- Wiesz, jesteś pierwszą osobą, która
próbuje mi pomóc. – Powiedziała smutno.
Uśmiechnąłem się do niej pocieszająco.
- Teraz tylko jak, by ci tu pomóc…
- podrapałem się w głowę – mam! – Krzyknąłem nagle.
- Co masz? – Zapytał.
- Pomysł. Posłuchaj ja pójdę do
twojej siostry i udam, że nic nie wiem i dalej jestem pod jej.. hm.. władza? No
i wybadam co trzeba zrobić, żeby cię uwolnić. Genialne!
- Nie! Niebezpieczne! –
Protestowała.
- Oj nic mi nie będzie! – w sumie, to sam nie do końca wierzyłem w
powodzenie mojej ,,misji”, ale musiałem jej pomóc. Próbowałem nie dać po sobie
poznać swych wątpliwości i stechu. – Poza tym nie mam innego pomysłu.
- Jak to nie przecież możemy… No
dobra, nic nie mam. – westchnęła – To jak to rozegramy?
- Może niby będę przed tobą
uciekał i wpadnę do domu z krzykiem. Na bank nam uwierzy! – a raczej powinna uwierzyć..
- Ok.
- Czekaj?
- Tak?
- Właściwie to jak masz na imię? - Zapytałem znienacka.
- Samanta.
- O miło mi. – Uśmiechnąłem się i
podałem jej dłoń. – Abraham.
Duch z lekko dziwonią miną podał mi rękę.
- No to cześć! – Pożegnałem się i
zacząłem krzyczeć. – Aaaaaa.. Ratunku, gonie mnie… To coś mnie goni!! Pomocy!! –
Nie chcę się chwalić, ale świetnie mi to
wyszło sam prawie uwierzyłem, że się boje. Jestem świetny! – pochwaliłem się.
- Co się stało? – Zapytała jak
tylko wbiegłem do środka.
- To coś.. Było tam. – Wskazałem panicznie
na ogród.
- Co? – Zapytała zdziwiona.
- Nie wiem, takie straszne coś!
- Oh.. Chyba wiem o czym mówisz. –
Podeszła do mnie i spojrzała mi w oczy. – Nie martw się tu nic ci nie grozi. -Wyszeptała słodkim, ciepłym głosem.
Nagle poczułam jakieś dziwne uczucie. Jakaś
dziwna siła próbowała mną zawładnąć. Na szczęście bez większych przeszkód oparłem
się jej.
Więc tak to działa… - Żeby nie
wzbudzać podejrzeń zacząłem się zachowywać, tak jakbym był pod jej wpływem.
- Tak. – Powiedziałem.
Ona jednak gwałtownie się odsunęła ode
mnie.
Zrobiłem coś nie tak?!
- Kłamca! Jak.. jak to możliwe!? –
Zaczęła wrzeszczeć, wręcz nieludzkim głosem.
Wiedziałem, że robi się gorąco. Zaczem się
więc ewakuować.
- Ty! – Spojrzała na mnie.
Próbowałem otworzyć drzwi i uciec, ale nie
mogłem, były zamknięte. Potem zorientowałem się, że coś, nie pozwala mi
się ruszyć. Dziewczyna patrzyła na mnie, morderczym wzrokiem.
- Żegnaj świecie. – Wyszeptałem.
- Nikogo nie żegnaj! – Krzyknął tajemniczy
głos.
To była Samanta. Ucieszyłem się
na jej widok.
- Zostaw chłopaka!
- O, jak się odważna zrobiła! –
Wrzynała zła kopia Samanty.
- Zostaw go bo..
- Bo co?! – Przerwała Jej.
Jej diaboliczny wzrok przeniósł się
ze mnie na Samantę – Przecież ona jej nie
da rady. Muszę jej pomóc! – Ze wszystkich sił próbowałem się uwolnić. Robiło
się coraz gorzej. Zjawa, która wydawała się być tą dobrą, wcale nią nie była. – Pozory mylą… Napis! - Nagle przypomniał mi się, ten napis pod obrazem: ,,
Nie zawsze …… oznacza zło, a nie …..
oznacza dobro” - Już wiem jak go dokończyć!- Pomyślałem i
wykrzyczałem:
- Nie zawsze czerń oznacza zło, a
nie zawsze biel oznacza dobro!
Gdy tylko wypowiedziałem to zdanie siła,
która mnie trzymała osłabła i wyrwałem się.
Zły duch wpadł w szał.
- Powinnam od razu cię zlikwidować!
– Wrzasnęła w stronę Samanty i cisnęła w nią jakimś jasnym promieniem.,
- Samanta! – Krzyknąłem.
Bez namysłu rzuciłem się ,by osłonić Ją.
Jasny promień rozbłysnął. A ja padłem
bezwładnie na podłogę, czując tylko okropny bul w sercu.
__________________________________
Hej! :D
O to obiecany imagin ;) Mam nadzieje, że was zaciekawi i przestraszy ;)
I to już hyba koniec... ;)
POZDRAWIAM ;*