atmosfera może stać się napięta i jeszcze
bardziej pogorszysz sprawę.
Westchnąłem.
- Masz rację. Muszę zaczekać.
Dzięki za radę.
****
Tak jak doradził Tom, zaczekałem. Chciałem
zaczekać jeden dzień, ale los chciał, że moje plany nie wypaliły i musiałem
wyjechać z miasta na dwa dni. I tak z jednego dnia zrobiły się trzy.
Postanowiłem sobie, że choćby nie winem co
się stało, dziś do niej pójdę. Musiałem z nią w końcu porozmawiać. Musiałem….
Stanąłem przed jej domem.. – Zapukać.. A jeśli nie ochłonęła.. I Jest
jaszcze gorzej? Nie! Muszę to zrobić! – Postanowiłam sobie.
Niepewnie podniosłem rękę do góry i
zbliżyłem ją do drzwi. Zawahałem się na moment, lecz zrobiłem to, zapukałem.
Usłyszałem kroki i drzwi pomału się otworzyły. I…. i usłyszałem pisk. W
drzwiach stała jakaś dziewczyna miała około 13 lat. Była bardzo podobna do (Ti)
więc wywnioskowałem, że to jej siostra.
Dziewczyna przestała (na szczęście) już
piszczeć i wciąż mnie obserwowała. Zrobiło się trochę niezręcznie, więc się
przywitałem.
- Hej. Jestem Abraham, jest
siostra?
- Taa.. tak. – uśmiechnęła się
– (Ti) ktoś do ciebie przyszedł! – krzyknęła.
- Kto? – Usłyszałem jej
przecudny głos, a potem ją ujrzałem.
Jejku jaka na była śliczna. Włosy miała
związane w kitkę, a ubrana była w śliczną żółciutką sukienkę. Chociaż była bez
makijażu to i tak wyglądała ładniej jak nie jedna dziewczyna z makijażem.
- Ja! – uśmiechnąłem się –
Cześć.
- Po co przyszedłeś? – Gdy
tylko mnie zobaczyła uśmiech uciekł z jej twarzyczki.
- Porozmawiamy?
- Nie! – Rzuciła i zaczęła
wchodzić po schodach na górę.
- Proszę. – Powiedziałem
błagalnym tonem.
- Siostra tak ładne cię prosi.
– Wtrąciła się dziewczynka.
- Dobrze. - podeszła do drzwi
i chwyciła mnie za lewą rękę – Chodź. – rozkazała.
Zaprowadziła mnie do altanki, która stała
obok domu.
Dopiero jak doszliśmy na miejsce,
zauważyłem że ma gips na ręce. – Czyżby
to były konsekwencje wypadku?
- Gips na ręce to przez ten
wypadek, co?
- Może! Co to cie obchodzi?
Dobra, mów czego chcesz.
- Przepraszam. To ty miałaś
rację. Byłem głupi, że uwierzyłem chłopakom, a nie tobie.
- A cóż się stało, że mi
uwierzyłeś?!
- Tom mi powiedział, że Marco
zaplanował to wszystko i wciągnął resztę…. – (Ti) otworzyła usta, żeby coś
powiedzieć, ale nie dałem dojść jej do słowa – Proszę wybacz mi, ale to co tam
się stało naprawdę wyglądało na wypadek… Poza tym ja dużo myślałem i nie miałem
powodu, by im nie wierzyć.
- A żeby nie wierzyć mi to już
miałeś powody, co? – W jej oczach pojawiły się łzy.
- Tego nie powiedziałem! (Ti)
proszę, ja…..
- Będzie lepiej jak sobie
pójdziesz. – powiedział nagle – Zostaw mnie w spokoju.
- (Ti) popełniłem jeden błąd!
– złapałem ją za rękę i zmusiłem, by spojrzała mi w oczy – To nie powód, by
zrywać ze mną wszelki kontakt. Mi na tobie naprawdę zależy!
Nic nie odpowiedziała, ale wyrwał swoją
rękę i spuściła wzrok.
- (Ti)….
- Nie, Abraham. To prawda,
popełniłeś jeden błąd, ale popełnisz ich więcej.
- Nie, obiecuję!
- Jesteś taki sam jak wszyscy.
– Powiedziała smutno, a łza spłynęła jej po policzku.
Nie rozumiałem jej. Nie miałem pojęcia, co
jeszcze mogę powiedzieć, aby ją przekonać. Nastała chwila ciszy. Chyba
zrozumiała, że nie rozumiem jej słów, bo powiedziała.
- Miałam kiedyś chłopaka,
zachowywał się tak samo, jak ty teraz. Zraniła raz.. Wybaczyłam. Zranił
kolejny… - kolejna łza spłynęła jej po policzku – przepraszał, obiecywał, więc
wybaczyłam. W końcu oznajmił mi, że znudziłam mu się i jak niby nigdy nic odszedł..
– Zaczęła płakać.
- Ja tak nie zrobię. –
obiecałem.
Spojrzała mi w oczy i pokręciła głową.
- Ja nie chcę więcej tak
cierpieć.
- Ja…. – Zaczęłam, ale
dziewczyna mi przerwała.
- Idź już sobie. – Oznajmiła i
odeszła…
_______________________
Gdy kolejny raz przyszedłem, by z nią
porozmawiać, zastałem zamknięte drzwi z karteczką ,,dom na sprzedaż”. Wtedy zrozumiałem, że to naprawdę koniec.
Koniec mojego szczęścia z (Ti)…. Mimo wszystko zaakceptowałem jej decyzję i pogodziłem
się z tym, że nigdy nie będziemy razem…
I o to cała historia, ostrzegałem, że jest
smutna. A jeśli chodzi o mojego ,,przyjaciela” Marco, nie przeprosił,
stwierdził tylko, że zrobił to dla mojego dobra. Mimo wszystko wybaczyłem mu,
ale nie umiem już mu zaufać, poza tym odszedł z naszego zespołu (i rzadko go
teraz widuję). Ben przeprosił mnie za te
kłamstwo i powiedział, że żałuje. Więc nie miałem podstaw, by się na niego
dłużej gniewać. Jeśli chodzi o Toma, teraz on jest moim przyjacielem, wiem że
on nie zdradzi mnie tak jak Marco.
_______________________________________________________
Heeej ^^
Miałam to dodać jutro, ale wena mnie tknęła i znalazłam wolną chwilę, więc stwierdziłam, iż napiszę kolejną (i ostatnią) część imagina dziś ;)
Imagin dość smutny, ale jak nazwa wskazuje jest bez hepi endu :(
Mam nadzieje, że wasz miło zaskoczyłam tym wcześniejszym dodaniem posta ;)
I dobranoc ;*
Super.
OdpowiedzUsuńa cha był super masz talent zacznij pisać kolejny
OdpowiedzUsuńPPPPPPPPPPPPPPPP
RRRRRRRRRRRRRRRR
OOOOOOOOOOOOOOO
SSSSSSSSSSSSSSSS
ZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZ
EEEEEEEEEEEEEEEE
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dobrze jeszcze dziś wstawię kolejne opowiadanie ;)
Usuń