Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem. Gdy wstałem było późno. Ledwo wyrobiłem się do szkoły. Zapowiadał się kolejny
monotonny i uciążliwy dzień.
Najpierw szkoła, potem rozdawanie
autografów, bo jak zwykle przed szkołą ustawiło się serek fanów. Następnie
próba z kapelą i tancerzami. I jak
zwykle powrót do domu o czwartej po południu.
Moje ,,zwłoki” padły na łóżko. Nie miałem na nic siły.
- Ja już chcę wakacje! –
Szepnęłam.
Nagle zobaczyłem żółtą kulkę wystającą z szafy. Przypomniałem sobie o
drugim mnie, o Marco.
No tak! Mogę sobie zrobić wakacje już dziś! Znów mogę się stać normalnym
chłopakiem i wyjść na miasto w spokoju!
Zadzwoniłem po charakteryzatora i już po trzydziestu minutach, stałem się Marcem. Oczywiście Tomi (charakteryzator), obiecał trzymać język za
zębami.
Ruszyłem w miasto. Poszedłem do tego samego
miejsca co wczoraj, z nadzieją, że znowu spotkam Ją.
Moje nadzieje się spełniły. Savana siedziała przy tym stoliku co wczoraj
i jadła. HA! Truskawko-czekoladowe lody. Zaśmiałem się.
- Hej, mogę się dosiąść? – Zapytałem
niepewnie.
- Hej. – Uśmiechnęła się. –
Jasne.
- O widzę, że się spóźniłem. –
Wskazałem na lody.
- Nom, następnym razem może ci
się uda. – Mrugnęła do mnie.
- O, czyli mówisz,że jeszcze cię tu spadkom? - Uśmiechnęłam się łobuzersko.
- Może..
- Ej, dopiero co mówiłaś co
innego.
- Wiesz.. Kobieta zmienną jest. –
Zaśmiała się.
- No tak. – Udałem, że
westchnąłem. – To ja pójdę kupię lody i wracam, ok? – Zapytałem.
- Ok. –Uśmiechnęła się.
Już wstałem, gdy coś mnie tknęło i zapytałem:
- Ale nie uciekniesz?
Zaśmiała się.
- Cóż rozważałem taką opcję, ale
po zastanowieniu to chyba zły pomysł. – Zachichotała.
- To wręcz fatalny pomysł! –
Stwierdziłem i poszedłem kupić lody.
***
Po zjedzeniu lodów, poszliśmy na spacer do
parku. Rozmawialiśmy, dużo mówiła o sobie. Dowiedziałem się, że ma starszą
siostrę i młotowego brata. Powiedziała mi również, że wcześniej mieszkała we
Franci i Włoszech. Można powiedzieć, że opowiedziała mi całą swoją historię. Opowiedziała
mi jak to musiała wyjechać z Hiszpania, bo jej Tata dostał pracę w Paryżu, a
następnie z tego samego powodu musiała się przenieść do Rzymu. Ale mimo
wszystko po paru latach znów wróciła do Hiszpanii, bo firma w której pracuje jej
tata przeniosła go tu z powrotem.
Słuchałem jej opowieści z wielkim
zainteresowaniem. Mówiła o tym wszystkim tak pięknie, że pierwszy raz w życiu
słuchałem kogoś z takim zainteresowaniem.
A co ja mogłem jej powiedzieć o sobie? Nic! I w tym trwał problem… Kiedy
zapytała mnie o moją rodnię, mogłem jej powiedzieć tylko część prawdy. Powiedziałem
jej, że jestem jedynakiem. I że moi rodzice są biznesmenami w branży muzycznej. Gdy
dziewczyna zaczęła dopytywać się o szczegóły, zmieniłem temat.
Gdy przechodziliśmy obok pana sprzedającego
róże, spontanicznie podeszłe do niego i kupiłem cały bukiet.
- Proszę. – Powiedziałem do
Savany.
- Oj, to dla mnie? – Uśmiechnęła
się. – Nie mogę tego przyjąć, poza tym obiecałeś mi lody.
Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Jeśli weźmiesz kwiaty i jutro się ze mną spotkasz, to może…
Zaśmialiśmy się.
- No ,powiedzmy, że się zgodzę. O
której, miała bym się z tobą spotkać?
- O 16,30?
- Zgoda. – Jaj komórka zapiszczała. – Ojej, muszę iść. Dziękuję za
kwiat. – Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. – Do jutra Marco. – I
poszła.
Marco? No tak?! Przez to wszystko zapomniałem że ,,nie jestem sobą”. Co
ja wyprawiam?! Między nami coś jest, a raczej między Marco, a nią. Przecież ona nawet nie wie kim jestem!_____________________________________________________
Hej ^^
Miałam dziś ciężki dzień, a wy? Oj te Święta to więcej roboty nisz świętowanie XD ah...
Jak obiecałam o to imagin ;) mam nadzieję, że się wam spodoba ;)
Nie wiem czy jutro będę miała czas, więc życzenia złożę wam już dziś:
Wesołego królika, co po stole bryka,
Spokoju świętego i czasu wolnego,
Życia zabawnego w jaja bogatego
I w ogóle wszystkiego kurcze najlepszego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za wasze komentarze ;)