22 stycznia 2015

Historia bez hepi endu.. Cz. VII (koniec)



   Dość długo chodziłem po parku, wciąż rozmyślając.
- Abraham! – usłyszałem czyjś głos zza pleców – Abraham poczekaj! – odwróciłem się w stronę z której słyszałem głos.
    Okazało się, że był to Tom.
- Hej. – Przywitałem się.
- Hej, kurde co się z tobą dzieje? Dzwonię do ciebie od 30 minut?!
- Co? – spojrzałem na komórkę, faktycznie miałem 15 nieodebranych połączeń – Sorry miałem wyciszony telefon. – Przeprosiłem.
- Ok., spoko. Słuchaj musimy pogadać.
- Wiesz, nie jestem w nastroju, bo…..
- Tak wiem, wypadek. Ja właśnie o tym chce z tobą porozmawiać. – przerwał mi.
- No to słucham.
- Ok, no bo… no…
-Wyduś to w końcu! – zachęciłem go.
- Bo Ben… On kłamał. (Ti) mówiła prawdę, to Maxi ją zrzucił z drabiny i zrobił to specjalnie…
- Jak on tak…
- Daj skończyć… - napomniał mnie -, więc jak mówiłem Maxi ją zrzucił, ale to Marco wszystko wymyślił.. – westchnął - zaplanował to wszystko bo chciał, żeby ona z tobą zerwała. Nie podobało mu się to, że zmieniłeś się. Sądził, że to przez nią nie jesteś sobą – zrobił rękami cudzysłów przy ostatnim słowie – dlatego to wszystko zrobił. Chciał wciągnąć w to pozostałych, na początku Ben tak jak ja się nie zgodził, ale zmienił zdanie. Nie wiem dlaczego.
     Stanąłem jak wryty. – Marco, plan, wypadek…. Nie to było za dużo! Był moim przyjacielem… Właśnie był! Już nim nie jest!
- Czemu w wcześniej mi nie powiedziałeś?
- Nie sądziłem, że to zrobią. Wiesz, owszem, Marco jest wybuchowy i wywija różne numery, mimo wszystko sądziłem, że do czegoś takiego się nie posunie. – usprawiedliwiał się – Jak tylko Ben zadzwonił do mnie z wyrzutami sumienia, od razu do ciebie zadzwoniłem.
- A skąd wiedziałeś, gdzie mnie znaleźć?
- Znam cie dobrze. Wiem, że gdy tylko masz jakiś problem to tu przychodzisz.
- No tak….. - Westchnąłem i usiadłem na pierwszej lepszej ławce. – Co mam zrobić? – Spojrzałem błagalnie na Toma. On zawsze miał jakiś pomysł.
- Nic. – Odparł krótko.
- Jak to nic?
- Tak to, - usiadł obok – wróć do domu, ochłoń, pomyśl…
- Przecież myślę….
- Jak chcesz, żebym ci pomógł, nie przerywaj. – skarcił mnie – Na czym to ja… A tak, pomyśl, zaczekaj dzień, lub dwa i potem z nią porozmawiaj. – doradził.
- A nie mogę teraz?
- Nie, musisz dać jej czas, jeśli teraz do niej pójdziesz, atmosfera może stać się napięta i jeszcze bardziej pogorszysz sprawę.
     Westchnąłem.
- Masz rację. Muszę zaczekać. Dzięki za radę.

****

    Tak jak doradził Tom, zaczekałem. Chciałem zaczekać jeden dzień, ale los chciał, że moje plany nie wypaliły i musiałem wyjechać z miasta na dwa dni. I tak z jednego dnia zrobiły się trzy.
   Postanowiłem sobie, że choćby nie winem co się stało, dziś do niej pójdę. Musiałem z nią w końcu porozmawiać. Musiałem….
    Stanąłem przed jej domem.. – Zapukać.. A jeśli nie ochłonęła.. I Jest jaszcze gorzej? Nie! Muszę to zrobić! – Postanowiłam sobie.
    Niepewnie podniosłem rękę do góry i zbliżyłem ją do drzwi. Zawahałem się na moment, lecz zrobiłem to, zapukałem. Usłyszałem kroki i drzwi pomału się otworzyły. I…. i usłyszałem pisk. W drzwiach stała jakaś dziewczyna miała około 13 lat. Była bardzo podobna do (Ti) więc wywnioskowałem, że to jej siostra.
   Dziewczyna przestała (na szczęście) już piszczeć i wciąż mnie obserwowała. Zrobiło się trochę niezręcznie, więc się przywitałem.
- Hej. Jestem Abraham, jest siostra?
- Taa.. tak. – uśmiechnęła się – (Ti) ktoś do ciebie przyszedł! – krzyknęła.
- Kto? – Usłyszałem jej przecudny głos, a potem ją ujrzałem.
    Jejku jaka na była śliczna. Włosy miała związane w kitkę, a ubrana była w śliczną żółciutką sukienkę. Chociaż była bez makijażu to i tak wyglądała ładniej jak nie jedna dziewczyna z makijażem.
- Ja! – uśmiechnąłem się – Cześć.
- Po co przyszedłeś? – Gdy tylko mnie zobaczyła uśmiech uciekł z jej twarzyczki.
- Porozmawiamy?
- Nie! – Rzuciła i zaczęła wchodzić po schodach na górę.
- Proszę. – Powiedziałem błagalnym tonem.
- Siostra tak ładne cię prosi. – Wtrąciła się dziewczynka.
- Dobrze. - podeszła do drzwi i chwyciła mnie za lewą rękę – Chodź. – rozkazała.
    Zaprowadziła mnie do altanki, która stała obok domu.
    Dopiero jak doszliśmy na miejsce, zauważyłem że ma gips na ręce. – Czyżby to były konsekwencje wypadku?
- Gips na ręce to przez ten wypadek, co?
- Może! Co to cie obchodzi? Dobra, mów czego chcesz.
- Przepraszam. To ty miałaś rację. Byłem głupi, że uwierzyłem chłopakom, a nie tobie.
- A cóż się stało, że mi uwierzyłeś?!
- Tom mi powiedział, że Marco zaplanował to wszystko i wciągnął resztę…. – (Ti) otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie dałem dojść jej do słowa – Proszę wybacz mi, ale to co tam się stało naprawdę wyglądało na wypadek… Poza tym ja dużo myślałem i nie miałem powodu, by im nie wierzyć.
- A żeby nie wierzyć mi to już miałeś powody, co? – W jej oczach pojawiły się łzy.
- Tego nie powiedziałem! (Ti) proszę, ja…..
- Będzie lepiej jak sobie pójdziesz. – powiedział nagle – Zostaw mnie w spokoju.
- (Ti) popełniłem jeden błąd! – złapałem ją za rękę i zmusiłem, by spojrzała mi w oczy – To nie powód, by zrywać ze mną wszelki kontakt. Mi na tobie naprawdę zależy!
    Nic nie odpowiedziała, ale wyrwał swoją rękę i spuściła wzrok.
- (Ti)….
- Nie, Abraham. To prawda, popełniłeś jeden błąd, ale popełnisz ich więcej.
- Nie, obiecuję!
- Jesteś taki sam jak wszyscy. – Powiedziała smutno, a łza spłynęła jej po policzku.
    Nie rozumiałem jej. Nie miałem pojęcia, co jeszcze mogę powiedzieć, aby ją przekonać. Nastała chwila ciszy. Chyba zrozumiała, że nie rozumiem jej słów, bo powiedziała.
- Miałam kiedyś chłopaka, zachowywał się tak samo, jak ty teraz. Zraniła raz.. Wybaczyłam. Zranił kolejny… - kolejna łza spłynęła jej po policzku – przepraszał, obiecywał, więc wybaczyłam. W końcu oznajmił mi, że znudziłam mu się i jak niby nigdy nic odszedł.. – Zaczęła płakać.
- Ja tak nie zrobię. – obiecałem.
    Spojrzała mi w oczy i pokręciła głową.
- Ja nie chcę więcej tak cierpieć.
- Ja…. – Zaczęłam, ale dziewczyna mi przerwała.
- Idź już sobie. – Oznajmiła i odeszła…

_______________________



    Gdy kolejny raz przyszedłem, by z nią porozmawiać, zastałem zamknięte drzwi z karteczką ,,dom na sprzedaż”.  Wtedy zrozumiałem, że to naprawdę koniec. Koniec mojego szczęścia z (Ti)…. Mimo wszystko zaakceptowałem jej decyzję i pogodziłem się z tym, że nigdy nie będziemy razem…
    I o to cała historia, ostrzegałem, że jest smutna. A jeśli chodzi o mojego ,,przyjaciela” Marco, nie przeprosił, stwierdził tylko, że zrobił to dla mojego dobra. Mimo wszystko wybaczyłem mu, ale nie umiem już mu zaufać, poza tym odszedł z naszego zespołu (i rzadko go teraz widuję). Ben  przeprosił mnie za te kłamstwo i powiedział, że żałuje. Więc nie miałem podstaw, by się na niego dłużej gniewać. Jeśli chodzi o Toma, teraz on jest moim przyjacielem, wiem że on nie zdradzi mnie tak jak Marco.

_______________________________________________________

   Heeej ^^ 
Miałam to dodać jutro, ale wena mnie tknęła i znalazłam wolną chwilę, więc stwierdziłam, iż napiszę kolejną (i ostatnią) część imagina dziś ;) 
Imagin dość smutny, ale jak nazwa wskazuje jest bez hepi endu :(
Mam nadzieje, że wasz miło zaskoczyłam tym wcześniejszym dodaniem posta ;)
I dobranoc ;*

3 komentarze:

  1. a cha był super masz talent zacznij pisać kolejny
    PPPPPPPPPPPPPPPP
    RRRRRRRRRRRRRRRR
    OOOOOOOOOOOOOOO
    SSSSSSSSSSSSSSSS
    ZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZZ
    EEEEEEEEEEEEEEEE
    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wasze komentarze ;)